Strefa klienta Zaloguj się do: Panelu faktoringu Panelu pożyczki

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Nasz doradca wkrótce się z Tobą skontaktuje.
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Wkrótce się z Tobą skontaktujemy.

Dziękujemy za umówienie spotkania!

Na wskazany adres e-mail wysłaliśmy zaproszenie
na spotkanie on-line. Do zobaczenia!
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za subskrypcję naszego newslettera!

Będziesz otrzymywać informacje o SMEO. Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Budowlanka uchodzi za zyskowny biznes. Mediana płac jest wyższa niż w wielu innych branżach. Mimo to przedsiębiorcy muszą mierzyć się z wieloma wyzwaniami, a liczba bankructw firm budowlanych utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Z czego wynikają problemy firm budowlanych? Kiedy faktoring jest dobrym sposobem na poprawę sytuacji finansowej firmy?

W raporcie EFL, przedstawiciele firm budowlanych wytypowali największe bariery hamujące rozwój branży w ciągu najbliższych 10 lat. Według przedsiębiorców są to:

  • trudności z zatrudnieniem wykwalifikowanych pracowników,
  • wysokie koszty zatrudnienia,
  • skomplikowane procedury administracyjne,
  • brak środków własnych na inwestycje,
  • trudności ze znalezieniem pracowników niewykwalifikowanych.

Bankructwa dużym problemem

Niepokojącym symptomem może być liczba upadłości i restrukturyzacji, która w zeszłym roku pierwszy raz od 2012 roku była wyższa niż w roku poprzedzającym. Według danych, prezentowanych przez Coface, w zeszłym roku liczba wzrosła do 140 – o sześć więcej niż rok wcześniej.

Z drugiej strony, warto zauważyć, że w zeszłym roku niższy był udział upadłości firm budowlanych w ogólnej liczbie bankructw. Wyniósł niecałe 15 proc. – najmniej od 2009 roku. W krytycznym dla branży 2012 roku aż jedna czwarta bankructw dotyczyła firm budowlanych.

Zatory płatnicze

Wielkim problemem w budowlance są zatory płatnicze. W pierwszym kwartale tego roku prawie połowa firm przyznała, że w ciągu półrocza poprzedzającego publikację raportu doświadczyła ponad 60-dniowego opóźnienia w płatnościach za wykonaną pracę.

Przeterminowane płatności są prawdziwą zmorą przedsiębiorców i mogą zachwiać płynnością finansową firmy. Są problemem zarówno dla dużych, jak i mniejszych firm. Tym ostatnim, w wielu przypadkach, może to grozić bankructwem. Często nie mają one dużych rezerw finansowych i przeterminowane płatności, a nawet same długie terminy na fakturze, mogą sprawić, że nie będą w stanie zrealizować kolejnego kontraktu.

Budownictwo w niechlubnym TOP 3

Według raportu BIG InfoMonitor/PZPB, zaległości firm budowlanych pod koniec zeszłego roku wynosiły 4,75 mld zł. Wartość zadłużenia dotyczy zwłoki w płatnościach co najmniej o miesiąc. Problem z opłacaniem w terminie ma prawie 43 tys. firm budowlanych. To 5,9 proc. ogółu firm w Polsce.

Według raportu, liczba firm zalegających bankom lub partnerom biznesowym od grudnia 2017 do końca 2018 wzrosła o ponad 20 proc. (prawie 7300 nowych dłużników). Budowlanka należy do trzech sektorów z największymi opóźnieniami w płatnościach wobec banków i kontrahentów. Gorzej wypada tylko handel i przemysł.

Brakuje rąk do pracy

Jak podaje inzynierbudowlany.pl, problem z pozyskaniem pracowników zgłasza 66 proc. firm budowlanych w Polsce. Wiąże się to m.in. z bardzo niskim bezrobociem – na poziomie niższym niż w wielu innych branżach. Co naturalne, przekłada się to na wyższe płace, czyli wyższe koszty prowadzenia biznesu.

Mediana płac w Polsce w 2018 roku wyniosła 4500 zł brutto. W budownictwie była ona wyższa. Według ogólnopolskiego badania wynagrodzeń Sedlak & Sedlak, mediana płac w sektorze budowlanym w 2018 roku wyniosła 4684 zł brutto. Według raportu Sytuacja finansowa przedsiębiorstw budowlanych, na rynku brakuje ok. 150 tys. pracowników fizycznych i wykwalifikowanych.

Ceny w górę

Koszty pracownicze to jedno, należy pamiętać, że w górę idą również ceny materiałów budowlanych. Grupa PSB Handel S.A. informuje, że – w porównaniu do sierpnia 2018 – w sierpniu 2019 roku wzrosły one od kilku do nawet kilkunastu procent.

Niektóre firmy budowlane podpisywały kontrakty z dwu-trzyletnim wyprzedzeniem. W związku z presją płacową i wyższymi cenami materiałów, część projektów stała się dużym problemem dla wykonawców.

Faktoring jako ochrona płynności finansowej

Faktoring to nic innego jak wypłacenie przez firmę faktoringową pieniędzy za wypisaną fakturę. Często terminy zapłaty w branży budowlanej sięgają nawet 60 czy 90 dni. Faktoring dla firm budowlanych umożliwia firmom uzyskanie wcześniejszej wypłaty gotówki na poczet już wystawionych faktur, co pozwala realizować im kolejne zlecenia. Dzięki faktoringowi online – środki znajdą się na Twoim koncie nawet w dniu wystawienia faktury.

Cały proces to zaledwie kilka kroków:

  • Wystawiasz fakturę swojemu kontrahentowi
  • Wgrywasz zdjęcie lub skan faktury do systemu SMEO24
  • Otrzymujesz 80-90 proc. wartości wystawionej faktury nawet w 15 minut

Kolejne kroki, po otrzymaniu środków, są równie proste:

  • Twój kontrahent wpłaca środki za fakturę na konto firmy faktoringowej
  • Opłacasz prowizję i odsetki. Ich wysokość zależy od tego przez jaki okres finansowana była faktura. Co ważne, w SMEO pełny koszt poznasz przed podjęciem decyzji o skorzystaniu z usługi.

Faktoring dla firm budowlanych. W jakich sytuacjach się przyda?

Istnieją różne formy finansowania inwestycji budowlanych. Jedną z nich jest faktoring. Kiedy się przyda?

Duży kontrakt i długie terminy

Faktoring przyda się firmie, która zaangażowała się w duży projekt i potrzebuje pieniędzy na jego realizację. To typowa sytuacja dla małych firm, które podjęły współpracę z większym graczem. Wtedy często terminy na fakturze sięgają 60, a nawet 90 dni. Mniejsze firmy nie zawsze mają wystarczającą rezerwę na materiały czy koszty związane z pracownikami.

Skorzystanie z faktoringu w tej sytuacji pozwoli spokojnie realizować prace. Zaoszczędzisz w ten sposób czas, który poświęciłbyś na zdobycie dodatkowych środków.

Najlepiej to zrozumieć na przykładzie pana Stanisława, współwłaściciela firmy budowlanej z woj. mazowieckiego i klienta SMEO. – Pod koniec ponad rocznej budowy, mieliśmy długi wobec pracowników i podwykonawców. Mimo, że kontrakt rozliczaliśmy etapami, to 60-dniowe terminy płatności niemal wykańczały naszą firmę. W pewnym momencie zdecydowaliśmy z wspólnikiem, że większość nowo wystawionych faktur od razu finansujemy za pośrednictwem faktoringu SMEO. Opłaciło się, bo wreszcie mogliśmy spłacić zobowiązania wobec pracowników

Brak zdolności kredytowej

Część firm, np. bez historii kredytowej lub od niedawna działających na rynku może mieć problem z otrzymaniem kredytu. Do jego otrzymania konieczne są określone obroty, zyski, okres funkcjonowania na rynku. Dla firmy faktoringowej liczy się głównie konkretna transakcja. Ważniejsze jest m.in. to, czy firma współpracuje ze stabilnymi kontrahentami i czy realizuje zlecenia.

Faktoring umożliwi Ci skupienie się na rozwoju biznesu i co ważne – nie obciąży Twojej zdolności kredytowej.

Stali klienci

Część firm budowlanych ma stałych zleceniodawców. Wszyscy wiedzą jak ważne jest utrzymanie dobrych relacji z płacącymi w terminie klientami. Zlecenia różnią się jednak od siebie. Czasem potrzebne są większe, czasem mniejsze środki na realizację projektu.

Faktoring pozwoli Ci utrzymać kontrolę nad płynnością finansową formy. Bez problemu kupisz materiały, zapłacisz za zobowiązania wobec pracowników i innych partnerów biznesowych, mając środki z faktury nawet w dniu jej wystawienia.

Wakacje to świetny czas dla wielu firm działających w tych branżach, w których obrót uzależniony jest od pory roku. Posiadacze lodziarni, kurortów wypoczynkowych, restauracji lub firm szkoleniowych dobrze znają ten moment, kiedy liczba klientów drastycznie wzrasta w czerwcu a potem szybko maleje na początku września, a wraz z nimi wpływy stają się coraz mniejsze i bardziej nieregularne. Co robić? Zawieszać działalność, czy prowadzić ją w niekorzystnym czasie? Skąd znaleźć fundusze na dalsze finansowanie i opłaty? To jedne z wielu pytań, na które muszą odpowiedzieć sobie przedsiębiorcy uzależnieni od letniego sezonu.

Poszerzenie wachlarza usług

Osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą zdecydować się na zaoferowanie swoim klientom dodatkowych usług. Takie poszukiwanie dodatkowych źródeł dochodu poza sezonem może przynieść znaczne korzyści, ponieważ właściciele firm nie tylko nie będą musieli borykać się z problemem poszukiwania finansowania na przetrwanie trudnego okresu, ale także taka nowa usługa może stać się sposobem na znalezienie nowych klientów i bardziej opłacalnego biznesu.

Przykłady? Właściciele lodziarni na czas zimowy mogą przekształcić lokal w miejsce serwujące kawę lub herbatę na wynos wraz z pysznymi ciastkami. Ogrodnicy zimą mogą zająć się odśnieżaniem, a swój samochód wykorzystać do świadczenia usług transportowych. Osoby będące w posiadaniu kurortu – zorganizować dodatkowy wypoczynek zimowy dla dzieci lub dorosłych, wynajmować sale pod bankiety, szkolenia lub zimowe kolonie. Możliwości wykorzystania własnych zasobów, lokali, narzędzi oraz swojej wiedzy jest wiele. Jeśli nie mamy na siebie pomysłu, można podpatrzeć, w jaki sposób radzi sobie nasza konkurencja. Z pewnością każde działanie, w kierunku poprawy sytuacji w trakcie martwego sezonu, będzie znacznie lepsze niż zamartwianie się kondycją naszego biznesu i narzekaniem na brak zleceń.

Zawieszenie działalności

Każdemu właścicielowi biznesu, prawo daje możliwość zawieszenia działalności. Jest to możliwe na okres od jednego miesiąca do dwóch lat, jednak przysługuje tylko tym osobom, które nie zatrudniają pracowników. Z tego powodu taka praktyka jest bardzo popularna wśród właścicieli małych szkół językowych lub lektorów i trenerów pracujących na swoim. Niedogodność związana z tym sposobem jest jednak taka, że, o ile w trakcie tego okresu nie płaci się składek ZUS oraz podatku dochodowego (nie pracujemy, więc nie zarabiamy), nie mamy również ubezpieczenia zdrowotnego (należy je wykupić dodatkowo lub skorzystać z uprawnień męża lub żony).

Decydując się na takie rozwiązanie trzeba pamiętać, że zawieszenie działalności oznacza brak możliwości zarobkowania w jej ramach. W tym czasie bowiem nie wolno przedsiębiorcom wystawiać faktur ani rachunków.

Faktoring pozwoli rozwinąć skrzydła

Faktoring to usługa, która polega na sprzedaży nieprzeterminowanych wierzytelności przedsiębiorców. Jak to działa w praktyce? Przedsiębiorca po sprzedaniu swojemu kontrahentowi towaru, lub wyświadczeniu usługi, wystawia mu fakturę z długim terminem płatności (nawet do 90 dni). Nie chce jednak czekać kilkadziesiąt dni na otrzymanie zapłaty, więc zwraca się do faktora takiego jak SMEO aby ten wypłacił mu zarobione pieniądze nawet w 15 minut.

Jak faktoring może pomóc sezonowym przedsiębiorcom? Dobrym sposobem na przetrwanie po sezonie jest wykorzystanie potencjału firmy w okresie, w którym przynosi największy zysk. Przykład? Restauracje w nadmorskich restauracjach notują największe zyski w sezonie letnim, kiedy polskie morze jest chętnie odwiedzane przez turystów z całej Europy. Dobrze by było jak najlepiej wykorzystać okres wakacyjny, a w tym zakupić więcej produktów, rozbudować lokal, zatrudnić dodatkowych pracowników (w tym kelnerów i kucharzy) czy dodać nowe pozycje do menu. Do tego będą potrzebne pieniądze na inwestycje. Jak je zdobyć? Rozwiązaniem może być właśnie faktoring. Zobacz jeszcze, kiedy faktoring opłaca się najbardziej.

A może założyć spółkę z o.o.?

Pewnym rozwiązaniem dla tych osób, które chciałyby płacić mniejszy ZUS jest założenie albo przekształcenie dotychczasowej działalności, w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Do jej rozpoczęcia trzeba zgromadzić kapitał w wysokości przynajmniej 5 tysięcy złotych, przy czym nie musi on zostać wniesiony w formie gotówki, może to być równie dobrze sprzęt. Trzeba tutaj pamiętać, że w skład spółki z o.o. może wchodzić wiele osób (wspólników), ale może być ona także reprezentowana przez jedną osobę. W przypadku jednoosobowej spółki wszystkie udziały przypadają wtedy jedynemu wspólnikowi albo jedynemu wspólnikowi i spółce na zasadzie udziałów własnych. Zasady działania i tworzenia spółek z o. o. określa ustawa z 15 września 2000 r. — Kodeks spółek handlowych (Dz.U. z 2000 r. nr 94, poz. 1037).

Z punktu widzenia opłacania ZUS o wiele korzystniej jest mieć wspólnika. Jako jedyny wspólnik spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, przedsiębiorca traktowany jest jako osoba fizyczna prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą. W skrócie oznacza to, że nie ominie go odprowadzanie składek na ubezpieczenie społeczne oraz zdrowotne. W przypadku, w którym wspólnik pozbędzie się chociażby jednego udziału ze spółki, ten przedsiębiorca, z punktu widzenia prawa, przestaje być traktowany jak osoba prowadząca pozarolniczą działalność gospodarczą, co automatycznie zwalnia go z odprowadzania składek na ZUS.

Trzeba jednak pamiętać, że to rozwiązanie ma swoje minusy. Jednym z największych jest fakt, iż działanie w ramach spółki z ograniczoną odpowiedzialnością związane jest z prowadzeniem tak zwanej pełnej księgowości. W praktyce oznacza to więcej dokumentów, o wiele ściślejszą kontrolę środków finansowych znajdujących się na firmowych kontach, większe ryzyko kontroli skarbowej oraz wyższe koszty prowadzenia ksiąg przez księgowych. Jednak po przemyśleniu wszystkich za i przeciw, oraz podliczeniu kosztów może okazać się, że prowadzenie spółki, mimo tych niedogodności, może być znacznie tańsze i bardziej komfortowe niż kontynuowanie pracy w formie jednoosobowej działalności.

Wiele przedsiębiorstw działających sezonowo drży na samą myśl o końcu wakacji. Niewielkie kwoty, które udaje im się zarobić poza sezonem pozwalają jedynie na opłacenie bieżących zobowiązań wobec ZUS, urzędu skarbowego lub innych kontrahentów. Mamy nadzieję, że powyższe rozwiązania nie tylko pozwolą przetrwać tzw. “martwy sezon”, ale pozwolą również na przygotowanie skutecznej strategii biznesowej, która będzie przynosić długofalowe korzyści.

Wraz z nawiązaniem stosunku pracy przez pracownika, zobowiązuje się on do wykonywania konkretnych zadań opisanych w umowie, na rzecz swojego pracodawcy. Czynności te są realizowane w miejscu oraz czasie wyznaczonym przez danego zatrudniającego. W zamian za wykonywanie tych czynności pracownikowi przysługuje wynagrodzenie. W niniejszym artykule tłumaczymy, czym jest wynagrodzenie zasadnicze oraz czy jego wysokość każdorazowo powinna być zawarta w umowie.

Składniki wynagrodzenia – co to takiego?

Składniki wynagrodzenia to jedno z narzędzi, które pozostaje w rękach pracodawcy. Warto wiedzieć, że przedsiębiorcy zatrudniający pracowników, mają pełną dowolność w kwestii określania wynagrodzeń – wynika to właśnie z fakultatywnych składników wynagrodzenia. Pełnią one funkcję motywacyjną dla zatrudnianych pracowników. Jeśli będą oni w prawidłowy sposób wypełniać powierzone im obowiązki, pracodawcy chętnie skorzystają wtedy z przysługujących im uprawnień, w zakresie fakultatywnych składników wynagrodzenia.

Pracodawcom przysługuje prawo do określenia, które składniki będą przysługiwały zatrudnionemu z tytułu wykonywanej pracy. Dzielimy je na dobrowolne i obowiązkowe. Do obligatoryjnych składników wynagrodzenia zaliczamy między innymi:

  • wynagrodzenie zasadnicze,
  • wynagrodzenie przysługujące za czas, w którym praca nie jest wykonywana (na przykład wynagrodzenie z tytułu urlopu, wynagrodzenie chorobowe, wynagrodzenie za urlop szkoleniowy, wynagrodzenie przestojowe),
  • diety przysługujące za czas podróży służbowych,
  • odszkodowania,
  • wynagrodzenie oraz dodatki za pracę przysługujące z tytułu godzin nadliczbowych oraz realizowanych w godzinach nocnych,
  • odprawy pośmiertne,
  • odprawy emerytalno – rentowe.

Do dobrowolnych zaś składników wynagrodzenia, możemy zaliczyć np. takie dodatki jak premie czy prowizje.

Wynagrodzenie zasadnicze – co to takiego?

Wynagrodzenie zasadnicze jest najważniejszym elementem każdej pensji pracowniczej. W celu określenia wynagrodzenia można stosować kilka rodzajów stawek. Są one następujące:

  • miesięczna,
  • godzinowa,
  • akordowa,
  • prowizyjna.

W większości przypadków wynagrodzenie zasadnicze jest określane w stałej stawce miesięcznej. Wówczas wynagrodzenie wypłacane jest w całości w tej samej wysokości za każdy miesiąc, przepracowany w pełnym wymiarze godzin. Na wysokość pensji nie ma wpływu liczba godzin, która wynika z rozkładu pracy danego pracownika. Warto wiedzieć, że wynagrodzenie zasadnicze, określone stawką miesięczną, może w uzasadnionych sytuacjach ulec obniżeniu. Dzieje się tak wtedy, gdy w ciągu danego miesiąca pracownik był nieobecny w miejscu pracy, bez zachowania prawa do otrzymania wynagrodzenia.

Czy wynagrodzenie zasadnicze musi być jasno określone w umowie?

Zgodnie z przepisami polskiego prawa pracy, warunki dotyczące wynagrodzenia z tytułu zatrudnienia muszą być w sposób dokładny określone na piśmie. Dokładne zasady regulujące warunki wynagradzania pracowników, określa układ zbiorowy pracy. Obowiązek tworzenia regulaminu wynagradzania nie obejmuje tych pracodawców, którzy zatrudniają mniej niż 50 pracowników. W takim przypadku wynagrodzenie zasadnicze, oraz wszystkie inne składniki wynagrodzenia, ustala się w sposób bezpośredni w umowie o pracę zawieranej z konkretnym pracownikiem.

W przepisach wynagradzania można ustalać stawki osobistego zaszeregowania dla konkretnych stanowisk pracy. Często zdarza się również, że wysokość wynagrodzenia jest ustalana między pracodawcą a przyszłym pracownikiem w negocjacjach. Warto wiedzieć, że jeżeli pracodawca w przygotowanej umowie o pracę określa wynagrodzenie na mniej korzystnych warunkach, od tych zapisanych w wewnętrznych przepisach płacowych (takim przepisem jest między innymi regulamin wynagradzania), to pracownikowi przysługuje prawo do wysunięcia roszczenia o wypłatę wynagrodzenia w takiej wysokości, jaką przewidują wewnętrzne przepisy płacowe. Ta regulacja prawna jest niezwykle przydatna dla wszystkich zatrudnianych osób, dlatego warto o niej wiedzieć.

Czym różni się wynagrodzenie zasadnicze od wynagrodzenia minimalnego?

Powyższe pytanie zadaje sobie z pewnością wielu pracowników. Oczywiście błędem jest utożsamianie tych dwóch określeń – oznaczają one zupełnie co innego. Odróżnienie tych dwóch pojęć wbrew pozorom nie jest takie trudne. Wynagrodzenie zasadnicze jest podstawowym składnikiem pensji – jest to główna kwota, którą otrzymuje pracownik w zamian za wykonywaną przez siebie pracę. Z kolei pensja minimalna to najniższa płaca, jaką pracodawca musi zapłacić pracownikowi – dokładne zasady dotyczące minimalnego wynagrodzenia za pracę reguluje ustawa z 10 października 2002 roku o minimalnym wynagrodzeniu za pracę.

Faktoring – sposób na uwolnienie środków finansowych

Brakuje pieniędzy na wynagrodzenia dla pracowników? Faktoring to jedno z najnowocześniejszych rozwiązań, z którego korzysta coraz większa liczba przedsiębiorców. Jeśli problemem firmy są duże zatory płatnicze, powodujące kłopoty z płynnością finansową, jest to doskonałe narzędzie. Wiele osób prowadzących swoje własne firmy zmaga się z nieuczciwymi kontrahentami, którzy nie spłacają na czas swoich zobowiązań. Wtedy warto skorzystać z faktoringu.

Na czym polega usługa faktoringu? Jest to wykup od przez faktora (firmę zajmującą się świadczeniem usługi faktoringu) nieprzeterminowanych wierzytelności przedsiębiorcy, czyli faktur, które nie zostały jeszcze opłacone przez kontrahenta danej firmy. Faktorzy w ramach usługi faktoringowej wspierają również przedsiębiorców w innych aspektach – mowa tutaj między innymi o prowadzeniu rozliczeń, weryfikacji kontrahentów, pomocy w ściąganiu przeterminowanych należności, czy o inkaso należności. Dowiedz się więcej na temat działania faktoringu.

Z usługi tej mogą korzystać zarówno mikro, mali, jak i średni przedsiębiorcy. Dotyczy to osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, freelancerów, start-upów oraz różnego rodzaju spółek.

Handel to niełatwy biznes. Jego udział w tworzeniu PKB wynosi około 15 proc. Tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat prawie połowa firm z tej branży doświadczyła problemów finansowych. Jakie wyzwania stoją przed handlem? Czy faktoring może być dobrym wyjściem dla firm handlowych?

Wyzwania, z którymi mierzą się firmy handlowe to najczęściej:

  • zbyt małe przychody,
  • braki kadrowe,
  • zatory płatnicze,
  • podatność na sezonowość sprzedaży,
  • duża konkurencja
  • duże ryzyko niewypłacalności.

Z problemami borykają się nie tylko małe i średnie firmy, ale także więksi gracze.

Handel hurtowy to nowa budowlanka

Jak podał Euler Hermes – w samym lutym 2019 r. roku poinformowano o niewypłacalności 87 firm. Rok wcześniej było ich 76, zatem mieliśmy do czynienia z 10 proc. wzrostem rok do roku. Okazuje się, że liczbę tę zwiększyły głównie handel i usługi, wchodząc niejako w miejsce firm produkcyjnych i budowlanych.

Z największą skalą niewypłacalności – gdy mówimy o obrotach – również mamy do czynienia w branży handlowej.

Zatory płatnicze

Według raportu SMEO, problemy finansowe w firmach handlowych aż w jednej czwartej przypadków wynikają z opóźnień w płatnościach.

Klientela i zakres działalności firm handlowych są bardzo zróżnicowane. Z jednej strony firmy handlowe mogą pochwalić się najwyższym odsetkiem faktur lub rachunków opłaconych w terminie (22 proc. wskazań). Z drugiej strony, w aż jednej trzeciej przypadków połowa należności nie spływa na czas. Dodatkowo, podatność na sezonowość sprawia, że 24 proc. firm handlowych boryka się z nieregularnymi przychodami.

Duża konkurencja w branży handlowej sprawia, że problemy finansowe zwykle związane są po prostu ze zbyt małymi przychodami. Często łączą się też ze zbyt wysokimi kosztami prowadzenia działalności.

Firmy handlowe i handlowo-produkcyjne radzą sobie na różne sposoby – np. próbując obniżyć koszty. Nie zawsze się to udaje. Budżet firmowy najczęściej łatany jest za pomocą środków własnych właścicieli. Popularne są również… pożyczki od znajomych.

Problemy ze znalezieniem pracowników

W Polsce w sektorze handlu pracuje około 2 miliony osób. Wciąż powstają nowe miejsca pracy, na które jednak brakuje chętnych. Pod koniec 2017 roku we wszystkich branżach w Polsce było 117 tys. wolnych miejsc pracy, rok później – 140 tys. Według danych GUS, pod koniec 2018 roku do pracy w handlu brakowało ponad 21 tys. osób.

Wynikiem niewystarczającej liczby chętnych do pracy jest dynamiczny wzrost płac, który stanowi kolejny test dla branży. Według danych GUS, na początku tego roku średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło – rok do roku – o 7,5 proc.

Wzrost płac jest największym wyzwaniem dla małych firm handlowych, które nie są w stanie zaoferować takich warunków, jak ich więksi konkurenci. W najbliższym czasie małe przedsiębiorstwa odczują także wzrost płacy minimalnej, rząd zapowiedział podwyższenie minimalnego wynagrodzenia w 2020 r. do 2345,59 zł brutto. Według ekspertów, płace w handlu detalicznym w ciągu najbliższych lat wzrosną nawet o jedną trzecią.

Zakaz handlu w niedzielę

Kolejnym sprawdzianem dla części przedsiębiorców jest – rozszerzany od marca 2018 roku – zakaz handlu w niedziele. W skali kraju sprzedaż dóbr szybkozbywalnych (ang. FMCG) w 2018 roku – w porównaniu do 2017 roku – wzrosła. Informuje o tym, powołując się na dane Nielsen Polska, Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii w raporcie “Ocena wpływu ograniczenia handlu w niedziele”.

Choć zakaz handlu w niedzielę dotyczy głównie sklepów, to odbija się także na branży handlu hurtowego. Jeśli sklepy mniej sprzedają, mniej kupują z hurtowni. Lub oczekują jeszcze dłuższych terminów płatności.

Z analizy ministerstwa wynika, że na zakazie handlu w niedzielę najwięcej zyskały stacje benzynowe i średnie sklepy spożywcze. Mniej zyskały małe sklepy spożywcze. Straciły natomiast super- i hipermarkety.

W raporcie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców możemy przeczytać z kolei, że sytuacja małych sklepów pogarsza się, a ich liczba spada. Związek informuje, że zmiany związane z ograniczaniem handlu w niedziele mogą niekorzystnie wpłynąć m.in. na zatrudnienie w sektorze.

Faktoring – sposób na utrzymanie płynności

Faktoring polega na wypłaceniu przez firmę faktoringową środków z faktury wystawionej kontrahentowi, a która ma długi termin płatności (nawet kilkadziesiąt dni). Korzystanie z faktoringu pozwala utrzymać płynność finansową w momentach przestoju i sezonowości sprzedaży.

Dzięki faktoringowi online, pieniądze otrzymasz nawet w dniu wystawienia faktury.

Jak wygląda sytuacja już po otrzymaniu środków od faktora (firmy faktoringowej)?

  • Kontrahent, któremu wystawiłeś fakturę, opłaca fakturę na rachunek faktora.
  • Ty płacisz za prowizję i odsetki, które zależą od czasu finansowania faktury. W SMEO poznasz całkowite koszty przed podjęciem decyzji o skorzystaniu z faktoringu.

W jakich sytuacjach przyda się faktoring w handlu?

1. Podatność na sezonowość

Najgorsze co może spotkać firmę to przestoje w spływających przelewach w miesiącach, kiedy notujesz wyraźnie niższą sprzedaż. Również poza sezonem Twoi kontrahenci zapewne oczekują od Ciebie długich terminów płatności na fakturze. Dzięki faktoringowi już nawet w dniu wystawienia faktury możesz “odmrozić” pieniądze z faktury i nie martwić się o płynność finansową swojej firmy.

2. Duży kontrahent stawia warunki

Faktoring przyda się również firmom, które mają jednego lub kilku dużych kontrahentów stawiających swoje warunki. Gdy firma dużych rozmiarów składa zamówienie u mniejszej, często oczekuje długich terminów płatności, które mogą wynosić 30, 60, a nawet 90 dni.

W tej sytuacji długi czas oczekiwania na płatność mogą “zabić” firmę handlową. Musi ona bowiem ponieść koszty nawet na 3 miesiące przed otrzymaniem zapłaty. Dzięki faktoringowi, od razu możesz dysponować gotówką, realizować kolejne zamówienia i nie martwić się o rozwój Twojej firmy.

3. Brak zdolności kredytowej

Nie wszystkie firmy, szczególnie te operujące na niskich marżach, dysponują wystarczającą zdolnością kredytową, by pozwolić sobie na skorzystanie ze wszystkich produktów bankowych. Nie zawsze wynika to z ich złej sytuacji finansowej, ale np. z krótkiej historii kredytowej. Faktoring rozwiązuje ten problem i pozwala skupić się na budowaniu Twojego biznesu. Dobra informacja jest również taka, że faktoring nie obciąża zdolności kredytowej.

4. Stali klienci

Część firm handlowych ma stałe rynki zbytu. Jeśli masz stałych, płacących klientów, ale często wystawiasz faktury na bardzo długi termin – faktoring pomoże Ci kontrolować sytuację finansową swojej firmy.

Faktoring w handlu: Aldona, właścicielka kwiaciarni

Początkowo nasze dochody opierały się głównie o “klientów z ulicy” i kompozycje okolicznościowe – wiązanki ślubne, wieńce pogrzebowe itd. – mówi nam Aldona, która założyła swoją pracownię florystyczną w 2014 roku.

Przez dwa lata firma rozwinęła się na tyle, że stała się rozpoznawalna w okolicy. W 2016 roku kwiaciarnia pani Aldony rozpoczęła stałą współpracę z kilkoma salami weselnymi. – W tym momencie jest ich siedem. Od kwietnia do października w zasadzie co tydzień musimy przygotowywać wystrój do kilku sal. To są dość spore pomieszczenia, a my musimy ułożyć nie tylko kompozycje na stoły, ale też np. kwiaty na elementy wiszące itd. To naprawdę sporo pracy.

Po podjęciu współpracy z trzecią salą pojawił się problem z płynnością. Wtedy Aldona zdecydowała się na faktoring. – Sale i restauracje wystawiają nam faktury najczęściej na 30 dni. Przez to mieliśmy zamrożone pieniądze, z których nie mogliśmy korzystać. Koszt jednego wystroju to kilkaset, a czasem nawet kilka tysięcy złotych. A to tylko część kosztów – muszę jeszcze zapłacić pracownikom, opłacić ZUS-y, czynsz za lokal.

Aldona przyznaje, że faktoring przydaje się najbardziej na początku sezonu. – Wtedy wystawiamy faktury, ale pierwsze pieniądze zaczynają spływać po 30 dniach. Nie dysponujemy taką ilością zaoszczędzonych środków, żeby bez problemu funkcjonować bez pieniędzy przez tyle czasu.

Wielu przedsiębiorców zastanawia się w jaki sposób powinni sfinansować zakup środka trwałego do swojej firmy. Stają oni wtedy przed dylematem, które rozwiązane wybrać – kredyt czy leasing. Jakie są kluczowe różnice i charakterystyki obu tych rozwiązań? O tym w poniższym artykule.

Jakie kryteria wziąć pod uwagę?

Podejmując decyzję o zakupie środka trwałego, warto zadać sobie pytanie w jaki sposób powinniśmy taki zakup sfinansować. Przy porównaniu – kredyt czy leasing – należy wziąć pod uwagę co najmniej kilka kryteriów istotnych z punktu widzenia prowadzonego biznesu. Do rozważenia są m.in. korzyści podatkowe, liczba dokumentów niezbędnych do oceny zdolności kredytowej, wkład własny czy skutki formalno-prawne, takie jak: własność finansowanego przedmiotu, sposób rozwiązania umowy i ubezpieczenie inwestycji. Wynik ich porównania w przypadku kredytu i leasingu będzie wskazówką, która opcja finansowania będzie najbardziej optymalna dla przedsiębiorstwa.

MŚP wybiera leasing

Leasing to uniwersalna forma finansowania, na podstawie której leasingobiorca w pełni dysponuje przedmiotem nie będąc jego właścicielem. Raty leasingowe, które płaci przedsiębiorca, mogą pochodzić z przychodów wypracowanych dzięki wykorzystaniu danego środka trwałego. W takim wypadku sprzęt zarabia sam na siebie. Leasing daje możliwość wliczenia opłaty wstępnej oraz rat leasingowych jako kosztów uzyskania przychodu. Konstrukcja tej formy finansowania inwestycji, w której leasingodawca jest właścicielem środka trwałego i stanowi on dla niego główne zabezpieczenie umowy, sprawia, że może to być tańszy, a zarazem bardziej dostępny i wymagający mniejszej liczby formalności sposób sfinansowania inwestycji. Powszechnie stosowane są uproszczone procedury oceny wniosków, w których decyzja o przyznaniu finansowania wydawana jest nawet w kilka minut. Korzyścią dla leasingobiorcy są także dodatkowe usługi, do których należą ubezpieczenia, karty paliwowe, serwisowanie czy rejestracja pojazdów.

Jak wskazuje badanie „Leasing Index 2019” zrealizowane przez Santander Leasing, aż 43 proc. firm zatrudniających do 49 pracowników korzystało lub korzysta z leasingu. To wzrost o 8 p. proc. na przestrzeni 3 lat, czyli od poprzedniej edycji Leasing Index. Małe i średnie firmy to jednak grupa niezmiernie zróżnicowana. Dlatego dla poprawnej analizy wyników badania, bardzo ważne było wychwycenie najistotniejszych zmiennych, warunkujących czy przedsiębiorcy wykorzystują tę formę finansowania swoich inwestycji. Jednym z takich czynników jest wielkość firmy. W przypadku firm jednoosobowych z leasingu korzystało lub korzysta 37 proc. przedsiębiorców. Dla firm zatrudniających od 2 do 9 osób ten wskaźnik to 43 proc., a w przedziale 10-49 aż 46 proc. Na uwagę zasługuje też największa skłonność do rozważenia takiej formy finansowania w ostatniej grupie (30 proc. wskazań).

To, na co należy zwrócić szczególną uwagę, to opinie przedsiębiorców nt. leasingu. Przedsiębiorcy, którzy już z niego korzystali, bardzo pozytywnie oceniają współpracę z leasingodawcą – to dla sektora wielki zastrzyk optymizmu. Aż 90 proc. klientów ocenia tę współpracę dobrze przed odbiorem przedmiotu, a 83 proc. w trakcie umowy.

Kredyt – ciekawa alternatywa

Kredyt to rozwiązanie korzystne dla firm, którym zależy na własności finansowanego sprzętu. Z tego powodu przyznanie kredytu inwestycyjnego bank uzależnia bardzo często od przedstawienia dodatkowych zabezpieczeń rzeczowych, np. w postaci hipoteki na nieruchomości, czasami w ogóle pomijając jako zabezpieczenie finansowany przedmiot. Ubiegając się o kredyt inwestycyjny zyskujemy korzyści w postaci własności, ale musimy liczyć się z koniecznością dostarczenia wymaganych dokumentów, opinii oraz zaświadczeń, z których część nie może być często starsza niż jeden miesiąc. Zdolność kredytowa jest najważniejszą kwestią, od której zależna jest wysokość kredytu oraz długość okresu finansowania. Należy liczyć się z tym, że składając wniosek o przyznanie kredytu zdolność kredytowa może nie pozwolić na pokrycie całości inwestycji. Należy pamiętać, że jesteśmy zobowiązani do wpłaty wkładu własnego, który w zależności od oferty może wynieść do 20 proc. wartości inwestycji.

Wybór formy finansowania inwestycji to poważna decyzja, warto zwrócić uwagę nie tylko na cenę, ale także na zapisy umowy. Kalkulacja finansowa umowy jest bardzo ważna, ale w zapisach umowy czy ogólnych warunkach umowy leasingu (OWUL) powinna znajdować się informacja, jakie będą faktyczne koszty. Przed podjęciem decyzji należy dokładnie zapoznać się z ofertami finansowania i zadać sobie kilka pytań: czego dokładnie oczekujemy, jakie są nasze potrzeby i za co jesteśmy w stanie zapłacić.

Sprawdź także, jakie są różnice między kredytem a faktoringiem.

W tegorocznym sezonie wakacyjnym obyło się bez spektakularnej plajty dużego biura podróży czy strajków linii lotniczych – choć tych drugich możemy się jeszcze spodziewać. Rosnące ceny wycieczek z biurami podróży oraz zdjęcia tłumów w polskich kurortach i restauracjach dają obraz świetnie prosperującego latem biznesu. Nic bardziej mylnego. Prześwietliliśmy, jak wygląda sytuacja branży turystycznej w Polsce.

20 mln Polaków wybierało się w tym roku na wakacje. Zwolennicy wyjazdów zagranicznych i wewnętrznych podzielili się praktycznie po połowie – 48 do 52 proc., według badania Mondial Assistance, przeprowadzonego na grupie 2 tys. osób. Połowa badanych zadeklarowała też, że na urlop wybierze się z biurem podróży. Rzeczywiście rynek touroperatorów rośnie z roku na rok. Instytut Badania Rynku Turystycznego Traveldata obliczył, że ich przychody w 2018 wzrosły o 36,7 procent i wyniosły 8,16 mld złotych.

Jeśli chodzi o tegoroczne dane, na koniec czerwca sprzedaż imprez czarterowych w biurach podróży wzrosła o 2,43 proc. w porównaniu do analogicznego okresu 2018 r., a liczba imprez lotniczych w oparciu o loty rejsowe i tanie linie lotnicze wzrosła o około 5,7 procent – podaje Instytut. To wszystko oznacza ogromne zyski nie tylko dla touroperatorów, ale również dla linii lotniczych, hotelarzy czy restauratorów.

Sezonowość branży turystycznej i powiązanych z nią bezpośrednio usług HoReCa (hotele, restauracje, catering) niesie za sobą dużo finansowych niespodzianek, a nawet spektakularnych plajt, które mogą dotknąć nas choćby na zagranicznych wczasach – mówi Michał Pawlik prezes SMEO, obsługującego m.in. firmy z branży turystycznej i HoReCa. Zatem gdzie jest haczyk i jakie jeszcze są wyzwania tej branży?

Głośne i ciche bankructwa. W tym roku osiem

W ciągu ostatniej dekady w Polsce upadały nawet największe i najbardziej prestiżowe biura podróży, takie jak Triada, Alfa Star czy Orbis Travel. Bankrutowały zazwyczaj w lecie, z setkami klientów przebywających zagranicą. Państwo chcąc w przyszłości wspierać turystów przebywających na wakacjach uruchomiło Turystyczny Fundusz Gwarancyjny.

W tym roku zbankrutowało już osiem lokalnych biur podróży, kolejne dwa wygasiły działalność, a ze wspomnianego funduszu marszałkowie województw (odpowiedzialni za dysponowanie środkami) wypłacili poszkodowanym ok. 2 mln zł. Należy jednak zachować odpowiednią skalę – w Polsce istnieje 4644 biur podróży, a blisko 10 proc. z nich powstało w tym roku, najpewniej zachęcona rosnącą koniunkturą.

Choć ten sezon turystyczny przebiega raczej spokojnie, tendencja jest raczej niepokojąca. Zapytaliśmy biura podróży, właścicieli hoteli, hosteli i pensjonatów oraz restauratorów, jakie są ich największe bolączki i jak wygląda wzajemna współpraca – mówi Michał Pawlik.

Bezsprzecznym wyzwaniem dla biur podróży jest dobre wyczucie (lub kreowanie) trendów wakacyjnych. – Obecnie planujemy dla klientów wyjazdy na pierwszą połowę 2021 roku – mówi Majka Szura, kierująca butikowym biurem podróży Polka Travel.

Jak przebiega współpraca touroperator-hotel? – Organizując wycieczki zawsze rezerwujemy w hotelach 2-3 pokoje więcej, bowiem w przypadku zmiany struktury pokoi (np. zamiast dwuosobowego – dwa jednoosobowe) mamy to. Lista uczestników znana jest na ok. 35 dni przed wycieczką, zatem rezygnacja z dodatkowych pokoi nigdy nie jest problemem – dodaje Szura.

Rezerwacje przez internet zmieniły hotele

To, co wywarło w ostatnich latach największy wpływ na branżę hotelarską, to internetowe serwisy rezerwacyjne jak Booking.com (niekwestionowany lider w Polsce), TripAdvisor, Expedia, Trivago czy Kayak, ale też – w mniejszym stopniu – Airbnb.

Z perspektywy klientów zmiany spowodowane przez te serwisy są zdecydowanie na plus. Od strony usługodawcy – i na plus, i na minus – uważa Marek, menedżer czterogwiazdkowego krakowskiego hotelu.

Nie chodzi tylko o marżę dla pośrednika, która zwyczajowo wynosi pomiędzy 10 a 20 proc. kwoty rezerwacji – w zależności od wielkości miejscowości i jej popularności. – Sami też możemy ją podnieść. Oczywiście im wyższa prowizja, tym lepsze pozycjonowanie w serwisie. Istnieje również możliwość ustawienia prowizji innej dla różnych krajów. Jeżeli zbliża się długi weekend w Niemczech, ustalamy o 5 proc. wyższą prowizję dla obywateli tego kraju – przyznaje właścicielka hostelu w centrum Warszawy. Ceny rosną też w przypadku ewentualnych imprez (Sylwestra, ważnego meczu piłkarskiego czy festiwalu muzycznego), ale prowizja pozostaje niezmienna.

Przy zamówieniu noclegu ze śniadaniem dla dwóch osób w hotelu średniej klasy (trzy gwiazdki) za 250 złotych, do kieszeni serwisu internetowego trafia minimum 40 zł. Co oprócz prowizji tracą hotelarze? – Niektóre serwisy rezerwacyjne oferują transport taksówką z lotniska, przewodników oprowadzających po mieście czy jednodniowe wycieczki do Kopalni Soli w Wieliczce. To również ogranicza sprzedaż tych usług u nas w obiekcie – tłumaczy pan Marek.

Inaczej to widzi pan Tomasz, właściciel niewielkiego pensjonatu w Cieszynie. – Cyfryzacja każdego procesu jest zawsze na plus. Dla mnie plusem jest np. brak rozliczania gotówkowego. A dla gości, którzy dokonują rezerwacji telefonicznej, mamy znacznie lepsze oferty niż te internetowe – przyznaje.

To, co doskwiera przedsiębiorcom z branży hotelarskiej, to również długie terminy płatności. Widzimy to po wzmożonym ruchu na naszej platformie faktoringowej Smeo.pl, przez którą opłacamy przedsiębiorcom takie faktury – mówi Michał Pawlik. – Jeśli rezerwacja trwa od 12 czerwca do 1 lipca, to pieniądze z niektórych systemów rezerwacyjnych dostaniemy dopiero 15 sierpnia – potwierdza pan Tomasz. Co więcej, standardem jest oczekiwanie na płatność od dwóch do trzech miesięcy w przypadku klientów korporacyjnych – np. za zorganizowanie wyjazdu firmowego.

Kuchenne rewolucje

Usługi gastronomiczne to rynek wart 28,6 mld zł (Raport 2018: Rynek gastronomiczny w Polsce) i jednocześnie ten sektor, w którym presji czasu nie wytrzymuje bardzo dużo firm. Według raportu GUS-u w II kwartale 2019 r. zaobserwowano mniejszą o 5,8 proc. liczbę rejestracji działalności w zakwaterowaniu i gastronomii niż rok wcześniej. Jednocześnie odnotowano dwukrotny wzrost liczby upadłości.

Poza wyzwaniami związanymi z przygotowywaniem dań i czystością – dwa lata temu Inspekcja Handlowa wykryła nieprawidłowości w ok. 80 proc. kontrolowanych lokali w polskich kurortach – wyzwaniem dla restauratorów jest zarządzanie finansami.

Zamawiając napoje, pożywienie czy środki czystości, lokale korzystają z różnych dostawców, którzy wystawiają im faktury – jedni prawie codziennie, inni raz na miesiąc. – Niestety w wielu przypadkach wymagana jest płatność od razu, gotówką, co jest bardzo niewygodne. Jednak rozumiem względy, które za tym przemawiają: wszyscy dostawcy informują nas, że niepłacenie przez kontrahentów na czas to ogromny problem. Osobiście chętniej wybieramy podmioty, z którymi możliwe jest inne rozliczenie – mówi Paweł, założyciel modnej warszawskiej restauracji.

Co dostawca to historia, najwygodniej jest więc otrzymywać fakturę przy każdorazowej dostawie i w tym momencie ją opłacać – uważa Jakub, współprowadzący rodzinną restaurację w woj. kujawsko-pomorskim. Jednak w “wysokim sezonie” łatwo się pogubić.

Produkty finansowe, jak kredyty czy leasing, są konieczne dla restauratorów najczęściej tylko w pierwszej fazie działalności. Inwestycje w niezbędne remonty, zaopatrzenie kuchni i reklamę idą w setki tysięcy złotych. – Później, w trakcie prowadzenia działalności, rola tych narzędzi finansowych jest raczej znikoma, choć sprawa może wyglądać inaczej w przypadku sieci oraz molochów – mówi pan Jakub.

Wakacje to ten czas w roku, na który czekają niemal wszyscy. Dla wielu z nas jest to pora wymarzonego urlopu. Brzmi pięknie, jednakże perspektywa wygląda inaczej, kiedy prowadzisz firmę. Sezon wakacyjny to czas urlopowy, który jednak nie dla wszystkich jest powodem do zadowolenia. W czasie gdy pracownicy cieszą się z chwili odpoczynku, przedsiębiorcy dwoją się i troją, aby związać koniec z końcem. Jednak czy zawsze musi tak być?

Wakacje = martwy sezon?

Nastał czas wypoczynku. Uczniowie od dawna odliczali dni do chwili, w której usłyszą ostatni dzwonek. Studenci zdają ostatnie egzaminy, i podobnie jak uczniowie, udają się na zasłużony odpoczynek. Również dorośli decydują się na spędzenie tego okresu z dala od pracy. Ale czy wszyscy? Wakacje przedsiębiorców często są dalekie od ideału. To nie czas odpoczynku, wręcz przeciwnie – jest to czas w którym trzeba pracować ze zdwojoną siłą, aby przetrwać martwy sezon.

Jeśli prowadzimy własną działalność gospodarczą możemy zauważyć różne tendencje na przestrzeni roku. Bywają miesiące, w których przez napływ pracy jesteśmy zmuszeni zatrudnić dodatkowe osoby. Zdarzają się też takie sytuacje, w których nasz zespół nie ma czym się zająć, a my jako właściciele jesteśmy zobowiązany mimo wszystko, zapłacić wynagrodzenie. Stali kontrahenci nie dają nowych zleceń, a pozyskanie nowych graniczy z cudem. O ile nie jesteśmy przedstawicielem branży typowo sezonowej, np. turystycznej, to z punktu widzenia typowego właściciela firmy, wakacje niejednokrotnie przynoszą straty zamiast zysków. Co zrobić, aby tak nie było?

Planowanie to podstawa

Będąc na początku swojej kariery jako przedsiębiorca, nie każdy właściciel firmy może zdawać sobie sprawę z występowania tak zwanego “martwego sezonu”. A tak się składa, że dla wielu branż przypada on właśnie w wakacje. To czas, w którym zarówno klienci, jak i kontrahenci wolą przeznaczyć na odpoczynek, a nie interesy.

Jeśli jesteśmy doświadczonymi przedsiębiorcami, zapewne potrafimy już przewidzieć, w jakim okresie możemy spodziewać się nawału pracy, a kiedy czeka nas zastój. Warto więc każdy rok rozłożyć na miesiące i starannie je zaplanować. Bez takiego podejścia nasza firma nie tylko będzie miała mniejsze szanse na rozwój, ale także może zacząć przynosić straty finansowe..

Wiedząc, że czas wakacyjny w naszej firmie to okres zastoju, warto go zaplanować w taki sposób, aby straty były jak najmniejsze. Już na etapie budowania zespołu warto zwrócić uwagę na występowanie sezonów wzmożonej pracy oraz recesji. Może się okazać, że część pracowników będzie zainteresowana zwiększeniem czasu pracy zimą, wiosną i jesienią, a przeznaczeniem lata na odpoczynek. W ten sposób będzie można odpowiednio spożytkować czas działania pracowników wtedy, kiedy firma najbardziej tego potrzebuje. Takie rozwiązanie przynosi podwójną korzyść – dla pracodawcy i dla pracownika.

Czas na porządki! Nie wiosenne a letnie

Nastały wakacje i część pracowników skorzystała z urlopów. A co z nami i garstką pozostałych? Praca w wakacje też może być produktywna! Możliwe że podczas sezonu wzmożonej pracy do dokumentacji naszej firmy wkradł się chaos. Warto zatem uzupełnić bądź poprawić część dokumentów. Kiedy wszyscy zajęci byli swoimi obowiązkami, a terminy oddania zleceń nieubłaganie goniły, nikt nie myślał o formalnościach. Wszyscy wybierali prace nad projektem, który przynoszącym zysk firmie. Niewdzięczna papierkowa praca została odepchnięta na dalszy plan – na plan, który właśnie nadszedł. Wakacje mogą okazać się idealnym czasem na uporządkowanie wielu spraw w przedsiębiorstwie.

W okresie urlopowym warto również zachęcić pracowników do poszerzenia wiedzy. Nowe ustawy, zmiany w prawie… to tylko część rzeczy jakie pracownicy mogą nadrobić podczas wakacyjnego sezon, który już nie wypada nazywać “martwym”.

Ciężkie czasy

Martwimy się wakacyjnym zastojem? Brakuje nam środków na koncie? Klienci zalegają ze spłatami? Pamiętajmy, że kontrahenci, z którymi współpracujesz są w podobnej sytuacji jak my. Wystawiłeś fakturę, natomiast zapłata jej może nastąpić za tydzień, dwa, a może i za miesiąc. Nasz biznesowy partner prawdopodobnie też zmaga się z podobnymi trudnościami. Rozumiesz to, ale jednak nie możesz powiedzieć pracownikom, że wypłaty będą opóźnione ze względu na mniejszą liczbę zleceń i chwilowy brak płynności finansowej. Jako pracodawca musisz wypłacić wynagrodzenia na czas! W przeciwnym razie nasi najlepsi specjaliści wybiorą ofertę pracy u konkurencji. Nasza firma nie dość, że zostanie pozbawiona płynności finansowej, to także wyspecjalizowanych pracowników, dzięki którym odniosła sukces. Co więc zrobić w takiej sytuacji?

Banki kuszą atrakcyjnymi kredytami? Złożymy wniosek o kredyt, otrzymamy pozytywną decyzję i zapłacimy pracownikom wynagrodzenie. Brzmi idealnie, z tym że raty kredytu będziemy musieli spłacać przez kolejne lata. Dodatkowe obciążenie dla firmy może skutkować brakiem środków na rozwój. Interes stanie w miejscu. Czy możemy sobie na to pozwolić?

Jest jeszcze inne rozwiązanie. Z pomocą przychodzi usługa faktoringu. O jej przewadze nad kredytem pisaliśmy już na naszym blogu w artykule “Kredyt obrotowy a faktoring”. Czym jest faktoring? Najprościej mówiąc to sprzedanie faktury firmie faktoringowej. Jeśli wystawiłeś kontrahentowi fakturę z odroczonym terminem płatności, wynoszącym np. 30 dni, jej skan bądź zdjęcie wysyłasz firmie faktoringowej, z którą zdecydowałeś się nawiązać współpracę. Faktor niezwłocznie wypłaca nam ustaloną procentową wartość faktury. Dzięki faktoringowi płynność finansowa zostaje zapewniona nawet podczas „martwego sezonu” wakacyjnego.

Jeśli prowadzisz działalność gospodarczą, jednym z Twoich obowiązków jest opłacanie tzw. składek ZUS, czyli składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Wysokość składek ZUS dla przedsiębiorcy jest co roku waloryzowana i w 2020 r. wzrośnie nawet o 127 zł w porównaniu do 2019 r.

Ile wynoszą składki ZUS dla przedsiębiorcy?

Prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą musisz opłacać składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Składki społeczne (emerytalna, rentowa, wypadkowa) i na ubezpieczenie zdrowotne są obowiązkowe, czyli nie możesz z nich zrezygnować. Dobrowolna jest jedynie składka chorobowa.

Wysokość składki ZUS przedsiębiorcy zależy głównie od dwóch zmiennych:

  • przeciętnego wynagrodzenia za pracę,
  • minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Podstawę do naliczenia składek ZUS w przypadku standardowych składek stanowi 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia prognozowanego na dany rok. W przypadku składek opłacanych na zasadach preferencyjnych – wysokość minimalnego wynagrodzenia w danym roku.

Nowe składki ZUS 2020

Według prognozy zawartej w ustawie budżetowej na 2020 rok, przeciętne wynagrodzenie w 2020 roku wzrośnie o niemal 10 proc. – do 5 227 zł brutto z 4 765 zł w 2019 r. Podstawę wymiaru składek ZUS stanowić będzie 60 proc. tej kwoty, czyli 3136,20 zł. W praktyce oznacza to, że minimalne składki ZUS przedsiębiorców wzrosną o 9,7 proc., a dokładnie o 127 zł.

Minimalne składki ZUS w 2020 r.:

  • Składka emerytalna – 612,19 zł (wzrost o 54,11 zł w porównaniu z rokiem 2019 r.)
  • Składka rentowa – 250,90 zł (wzrost o 22,18 zł)
  • Składka na Fundusz Pracy – 76,84 zł (wzrost o 6,79 zł)
  • Składka chorobowa – 76,84 zł (wzrost o 6,79 zł)
  • Składka wypadkowa – 52,37 zł (wzrost o 4,62 zł)

Łącznie składki wyniosą 1069,14 zł a musisz doliczyć do nich jeszcze składkę zdrowotną.

Składka zdrowotna

Wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne dla przedsiębiorców zależy od przeciętnego wynagrodzenia – a dokładnie 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia – w sektorze przedsiębiorców w IV kwartale roku poprzedniego. Dlatego oficjalną wysokość składki zdrowotnej w 2020 roku poznamy dopiero w styczniu 2020.

Ale biorąc pod uwagę zmiany wysokości składki zdrowotnej w poprzednich latach, możemy założyć, że w przyszłym roku składka zdrowotna wzrośnie do poziomu ok. 360-375 zł.

Mała firma mały ZUS

Od 2019 r. firmy o małych obrotach płacą ZUS od faktycznie osiągniętego przychodu a nie od jednakowej dla wszystkich podstawy wymiaru, którą stanowi 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia.

Z takiej formy skorzystać mogą jednak przedsiębiorcy, których łączny obrót z działalności gospodarczej w poprzednim roku nie przekracza 30-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. Aktualnie jest to 63 000 zł, na 2020 r. będzie zaś co najmniej 73 500 zł. Odpowiada to średnim obrotom miesięcznym 5 250 zł (za rok ubiegły) i 6 125 zł – w roku bieżącym.

Jeśli zadeklarowałeś płacenie małego ZUS-u, musisz go samodzielnie wyliczyć. Podstawą do wyliczenia składki jest przeciętny miesięczny przychód z poprzedniego roku. UWAGA: Przychód, a nie dochód! Aby nie popełnić podstawowego błędu, przeczytaj ten artykuł.

Ulga na start

Zaczynając prowadzić działalność gospodarczą możesz skorzystać z ulgi na start i przez pierwsze 6 miesięcy opłacać tylko składkę zdrowotną. Obecnie wynosi ona 342,32 zł miesięcznie. Jak wspominaliśmy wyżej, w 2020 r. wzrośnie ona do ok. 375 zł.

Po upływie pół roku przedsiębiorcy zobligowani są do opłacania wszystkich składek, oprócz składki na Fundusz Pracy, ale przez kolejne 24 miesiące mogą korzystać ze stawek preferencyjnych. Płacą wtedy ZUS naliczany od podstawy 30 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a nie 60 proc. jak ma to miejsce po 30. miesiącu działalności. Podstawa wymiaru składek w 2020 będzie wynosiła 735,00 zł, a minimalne stawki kolejno:

  • Składka emerytalna – 143,37 zł
  • Składka rentowa – 58,80 zł
  • Składka chorobowa – 18,01 zł (dobrowolna)
  • Składka wypadkowa – 12,27

Suma składek daje kwotę 232,55 zł. Do tego musisz doliczyć składkę zdrowotną ok. 375 zł. Łącznie kwota składek na ubezpieczenie społeczne (ze składką chorobową) i zdrowotne na preferencyjnych zasadach wyniesie ok. 600 zł.

 

Zatory płatnicze – szczególnie dotkliwe dla małych i średnich firm – to nie tylko polska specjalność. Jak europejskie kraje radzą sobie z niesolidnymi kontrahentami? Jakie szanse na skuteczne egzekwowanie należności dają przepisy – zarówno unijne, jak i polskie? Czy jest coś, co można podpatrzeć u naszych europejskich sąsiadów?
Problem zatorów płatniczych jest na tyle poważny, że nie można go zostawić tzw. niewidzialnej ręce rynku czy też liczyć na to, że temat sam się ureguluje. Tak się nie stanie.

Ściślej mówiąc – bez zewnętrznej ingerencji, praktyki pozostaną niezmienne. Kultura biznesowa jest narzucana przez silniejszych graczy. Zadaniem regulatorów jest stawać w obronie tych słabszych podmiotów. Ingerencja, zarówno na poziomie unijnym jak i krajowym, jest więc uzasadniona. I tu wchodzimy w aspekty prawne – ponieważ podstawowym narzędziem regulowania praktyk stosowanych przez firmy wobec siebie są właśnie przepisy. I unijne, i krajowe. Zacznijmy od ich krótkiego omówienia.

Przepisy unijne

W 2013 roku weszła w życie ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, stanowiąca implementację dyrektywy unijnej nr 2011/7/UE. Dyrektywa o terminach zapłaty wzięła na celownik długie – nierzadko sięgające kilku miesięcy – terminy zapłaty, często narzucane małym i średnim przedsiębiorcom przez potężnych nabywców.

Zgodnie z dyrektywą, termin płatności nie powinien być dłuższy niż 60 dni. Przepisy dopuszczają wydłużenie terminu zapłaty, ale jest to możliwe wyłącznie w sytuacjach szczególnych. Konkretnie – pod warunkiem, że wydłużenie to nie jest „rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela”. Ale oczywiście to sformułowanie jest nieostre i dowodzenie, że coś było “rażąco nieuczciwe” prawdopodobnie doprowadzi nas do sądu.

Jeśli kupujący przekona kontrahenta do zastosowania dłuższego terminu płatności, powinien liczyć się z większymi kosztami. Po upływie 30. dnia od daty wystawienia faktury wierzycielowi przysługuje prawo do naliczenia odsetek ustawowych – i to za okres od dnia spełnienia świadczenia aż do chwili faktycznego dokonania zapłaty.

Jeżeli nabywcą jest podmiot publiczny, dopuszczalne okresy na uregulowanie należności są jeszcze krótsze – od 30 do 60 dni, bez możliwości dodatkowego przedłużenia.

(Martwe) prawo do rekompensaty

Dyrektywa unijna oprócz regulowania terminów płatności, zagwarantowała też ustawowo prawo do rekompensaty dla wierzyciela. Wynosi ona równowartość 40 euro, jednak jeśli koszty windykacji okazują się wyższe – dłużnik ma obowiązek pokryć je na podstawie przedstawionych przez wierzyciela faktur. Podstawowa rekompensata – owe 40 euro – przysługuje także w przypadku, kiedy wierzyciel nie poniósł żadnych kosztów związanych z windykacją.

Wszystko super, ale czy ktoś korzysta z prawa do rekompensaty? Świadomość tego mechanizmu wciąż jest na bardzo niskim poziomie wśród europejskich przedsiębiorców. W 2018 roku wiedziało o niej 28 proc., obecnie 29 proc. Co ciekawe, nawet te firmy, które wiedzą o prawie do rekompensaty, niechętnie z niego korzystają. 57 proc. nigdy nie skorzystała z tego udogodnienia. Nieco ponad ⅓ skorzystało z niego przynajmniej raz.

Regulacja ta na rynku polskim jest w zasadzie nieznana, a w praktyce martwa. Według European Payment Report 2019 przedsiębiorcy przede wszystkim oczekują krajowych regulacji.

Polskie prawo

W maju 2019 r. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy przeciwdziałającej zatorom płatniczym, której główne założenia to m.in.:

  • skrócenie terminów zapłaty,
  • uprawnienie prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) do ścigania dużych przedsiębiorstw generujących największe zatory,
  • obowiązek dla największych firm raportowania do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT) swoich praktyk płatniczych,
  • ulga na złe długi w PIT i CIT (na wzór tej w VAT).

Jeśli prace w parlamencie pójdą sprawnie, to ustawa zacznie obowiązywać już od 1 stycznia 2020 roku.

Jak podkreśla wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marek Niedużak odpowiedzialny za prace nad projektem, przygotowując go wzorem były inne kraje unijne – m.in. Wielka Brytania, Francja, Irlandia i Holandia. Jak nietrudno się domyślić, praktyki w krajach unijnych znacznie się od siebie różnią. Duńczycy sami regulują rynek przez działalność prywatnych rejestrów dłużników. W Hiszpanii takich organizacji brak, a sprawy opóźnień po prostu kieruje się do sądu. We Francji latem rozpoczyna się gehenna dla małych firm obsługujących wielkich klientów… W Niemczech największy krajowy bank uruchomił faktoring. Spójrzmy więc, jak w tych krajach zdyscyplinowani są przedsiębiorcy.

Podpatrzone w Danii

Duńscy przedsiębiorcy starają się walczyć z długami… na własną rękę. Nie potrzebują do tego wsparcia państwa – takiego oczekiwałoby jedynie 24 proc. przedsiębiorców (45 proc. w całej UE). – „Wyznaczamy niezbyt długie terminy płatności: 7, 14 lub 30 dni. Tydzień po terminie płatności wysyłamy pierwsze, wręcz przyjacielskie przypomnienie – w końcu nasz kontrahent mógł po prostu przeoczyć fakturę lub wyjechać na wakacje. Jeśli płatność nadal nie nadchodzi, najlepiej wynająć wyspecjalizowaną firmę prawniczą. To dość kosztowne, ale najskuteczniejsze” – mówi Jakob Kemp Hessellund kierujący duńską agencją PR Kemp & Kjær.

Co ciekawe, w przypadku dużych opóźnień Duńczycy też wolą brać sprawy w swoje ręce, a nie polegać na zewnętrznych urzędach. Istnieją prywatne firmy prowadzące rejestry dłużników, jak międzynarodowy Experian. Ci, którzy na takich listach się znajdą, nie mają większych szans np. na uzyskanie kredytu lub pożyczki. Umieszcza się tam niepłacących, którzy nie zanegowali faktury “w stosownym czasie”.

„Warto wiedzieć, że jeżeli otrzymamy fakturę, ale mamy wobec niej pewne wątpliwości, chcemy coś zmienić, to – o ile nie jest to oczywista próba oszustwa – musimy oficjalnie zgłosić taką chęć “dyskusji” w ciągu jednego tygodnia (właśnie to jest ten “stosowny czas”). W innym wypadku może być pewni na 99 proc. przegrania sprawy, jeżeli trafi ona do duńskiego sądu” – dzieli się informacją Kemp Hessellund.

Podpatrzone we Francji

We Francji termin zapłaty w transakcjach handlowych jest ustalony na 30 dni. Strony mogą wydłużyć ten termin do 60 dni.

We francuskim kodeksie handlowym przewidziane są sankcje za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących terminów płatności. Kary administracyjne zostały ustalone na wysokim poziomie – to nawet 75 tysięcy euro w przypadku osoby fizycznej oraz 2 miliony euro w przypadku osoby prawnej. Organem właściwym do nakładania tych kar jest Dyrekcja Generalna ds. Konkurencji, Konsumentów i Kontroli Nadużyć Finansowych. Informacja o karze jest publikowana na koszt ukaranego.

Ale opóźnione płatności to norma. Im większa firma, tym większe opóźnienia. Mniejsze firmy płacą z około 10-12 dniową zwłoką. Przeciętnie opóźnienie dla korporacji wynosi 15 dni. „Zwłaszcza teraz, kiedy duże firmy cieszą się wakacjami, często “zapominają” o płatnościach faktur. Podobnie jak w okresie Bożego Narodzenia. W tym czasie dużo się mówi o tym temacie, bo stanowi realny problem dla mniejszych podmiotów” – mówi Anthony Courtat z francuskiej firmy Com’I/O.

Podpatrzone w Holandii

Tu obowiązuje nawet krótszy, bo 30-dniowy termin zapłaty. Co ciekawe, dla umów zawartych przed 1 lipca 2017 r. z terminem płatności dłuższym niż 60 dni, termin automatycznie został przekształcony w 30-dniowy. Holenderski ustawodawca zdecydował się zatem na daleko idącą ingerencję w obowiązujące umowy – wprowadził bowiem wyjątek zarówno od zasady swobody umów, jak i zasad przewidywalności i stabilności prawa cywilnego.

Dodatkowo, w przypadku zapłaty w terminie powyżej 30 dni, holenderskie firmy mogą dochodzić odsetek, a roszczenia te podlegają przedawnieniu po upływie 5 lat, czyli stosunkowo długim okresie.

Podpatrzone w Wielkiej Brytanii

Na Wyspach wprowadzono przepisy nakazujące części brytyjskich spółek publikowanie dwa razy w roku sprawozdań informujących o ich praktykach płatniczych. Prawdopodobnie to właśnie na tej regulacji wzorują się autorzy polskiego projektu ustawy, gdy planują obowiązek raportowania.

Obowiązek publikowania sprawozdań informujących o praktykach płatniczych obejmuje duże firmy, spełniające co najmniej dwa z następujących kryteriów:

  • roczny obrót ponad 36 mln GBP netto,
  • suma bilansowa netto ponad 18 mln GBP,
  • ponad 250 pracowników.

Zgodnie z nowymi przepisami, duży przedsiębiorca jest zobowiązany do publikowania informacji o warunkach płatności, procedur rozstrzygania sporów dot. płatności, średniego czasu koniecznego do zapłaty faktury, odsetek faktur
niezapłaconych w terminie, zdolności do e-fakturowania.

„Jeśli ktoś nie płaci, pierwszym krokiem jest sięgnięcie po mediację. Jeżeli ona nie pomoże, mamy wiele opcji. Przy niskich kwotach (do 10 tys. funtów w Anglii, 5 tys. w Szkocji i 3 tys. w Irlandii Północnej) można udać się do sądu ds. drobnych roszczeń [tzw. small claims court] – ale trzeba się liczyć z dodatkowymi opłatami. Przy większych zaległościach w pierwszej kolejności warto sięgnąć po profesjonalną pomoc prawną” – radzi Kate Hartley z brytyjskiego Carrot Communications.

Podpatrzone w Irlandii

Wdrażając dyrektywę 2011/7/EU, ustawodawca irlandzki zdecydował się na wprowadzenie dodatkowego mechanizmu dyscyplinującego dłużników niewywiązujących się ze swoich zobowiązań pieniężnych. Mechanizm ten polega na przyznaniu wierzycielowi uprawnienia do żądania rekompensaty w zamian za koszty odzyskiwania należności, przy czym kwota ta różnicuje się w zależności od wysokości należności głównej.

Przepisy irlandzkie przewidują trzy stopnie rekompensaty:
40 euro – w przypadku, gdy należność główna nie przekracza 1.000 euro;
70 euro – w przypadku należności pomiędzy 1.000 a 10.000 euro;
100 euro – w przypadku należności przekraczających 10.000 euro.

Podpatrzone w Niemczech

Niemcy uchodzą za kraj przyjazny przedsiębiorcom. Według European Payment Report 2018 średni czas oczekiwania na płatność z faktury wynosi 24 dni. (Ile w Polsce? Poznaj całą analizę klikając tutaj). Rzeczywistość jednak bywa różna: „Od ostatniego roku jeden z największych banków w Niemczech – Deutche Bank – oferuje faktoring polegający na wykupywaniu faktury i wzięciu na siebie wszelkich problemów związanych z należnością. Znam przedsiębiorców, którzy są zadowoleni z tego rozwiązania” – podpowiada Christoph Hausel kierujący agencją PR & Design Element C.

Jak sobie tymczasem radzić?

Na pewno warto przed każdym podpisaniem umowy dokładnie prześwietlić kontrahenta. Wizja wysokiego wynagrodzenia za nasz towar czy usługi nie może uśpić naszej czujności.

W przypadku, gdy nasz kontrahent wynegocjował z nami długie terminy płatności – warto rozważyć skorzystanie z usługi ubezpieczenia faktury, odsetek lub faktoringu (https://smeo.pl/blog/rozwoj-biznesu/dlugie-terminy-platnosci/).

***
Słowniczek ang: – deferred payment terms, payments backlogs

Źródła:

*Cytaty pochodzą od kierujących zagranicznymi agencjami marketingowymi zrzeszonymi w sieci Enterie.

Jednolity Plik Kontrolny, który wraz z art. 193a ordynacji podatkowej, wszedł do naszego systemu prawnego 1 lipca 2016 r., przedstawił nowoczesny model przeprowadzania weryfikacji skarbowych. Przedsiębiorcy często krytykowali nowe zasady, ponieważ wiązało się to z dodatkowymi obowiązkami. Jednak nie wszyscy są zobowiązani do wysyłania JPK. Jak jest w przypadku mikroprzedsiębiorców? To kolejny obowiązek, który muszą spełnić, ale również dodatkowe udogodnienia. Jakie?

Po co został wprowadzony Jednolity Plik Kontrolny?

Od stycznia 2018 roku każdy czynny podatniki VAT musi co miesiąc przesyłać do urzędu skarbowego plik JPK_VAT. Zgodnie z założeniami Ministerstwa Finansów, Jednolity Plik Kontrolny (JPK), ma za zadanie ułatwić oraz zmniejszyć kontrolę skarbową przedsiębiorców, dać większy wgląd w sprzedaż i utrudnić wyłudzenia skarbowe.

Dzięki JPK w prosty sposób można wykonywać tzw. weryfikacje krzyżowe (kontrolę czy suma podatków z otrzymanych faktur jest równa sumie podatków z faktur wystawionych) jednocześnie w wielu firmach, i to bez wysyłania kontrolera podatkowego. JPK przynosi korzyści przede wszystkim administracji skarbowej, która teraz błyskawicznie może wykonać prace analizujące oraz kontrolne.

Dostęp do uporządkowanych informacji pozwala na natychmiastowe wykrywanie nieprawidłowości i przyspiesza wszelkie obliczenia. JPK pozwala efektywnie zapobiegać takim działaniom jak wyłudzenia VAT lub unikanie podatków.

Kim jest mikroprzedsiębiorca?

Zgodnie z art. 7 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 6 marca 2018 r. mikroprzedsiębiorca to osoba prowadząca działalność gospodarczą, która w przynajmniej jednym spośród dwóch ostatnich lat obrotowych spełniła razem dwa warunki:

  • zatrudniała średniorocznie mniej niż 10 osób,
  • uzyskała roczny obrót netto ze sprzedaży produktów, materiałów oraz usług i akcji nieprzekraczający 2 milionów euro.
    Wyliczenia wartości na określony rok, dokonuje się według przeciętnego kursu z ostatniego dnia roku dotychczasowego.

Mikroprzedsiębiorcy wysyłają JPK od 1 stycznia 2018 roku.

Co w praktyce oznacza wprowadzenie JPK? Korzyści dla przedsiębiorców i nie tylko

JPK to nie tylko przykry obowiązek, to również pewne korzyści dla przedsiębiorców – zwłaszcza tych początkujących, którzy nie znają w pełni przepisów. Dzięki obowiązkowi sporządzania i wysyłania JPK do urzędu – mikroprzedsiębiorcy mają większą kontrolę nad swoim biznesem.JPK ma ułatwić prowadzenie wewnętrznych audytów zapewniających rozpoznanie potencjalnych wad w prowadzeniu ksiąg skarbowych. Zagwarantuje to podatnikowi ciągłe obserwowanie sytuacji ekonomicznej i łatwiejsze monitorowanie prac zarówno wewnętrznych księgowych w firmie, jak i zewnętrznego biura księgowego. Przyda się to szczególnie najmniejszym przedsiębiorcom prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze, których często nie stać na zatrudnienie specjalisty na etat. Małe firmy często stają przed dużymi wyzwaniami – o tym, jak prowadzić księgowość w małej firmie pisaliśmy już na naszym blogu.

Zgodnie z założeniami, Jednolite Pliki Kontrolne mają mieć dobry wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw, ponieważ pozwalają na wykonanie wewnętrznych przeglądów w celu zdiagnozowania błędów księgowych. Dzięki temu, przedsiębiorcy będą mogli nieustannie monitorować sytuację własnego przedsiębiorstwa. W praktyce bywa jednak różnie. Coraz częściej pojawiają się głosy, że JPK to kolejny, niepotrzebny obowiązek nakładany na firmy.

Wprowadzenie Jednolitych Plików Kontrolnych to również ogromne udogodnienie dla urzędów skarbowych, ponieważ pozwala na sprawniejsze pozyskiwanie informacji skarbowych, jak również ujednolicenie oraz szybsze wykonywanie prac kontrolnych oraz monitorujących. Wprowadzenie JPK przyczyni się również do ujednolicenia procedur, umożliwiając skuteczne administrowanie zespołami wykonującymi prace kontrolne. Zastosowanie JPK na wszelkich strukturach będzie miało mimo wszystko dobry wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw.

Faktoring – sposób na usunięcie ryzyka utraty płynności finansowej

Faktoring zapewnia płynność finansową. Po sprzedaży produktów lub usług, firma (faktorant) powinna wystawić kontrahentowi fakturę rozliczeniową. Aby skrócić czas oczekiwania na płatność, przedsiębiorca może zwrócić się o pomoc do firmy faktoringowej takiej jak SMEO (faktora), która niemal natychmiastowo zapłaci należne środki, pomniejszone o prowizję. Kontrahent tymczasem reguluje finansowe należności oraz opłaca wystawioną fakturę bezpośrednio do faktora.

Faktoring jako źródło finansowania pozwoli również polepszyć bilans przedsiębiorstwa, ponieważ należności zamieniane są od razu na środki wspomagające konto bankowe firmy. W ten sposób przedsiębiorstwo może dalej działać a jego zdolność finansowa nie jest zagrożona – faktoring nie powoduje zadłużenia w odróżnieniu od kredytu. Ma środki zarówno na rozwój, jak i na spłatę własnych zobowiązań, również tych wobec urzędu skarbowego. Ogromną korzyścią faktoringu jest usunięcie ryzyka utraty płynności finansowej, spowodowanej opóźnieniami w spłacie faktur.

Faktoring to coraz popularniejsza metoda finansowania, która jest dostępna również dla mniejszych firm, które nie zawsze mogą pozwolić sobie na kredyt bankowy. Warto dodać, że koszty związane z faktoringiem można umieścić w KPiR i zaliczyć je do wydatków firmowych. O innych wydatkach, które można wrzucić w koszty pisaliśmy już na naszym blogu.

Złóż wniosek online