Strefa klienta Zaloguj się do: Panelu faktoringu Panelu pożyczki

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Nasz doradca wkrótce się z Tobą skontaktuje.
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Wkrótce się z Tobą skontaktujemy.

Dziękujemy za umówienie spotkania!

Na wskazany adres e-mail wysłaliśmy zaproszenie
na spotkanie on-line. Do zobaczenia!
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za subskrypcję naszego newslettera!

Będziesz otrzymywać informacje o SMEO. Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Jeśli prowadzisz działalność gospodarczą, jednym z Twoich obowiązków jest opłacanie tzw. składek ZUS, czyli składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Wysokość składek ZUS dla przedsiębiorcy jest co roku waloryzowana i w 2020 r. wzrośnie nawet o 127 zł w porównaniu do 2019 r.

Ile wynoszą składki ZUS dla przedsiębiorcy?

Prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą musisz opłacać składki do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Składki społeczne (emerytalna, rentowa, wypadkowa) i na ubezpieczenie zdrowotne są obowiązkowe, czyli nie możesz z nich zrezygnować. Dobrowolna jest jedynie składka chorobowa.

Wysokość składki ZUS przedsiębiorcy zależy głównie od dwóch zmiennych:

  • przeciętnego wynagrodzenia za pracę,
  • minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Podstawę do naliczenia składek ZUS w przypadku standardowych składek stanowi 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia prognozowanego na dany rok. W przypadku składek opłacanych na zasadach preferencyjnych – wysokość minimalnego wynagrodzenia w danym roku.

Nowe składki ZUS 2020

Według prognozy zawartej w ustawie budżetowej na 2020 rok, przeciętne wynagrodzenie w 2020 roku wzrośnie o niemal 10 proc. – do 5 227 zł brutto z 4 765 zł w 2019 r. Podstawę wymiaru składek ZUS stanowić będzie 60 proc. tej kwoty, czyli 3136,20 zł. W praktyce oznacza to, że minimalne składki ZUS przedsiębiorców wzrosną o 9,7 proc., a dokładnie o 127 zł.

Minimalne składki ZUS w 2020 r.:

  • Składka emerytalna – 612,19 zł (wzrost o 54,11 zł w porównaniu z rokiem 2019 r.)
  • Składka rentowa – 250,90 zł (wzrost o 22,18 zł)
  • Składka na Fundusz Pracy – 76,84 zł (wzrost o 6,79 zł)
  • Składka chorobowa – 76,84 zł (wzrost o 6,79 zł)
  • Składka wypadkowa – 52,37 zł (wzrost o 4,62 zł)

Łącznie składki wyniosą 1069,14 zł a musisz doliczyć do nich jeszcze składkę zdrowotną.

Składka zdrowotna

Wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne dla przedsiębiorców zależy od przeciętnego wynagrodzenia – a dokładnie 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia – w sektorze przedsiębiorców w IV kwartale roku poprzedniego. Dlatego oficjalną wysokość składki zdrowotnej w 2020 roku poznamy dopiero w styczniu 2020.

Ale biorąc pod uwagę zmiany wysokości składki zdrowotnej w poprzednich latach, możemy założyć, że w przyszłym roku składka zdrowotna wzrośnie do poziomu ok. 360-375 zł.

Mała firma mały ZUS

Od 2019 r. firmy o małych obrotach płacą ZUS od faktycznie osiągniętego przychodu a nie od jednakowej dla wszystkich podstawy wymiaru, którą stanowi 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia.

Z takiej formy skorzystać mogą jednak przedsiębiorcy, których łączny obrót z działalności gospodarczej w poprzednim roku nie przekracza 30-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. Aktualnie jest to 63 000 zł, na 2020 r. będzie zaś co najmniej 73 500 zł. Odpowiada to średnim obrotom miesięcznym 5 250 zł (za rok ubiegły) i 6 125 zł – w roku bieżącym.

Jeśli zadeklarowałeś płacenie małego ZUS-u, musisz go samodzielnie wyliczyć. Podstawą do wyliczenia składki jest przeciętny miesięczny przychód z poprzedniego roku. UWAGA: Przychód, a nie dochód! Aby nie popełnić podstawowego błędu, przeczytaj ten artykuł.

Ulga na start

Zaczynając prowadzić działalność gospodarczą możesz skorzystać z ulgi na start i przez pierwsze 6 miesięcy opłacać tylko składkę zdrowotną. Obecnie wynosi ona 342,32 zł miesięcznie. Jak wspominaliśmy wyżej, w 2020 r. wzrośnie ona do ok. 375 zł.

Po upływie pół roku przedsiębiorcy zobligowani są do opłacania wszystkich składek, oprócz składki na Fundusz Pracy, ale przez kolejne 24 miesiące mogą korzystać ze stawek preferencyjnych. Płacą wtedy ZUS naliczany od podstawy 30 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a nie 60 proc. jak ma to miejsce po 30. miesiącu działalności. Podstawa wymiaru składek w 2020 będzie wynosiła 735,00 zł, a minimalne stawki kolejno:

  • Składka emerytalna – 143,37 zł
  • Składka rentowa – 58,80 zł
  • Składka chorobowa – 18,01 zł (dobrowolna)
  • Składka wypadkowa – 12,27

Suma składek daje kwotę 232,55 zł. Do tego musisz doliczyć składkę zdrowotną ok. 375 zł. Łącznie kwota składek na ubezpieczenie społeczne (ze składką chorobową) i zdrowotne na preferencyjnych zasadach wyniesie ok. 600 zł.

 

Zatory płatnicze – szczególnie dotkliwe dla małych i średnich firm – to nie tylko polska specjalność. Jak europejskie kraje radzą sobie z niesolidnymi kontrahentami? Jakie szanse na skuteczne egzekwowanie należności dają przepisy – zarówno unijne, jak i polskie? Czy jest coś, co można podpatrzeć u naszych europejskich sąsiadów?
Problem zatorów płatniczych jest na tyle poważny, że nie można go zostawić tzw. niewidzialnej ręce rynku czy też liczyć na to, że temat sam się ureguluje. Tak się nie stanie.

Ściślej mówiąc – bez zewnętrznej ingerencji, praktyki pozostaną niezmienne. Kultura biznesowa jest narzucana przez silniejszych graczy. Zadaniem regulatorów jest stawać w obronie tych słabszych podmiotów. Ingerencja, zarówno na poziomie unijnym jak i krajowym, jest więc uzasadniona. I tu wchodzimy w aspekty prawne – ponieważ podstawowym narzędziem regulowania praktyk stosowanych przez firmy wobec siebie są właśnie przepisy. I unijne, i krajowe. Zacznijmy od ich krótkiego omówienia.

Przepisy unijne

W 2013 roku weszła w życie ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, stanowiąca implementację dyrektywy unijnej nr 2011/7/UE. Dyrektywa o terminach zapłaty wzięła na celownik długie – nierzadko sięgające kilku miesięcy – terminy zapłaty, często narzucane małym i średnim przedsiębiorcom przez potężnych nabywców.

Zgodnie z dyrektywą, termin płatności nie powinien być dłuższy niż 60 dni. Przepisy dopuszczają wydłużenie terminu zapłaty, ale jest to możliwe wyłącznie w sytuacjach szczególnych. Konkretnie – pod warunkiem, że wydłużenie to nie jest „rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela”. Ale oczywiście to sformułowanie jest nieostre i dowodzenie, że coś było “rażąco nieuczciwe” prawdopodobnie doprowadzi nas do sądu.

Jeśli kupujący przekona kontrahenta do zastosowania dłuższego terminu płatności, powinien liczyć się z większymi kosztami. Po upływie 30. dnia od daty wystawienia faktury wierzycielowi przysługuje prawo do naliczenia odsetek ustawowych – i to za okres od dnia spełnienia świadczenia aż do chwili faktycznego dokonania zapłaty.

Jeżeli nabywcą jest podmiot publiczny, dopuszczalne okresy na uregulowanie należności są jeszcze krótsze – od 30 do 60 dni, bez możliwości dodatkowego przedłużenia.

(Martwe) prawo do rekompensaty

Dyrektywa unijna oprócz regulowania terminów płatności, zagwarantowała też ustawowo prawo do rekompensaty dla wierzyciela. Wynosi ona równowartość 40 euro, jednak jeśli koszty windykacji okazują się wyższe – dłużnik ma obowiązek pokryć je na podstawie przedstawionych przez wierzyciela faktur. Podstawowa rekompensata – owe 40 euro – przysługuje także w przypadku, kiedy wierzyciel nie poniósł żadnych kosztów związanych z windykacją.

Wszystko super, ale czy ktoś korzysta z prawa do rekompensaty? Świadomość tego mechanizmu wciąż jest na bardzo niskim poziomie wśród europejskich przedsiębiorców. W 2018 roku wiedziało o niej 28 proc., obecnie 29 proc. Co ciekawe, nawet te firmy, które wiedzą o prawie do rekompensaty, niechętnie z niego korzystają. 57 proc. nigdy nie skorzystała z tego udogodnienia. Nieco ponad ⅓ skorzystało z niego przynajmniej raz.

Regulacja ta na rynku polskim jest w zasadzie nieznana, a w praktyce martwa. Według European Payment Report 2019 przedsiębiorcy przede wszystkim oczekują krajowych regulacji.

Polskie prawo

W maju 2019 r. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy przeciwdziałającej zatorom płatniczym, której główne założenia to m.in.:

  • skrócenie terminów zapłaty,
  • uprawnienie prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) do ścigania dużych przedsiębiorstw generujących największe zatory,
  • obowiązek dla największych firm raportowania do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT) swoich praktyk płatniczych,
  • ulga na złe długi w PIT i CIT (na wzór tej w VAT).

Jeśli prace w parlamencie pójdą sprawnie, to ustawa zacznie obowiązywać już od 1 stycznia 2020 roku.

Jak podkreśla wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marek Niedużak odpowiedzialny za prace nad projektem, przygotowując go wzorem były inne kraje unijne – m.in. Wielka Brytania, Francja, Irlandia i Holandia. Jak nietrudno się domyślić, praktyki w krajach unijnych znacznie się od siebie różnią. Duńczycy sami regulują rynek przez działalność prywatnych rejestrów dłużników. W Hiszpanii takich organizacji brak, a sprawy opóźnień po prostu kieruje się do sądu. We Francji latem rozpoczyna się gehenna dla małych firm obsługujących wielkich klientów… W Niemczech największy krajowy bank uruchomił faktoring. Spójrzmy więc, jak w tych krajach zdyscyplinowani są przedsiębiorcy.

Podpatrzone w Danii

Duńscy przedsiębiorcy starają się walczyć z długami… na własną rękę. Nie potrzebują do tego wsparcia państwa – takiego oczekiwałoby jedynie 24 proc. przedsiębiorców (45 proc. w całej UE). – „Wyznaczamy niezbyt długie terminy płatności: 7, 14 lub 30 dni. Tydzień po terminie płatności wysyłamy pierwsze, wręcz przyjacielskie przypomnienie – w końcu nasz kontrahent mógł po prostu przeoczyć fakturę lub wyjechać na wakacje. Jeśli płatność nadal nie nadchodzi, najlepiej wynająć wyspecjalizowaną firmę prawniczą. To dość kosztowne, ale najskuteczniejsze” – mówi Jakob Kemp Hessellund kierujący duńską agencją PR Kemp & Kjær.

Co ciekawe, w przypadku dużych opóźnień Duńczycy też wolą brać sprawy w swoje ręce, a nie polegać na zewnętrznych urzędach. Istnieją prywatne firmy prowadzące rejestry dłużników, jak międzynarodowy Experian. Ci, którzy na takich listach się znajdą, nie mają większych szans np. na uzyskanie kredytu lub pożyczki. Umieszcza się tam niepłacących, którzy nie zanegowali faktury “w stosownym czasie”.

„Warto wiedzieć, że jeżeli otrzymamy fakturę, ale mamy wobec niej pewne wątpliwości, chcemy coś zmienić, to – o ile nie jest to oczywista próba oszustwa – musimy oficjalnie zgłosić taką chęć “dyskusji” w ciągu jednego tygodnia (właśnie to jest ten “stosowny czas”). W innym wypadku może być pewni na 99 proc. przegrania sprawy, jeżeli trafi ona do duńskiego sądu” – dzieli się informacją Kemp Hessellund.

Podpatrzone we Francji

We Francji termin zapłaty w transakcjach handlowych jest ustalony na 30 dni. Strony mogą wydłużyć ten termin do 60 dni.

We francuskim kodeksie handlowym przewidziane są sankcje za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących terminów płatności. Kary administracyjne zostały ustalone na wysokim poziomie – to nawet 75 tysięcy euro w przypadku osoby fizycznej oraz 2 miliony euro w przypadku osoby prawnej. Organem właściwym do nakładania tych kar jest Dyrekcja Generalna ds. Konkurencji, Konsumentów i Kontroli Nadużyć Finansowych. Informacja o karze jest publikowana na koszt ukaranego.

Ale opóźnione płatności to norma. Im większa firma, tym większe opóźnienia. Mniejsze firmy płacą z około 10-12 dniową zwłoką. Przeciętnie opóźnienie dla korporacji wynosi 15 dni. „Zwłaszcza teraz, kiedy duże firmy cieszą się wakacjami, często “zapominają” o płatnościach faktur. Podobnie jak w okresie Bożego Narodzenia. W tym czasie dużo się mówi o tym temacie, bo stanowi realny problem dla mniejszych podmiotów” – mówi Anthony Courtat z francuskiej firmy Com’I/O.

Podpatrzone w Holandii

Tu obowiązuje nawet krótszy, bo 30-dniowy termin zapłaty. Co ciekawe, dla umów zawartych przed 1 lipca 2017 r. z terminem płatności dłuższym niż 60 dni, termin automatycznie został przekształcony w 30-dniowy. Holenderski ustawodawca zdecydował się zatem na daleko idącą ingerencję w obowiązujące umowy – wprowadził bowiem wyjątek zarówno od zasady swobody umów, jak i zasad przewidywalności i stabilności prawa cywilnego.

Dodatkowo, w przypadku zapłaty w terminie powyżej 30 dni, holenderskie firmy mogą dochodzić odsetek, a roszczenia te podlegają przedawnieniu po upływie 5 lat, czyli stosunkowo długim okresie.

Podpatrzone w Wielkiej Brytanii

Na Wyspach wprowadzono przepisy nakazujące części brytyjskich spółek publikowanie dwa razy w roku sprawozdań informujących o ich praktykach płatniczych. Prawdopodobnie to właśnie na tej regulacji wzorują się autorzy polskiego projektu ustawy, gdy planują obowiązek raportowania.

Obowiązek publikowania sprawozdań informujących o praktykach płatniczych obejmuje duże firmy, spełniające co najmniej dwa z następujących kryteriów:

  • roczny obrót ponad 36 mln GBP netto,
  • suma bilansowa netto ponad 18 mln GBP,
  • ponad 250 pracowników.

Zgodnie z nowymi przepisami, duży przedsiębiorca jest zobowiązany do publikowania informacji o warunkach płatności, procedur rozstrzygania sporów dot. płatności, średniego czasu koniecznego do zapłaty faktury, odsetek faktur
niezapłaconych w terminie, zdolności do e-fakturowania.

„Jeśli ktoś nie płaci, pierwszym krokiem jest sięgnięcie po mediację. Jeżeli ona nie pomoże, mamy wiele opcji. Przy niskich kwotach (do 10 tys. funtów w Anglii, 5 tys. w Szkocji i 3 tys. w Irlandii Północnej) można udać się do sądu ds. drobnych roszczeń [tzw. small claims court] – ale trzeba się liczyć z dodatkowymi opłatami. Przy większych zaległościach w pierwszej kolejności warto sięgnąć po profesjonalną pomoc prawną” – radzi Kate Hartley z brytyjskiego Carrot Communications.

Podpatrzone w Irlandii

Wdrażając dyrektywę 2011/7/EU, ustawodawca irlandzki zdecydował się na wprowadzenie dodatkowego mechanizmu dyscyplinującego dłużników niewywiązujących się ze swoich zobowiązań pieniężnych. Mechanizm ten polega na przyznaniu wierzycielowi uprawnienia do żądania rekompensaty w zamian za koszty odzyskiwania należności, przy czym kwota ta różnicuje się w zależności od wysokości należności głównej.

Przepisy irlandzkie przewidują trzy stopnie rekompensaty:
40 euro – w przypadku, gdy należność główna nie przekracza 1.000 euro;
70 euro – w przypadku należności pomiędzy 1.000 a 10.000 euro;
100 euro – w przypadku należności przekraczających 10.000 euro.

Podpatrzone w Niemczech

Niemcy uchodzą za kraj przyjazny przedsiębiorcom. Według European Payment Report 2018 średni czas oczekiwania na płatność z faktury wynosi 24 dni. (Ile w Polsce? Poznaj całą analizę klikając tutaj). Rzeczywistość jednak bywa różna: „Od ostatniego roku jeden z największych banków w Niemczech – Deutche Bank – oferuje faktoring polegający na wykupywaniu faktury i wzięciu na siebie wszelkich problemów związanych z należnością. Znam przedsiębiorców, którzy są zadowoleni z tego rozwiązania” – podpowiada Christoph Hausel kierujący agencją PR & Design Element C.

Jak sobie tymczasem radzić?

Na pewno warto przed każdym podpisaniem umowy dokładnie prześwietlić kontrahenta. Wizja wysokiego wynagrodzenia za nasz towar czy usługi nie może uśpić naszej czujności.

W przypadku, gdy nasz kontrahent wynegocjował z nami długie terminy płatności – warto rozważyć skorzystanie z usługi ubezpieczenia faktury, odsetek lub faktoringu (https://smeo.pl/blog/rozwoj-biznesu/dlugie-terminy-platnosci/).

***
Słowniczek ang: – deferred payment terms, payments backlogs

Źródła:

*Cytaty pochodzą od kierujących zagranicznymi agencjami marketingowymi zrzeszonymi w sieci Enterie.

Jednolity Plik Kontrolny, który wraz z art. 193a ordynacji podatkowej, wszedł do naszego systemu prawnego 1 lipca 2016 r., przedstawił nowoczesny model przeprowadzania weryfikacji skarbowych. Przedsiębiorcy często krytykowali nowe zasady, ponieważ wiązało się to z dodatkowymi obowiązkami. Jednak nie wszyscy są zobowiązani do wysyłania JPK. Jak jest w przypadku mikroprzedsiębiorców? To kolejny obowiązek, który muszą spełnić, ale również dodatkowe udogodnienia. Jakie?

Po co został wprowadzony Jednolity Plik Kontrolny?

Od stycznia 2018 roku każdy czynny podatniki VAT musi co miesiąc przesyłać do urzędu skarbowego plik JPK_VAT. Zgodnie z założeniami Ministerstwa Finansów, Jednolity Plik Kontrolny (JPK), ma za zadanie ułatwić oraz zmniejszyć kontrolę skarbową przedsiębiorców, dać większy wgląd w sprzedaż i utrudnić wyłudzenia skarbowe.

Dzięki JPK w prosty sposób można wykonywać tzw. weryfikacje krzyżowe (kontrolę czy suma podatków z otrzymanych faktur jest równa sumie podatków z faktur wystawionych) jednocześnie w wielu firmach, i to bez wysyłania kontrolera podatkowego. JPK przynosi korzyści przede wszystkim administracji skarbowej, która teraz błyskawicznie może wykonać prace analizujące oraz kontrolne.

Dostęp do uporządkowanych informacji pozwala na natychmiastowe wykrywanie nieprawidłowości i przyspiesza wszelkie obliczenia. JPK pozwala efektywnie zapobiegać takim działaniom jak wyłudzenia VAT lub unikanie podatków.

Kim jest mikroprzedsiębiorca?

Zgodnie z art. 7 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 6 marca 2018 r. mikroprzedsiębiorca to osoba prowadząca działalność gospodarczą, która w przynajmniej jednym spośród dwóch ostatnich lat obrotowych spełniła razem dwa warunki:

  • zatrudniała średniorocznie mniej niż 10 osób,
  • uzyskała roczny obrót netto ze sprzedaży produktów, materiałów oraz usług i akcji nieprzekraczający 2 milionów euro.
    Wyliczenia wartości na określony rok, dokonuje się według przeciętnego kursu z ostatniego dnia roku dotychczasowego.

Mikroprzedsiębiorcy wysyłają JPK od 1 stycznia 2018 roku.

Co w praktyce oznacza wprowadzenie JPK? Korzyści dla przedsiębiorców i nie tylko

JPK to nie tylko przykry obowiązek, to również pewne korzyści dla przedsiębiorców – zwłaszcza tych początkujących, którzy nie znają w pełni przepisów. Dzięki obowiązkowi sporządzania i wysyłania JPK do urzędu – mikroprzedsiębiorcy mają większą kontrolę nad swoim biznesem.JPK ma ułatwić prowadzenie wewnętrznych audytów zapewniających rozpoznanie potencjalnych wad w prowadzeniu ksiąg skarbowych. Zagwarantuje to podatnikowi ciągłe obserwowanie sytuacji ekonomicznej i łatwiejsze monitorowanie prac zarówno wewnętrznych księgowych w firmie, jak i zewnętrznego biura księgowego. Przyda się to szczególnie najmniejszym przedsiębiorcom prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze, których często nie stać na zatrudnienie specjalisty na etat. Małe firmy często stają przed dużymi wyzwaniami – o tym, jak prowadzić księgowość w małej firmie pisaliśmy już na naszym blogu.

Zgodnie z założeniami, Jednolite Pliki Kontrolne mają mieć dobry wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw, ponieważ pozwalają na wykonanie wewnętrznych przeglądów w celu zdiagnozowania błędów księgowych. Dzięki temu, przedsiębiorcy będą mogli nieustannie monitorować sytuację własnego przedsiębiorstwa. W praktyce bywa jednak różnie. Coraz częściej pojawiają się głosy, że JPK to kolejny, niepotrzebny obowiązek nakładany na firmy.

Wprowadzenie Jednolitych Plików Kontrolnych to również ogromne udogodnienie dla urzędów skarbowych, ponieważ pozwala na sprawniejsze pozyskiwanie informacji skarbowych, jak również ujednolicenie oraz szybsze wykonywanie prac kontrolnych oraz monitorujących. Wprowadzenie JPK przyczyni się również do ujednolicenia procedur, umożliwiając skuteczne administrowanie zespołami wykonującymi prace kontrolne. Zastosowanie JPK na wszelkich strukturach będzie miało mimo wszystko dobry wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw.

Faktoring – sposób na usunięcie ryzyka utraty płynności finansowej

Faktoring zapewnia płynność finansową. Po sprzedaży produktów lub usług, firma (faktorant) powinna wystawić kontrahentowi fakturę rozliczeniową. Aby skrócić czas oczekiwania na płatność, przedsiębiorca może zwrócić się o pomoc do firmy faktoringowej takiej jak SMEO (faktora), która niemal natychmiastowo zapłaci należne środki, pomniejszone o prowizję. Kontrahent tymczasem reguluje finansowe należności oraz opłaca wystawioną fakturę bezpośrednio do faktora.

Faktoring jako źródło finansowania pozwoli również polepszyć bilans przedsiębiorstwa, ponieważ należności zamieniane są od razu na środki wspomagające konto bankowe firmy. W ten sposób przedsiębiorstwo może dalej działać a jego zdolność finansowa nie jest zagrożona – faktoring nie powoduje zadłużenia w odróżnieniu od kredytu. Ma środki zarówno na rozwój, jak i na spłatę własnych zobowiązań, również tych wobec urzędu skarbowego. Ogromną korzyścią faktoringu jest usunięcie ryzyka utraty płynności finansowej, spowodowanej opóźnieniami w spłacie faktur.

Faktoring to coraz popularniejsza metoda finansowania, która jest dostępna również dla mniejszych firm, które nie zawsze mogą pozwolić sobie na kredyt bankowy. Warto dodać, że koszty związane z faktoringiem można umieścić w KPiR i zaliczyć je do wydatków firmowych. O innych wydatkach, które można wrzucić w koszty pisaliśmy już na naszym blogu.

Globalizacja i wzrost gospodarczy sprzyjają inwestowaniu na rynku. Rosnąca konkurencja zmusza więc do umacniania pozycji swojej marki. Jak się okazuje – podstawową trudnością, z którą mierzą się hotelarze to znalezienie odpowiednio wykwalifikowanego zespołu, bo to w głównej mierze od niego zależy jakość usług. Przed jakimi innymi wyzwaniami stają właściciele polskich hoteli?

Branża hotelarska ma się dobrze, jednak poradzą sobie tylko najsilniejsi

Wydawnictwo BROG B2B pod redakcją magazynu Świat Hoteli przygotowuje każdego roku raport branżowy. Okazuje się, że ostatnie lata, w tym rok 2018, były łaskawy dla hotelarzy. W całej Polsce odnotowano aż 8% skok zysków w porównaniu z rokiem 2017, a na pierwszy kwartał 2019 roku zaplanowano budowę aż 77 nowych obiektów w całym kraju.

Chociaż biznes hotelarski nadal ma w naszym kraju ogromne perspektywy wzrostu, o czym świadczą wyrastające niczym grzyby po deszczu następne hotele, to zbyt prężny rozwój branży, może doprowadzić do sytuacji nierównowagi rynkowej, w której poziom podaży przewyższy poziom popytu. Doprowadzi to do sytuacji, w której najmniejsze hotele stracą swoich klientów na rzecz większych sieci, które będą miały możliwość odpowiedniej obsługi większej liczby klientów.

Warto pamiętać również o tym, że polskie firmy często stają przed dużymi wyzwaniami, a ostatnie lata wcale nie są dla nich łaskawe, o czym pisaliśmy już w innym artykule – “Jak radzą sobie małe i średnie firmy w Polsce” .

Czy jest ratunek dla mniejszych hoteli? Tak! To inwestycja w zasoby ludzkie.

Sektor pracy w hotelarstwie – skąd biorą się problemy?

Powodów kłopotów personalnych w branży hotelarskiej jest kilka. Pierwszym jest sytuacja gospodarcza w kraju, w którym przedsiębiorców często nie stać na wyższe wynagrodzenie. Pomimo wzrostu minimalnego wynagrodzenia, pensje często nadal są o wiele niższe niż w krajach zachodnich. Wiąże się to z kolejnym problemem – praca w hotelarstwie jest wymagająca – to stałe obowiązki polegające na wychodzeniu naprzeciw wygórowanym oczekiwaniom gości i pracą zmianową, również w nocy, w weekendy i święta. Polscy pracownicy coraz rzadziej decydują się na takie warunki pracy przy minimalnym wynagrodzeniu.

Sytuacja wygląda nieco inaczej w większych sieciach, które stać na wyższe wynagrodzenia. Jednak tam często problemem są wysokie oczekiwania i skomplikowane mechanizmy rekrutacji.

Jak sprawić, żeby praca w hotelu była przyjemnością?

Praca w hotelu często jest schematyczna i męcząca. Hotelarze zapominają o elementach tak zwanego employer brandingu – idei, w myśl której zadowolony pracownik to sposób na udany biznes. Szkoląc personel należy pamiętać o tym, aby uświadamiać pracownikom, że każde, nawet codzienne czynności, takiej jak dokonywanie rezerwacji, mają bezpośredni wpływ na wizerunek hotelu.

Recepcjonista nie powinien spędzać czasu na recepcji z przymusu, patrząc przy tym na zegarek i wyczekując końca zmiany. Taka osoba powinna traktować swój zawód jak powołanie. Czasem jednak to poczucie misji trzeba w pracowniku wzbudzić. Jak to zrobić? Uświadamiając mu wagę jego działań i nastawienia do pracy. Pomogą specjalne szkolenia i odpowiedni system motywacyjny. Jako właściciel lub menedżer hotelu musisz pamiętać o tym, że znudzony lub zdenerwowany i niezmotywowany pracownik będzie jedynie odstraszał gości – a dbanie o ich zadowolenie jest najważniejsze.

Hotele muszą dopasować się do klientów i pracowników

Kolejnym wyzwaniem będzie przystosowanie form działania branży do zmiany pokoleniowej XYZ. Pokolenie tzw. Millenialsów już w najbliższych latach będzie stanowiło przeważającą część zarówno wśród pracowników, jak i hotelowych gości. Mają oni odmienne nastawienie do podróży i usług – podróżują częściej, są niezwykle mobilni, błyskawicznie podejmują decyzje, poszukują emocji oraz autentyczności, i błyskawicznie się nudzą. Równocześnie są mniej lojalni w stosunku do pracodawców i tradycji. Dlatego nowoczesne hotele powinny iść z duchem czasu i dopasowywać swoje oferty oraz warunki zatrudnienia do nowego pokolenia.

W hotelach brakuje wykwalifikowanego personelu

Kolejne wyzwanie to utrzymanie odpowiedniej kadry. Branża hotelarska ma wyraźny problem nie tylko z przyciągnięciem młodych pracowników, ale również z utrzymaniem tych z długim stażem. Doświadczenie w tej branży jest niezwykle istotne. O ile w przypadku menedżerów problem jest mniejszy, tak ze świecą można szukać odpowiednio wykwalifikowanej pokojówki, kelnera, czy recepcjonisty. Z braku rąk do pracy, administratorzy obiektów zatrudniają osoby bez doświadczenia lub kwalifikacji. Ma to negatywny wpływ na jakość obsługi.

Wyzwaniem dla branży hotelarskiej w Polsce będzie pokonanie trudności na rynku pracy. Zmiany demograficzne – starzenie się społeczeństwa oraz duża emigracja zarobkowa młodych ludzi, powoduje spadek liczby osób aktywnych zawodowo. Z kolei ogromna rotacja, szczególnie na niższych stanowiskach, może być zabójcza dla hotelu. Jak temu zaradzić? Rozwiązaniem mogą być wyższe płace i systemy motywacyjne, które niestety wiążą się z wyższymi kosztami utrzymania obiektów. Może być to szczególnie trudne ponieważ coraz więcej firm zgłasza problemy z płynnością finansową, których najczęstszym powodem jest zaleganie przez kontrahentów z płatnością faktur w terminie. Takie niedogodność spotykają również branżę hotelarską

Faktoring – dobra inwestycja w rozwój

Faktoring jest usługą finansową dzięki której pieniądze “zamrożone” w długoterminowych fakturach, dostajesz wcześniej. Klient, którym może być np. firma hotelarska, przesyła swoje faktury sprzedażowe faktorowi, takiemu jak SMEO, aby ten sfinansował je już w 15 min. Mogą być to na przykład faktury wystawione innym firmom, które zarezerwowały noclegi dla pracowników, zorganizowały szkolenia lub spotkania służbowe na terenie obiektu. Więcej o działaniu tego finansowania dowiesz się z artykułu: “Co to jest faktoring i jak można wykorzystać go w biznesie”

Otrzymane środki można od razu zainwestować w rozwój i rozbudowę, w tym na przykład na rozwiązanie problemów kadrowych. Zobacz jeszcze 5 innych (najczęstszych) sytuacji, kiedy faktoring opłaca się najbardziej.

Tylko dwie z kilkudziesięciu agencji marketingowych, eventowych i PR-owych nie spotkało się z zaległymi płatnościami od swoich klientów. Ankieta przeprowadzona przez SMEO pokazuje, że branża uważana za łatwą i lukratywną też boryka się problemami finansowymi.“Nikt nie płaci nam w terminie. Dosłownie nikt” – to tylko jedna z kilkudziesięciu odpowiedzi na ankietę przygotowaną przez fintech SMEO, oferujący usługę faktoringu online. Blisko połowa zarządzających agencjami marketingowymi zapytanych o doświadczenia z nieterminowym regulowaniem płatności przez klientów i partnerów biznesowych stwierdza, że takie sytuacje utrudniają lub znacznie utrudniają im prowadzenie biznesu.

Opracowanie: SMEO.pl

Opracowanie: SMEO.plUdzielane anonimowo odpowiedzi dotyczące skali problemu pokazują, że potrafi być ona poważna: “Po otrzymaniu podziękowań za dobrą realizację klient nie zapłacił”, “Przelew poszedł wczoraj rano i idzie już od tygodnia. I to pewnie wina mojego banku.”  “Kontrahent spóźniający się z zapłatą ponad 30 dni, nie odbierając telefonu i nieodpowiadający na na e-maile, po otrzymaniu pocztą wezwania do zapłaty poczuł się urażony, argumentując iż 30 dni opóźnienia w tej branży to standard i w ogóle o co chodzi i kończymy współpracę”.

– Coraz więcej firm korzysta ze wsparcia marketingowego świadczonego przez profesjonalne agencje i osiąga dzięki niemu sukcesy. Niestety wiele z nich wciąż traktuje tego rodzaju usługi jako dodatek do “prawdziwego” biznesu i umieszcza je na końcu listy priorytetów, także jeśli chodzi o kolejność płatności. W końcu faktura za prowadzenie mediów społecznościowych to nie zaległy rachunek za prąd, którego zignorowanie grozi odcięciem zasilania. W razie zerwania współpracy nieuczciwy zleceniodawca nie powinien mieć problemu z czasowym prowadzeniem tego rodzaju działań we własnym zakresie, dlatego standardem w branży kreatywnej jest niepłacenie na czas – komentuje Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO.

Zatory płatnicze to branżowy standard

Zebrane w ankiecie opinie osób decyzyjnych z agencji reklamowych, eventowych, software house’ów i agencji PR na temat czasu oczekiwania na zapłatę burzą mit łatwej i przyjemnej branży. Wynika z nich, że w sektorze kreatywnym zarówno ustawowe jak i zawarte w umowie terminy płatności nie dają gwarancji otrzymania pieniędzy na czas.

“Zapłata 400 dni po terminie płatności”; “Ponad rok czekania na mały przelew od gigantycznej firmy, całkowity brak uregulowania faktury i zamknięcie biznesu klienta z niemożnością windykacji (polski system prawny wciąż wymaga opłacenia podatku za nieopłaconą fakturę)” – to kilka z zebranych komentarzy.

Aż 2/3 ankietowanych wielokrotnie miało problem z wyegzekwowaniem terminowej zapłaty od kontrahenta w ciągu ostatnich 6 miesięcy.

Opracowanie: SMEO.pl

Opracowanie: SMEO.pl– Właściciele agencji są świadomi, że muszą mieć sporą poduszkę finansową, by prowadzić biznes w często nieprzewidywalnych warunkach. Aby uniknąć problemów z płynnością, dywersyfikują swoje przychody pracując dla wielu klientów jednocześnie. Gdy większość z nich wymaga czasowo większego zaangażowanie, agencje mogą mieć kłopot ze skupieniem się na każdym z nich w wystarczającym stopniu. Oba te zjawiska faworyzują dużych graczy i podcinają skrzydła działającym nieszablonowo, początkującym agencjom – zauważa Michał Pawlik.

image_processing20190701-12117-1fexqfm.jpg

– Co ciekawe kreatywność w tej branży rzadko dotyczy radzenia sobie z zatorami płatniczymi. Tylko co trzeci ankietowany wykorzystuje narzędzia finansowe do poprawy płynności swojej firmy. Jedną z nich może być faktoring, czyli natychmiastowe opłacanie faktur przez firmy faktoringowe – mówi prezes SMEO.

Szczegóły dot. ankiety zaprezentowano we wpisie blogowym na www.smeo.pl.

SMEO to innowacyjna firma z sektora Financial Technology (FinTech) dostarczającafaktoring online dla małych i średnich przedsiębiorstw. To usługa, która zapewnia im szybki dostęp do kapitału poprzez natychmiastowe finansowanie faktur przychodowych i pomaga w utrzymaniu płynności finansowej.

SMEO zostało stworzone w 2017 r. przez zespół profesjonalistów z branży bankowej i faktoringowej. Członkowie kadry zarządzającej SMEO zbudowali dotychczas od podstaw już dwie inne spółki faktoringowe: Idea Money oraz NFG. 

image_processing20190701-3034-xte5rv.png

Terminy przychód i dochód brzmią podobnie, oznaczają jednak zupełnie co innego. Określeń tych nie powinno się używać wymiennie, ponieważ mogą wprowadzić w błąd ocenę sytuacji finansowej firmy. Firma może mieć ogromne przychody i jednocześnie być pod kreską.
Najprościej rzecz ujmując, przychód to wszystkie kwoty należne firmie, czyli łączna wartość sprzedaży dóbr, towarów i usług. Gdy od przychodu odejmujemy wydatki firmy, czyli koszty uzyskania przychodu, otrzymamy dochód.

Jeśli kwota dochodu wychodzi na minusie określamy ją jako strata. Czy strata w firmie oznacza złą sytuację? Niekoniecznie. Dużo firm stara się nie wykazywać dochodu, poprzez podnoszenie kosztów przychodów, by uniknąć płacenie podatku dochodowego. Ale o tym później.

Co jeszcze musisz wiedzieć o przychodzie?

  • Przychód liczy się sumując należne kwoty netto, czyli bez naliczonego podatku VAT. Nie nalicza się również do przychodu udzielonych bonifikat, skont oraz wartości zwróconych produktów.
  • Przychód i dochód oblicza się w konkretnym okresie, zazwyczaj miesięcznie, kwartalnie i rocznie.
  • Wszystkie czynności prawne, które prowadzą do powstania przychodu z pozarolniczej działalności gospodarczej dla podmiotu są opisane w art. 14 ust. 1 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Koszty uzyskania przychodu

Koszty uzyskania przychodu to wydatki, które firma musiała ponieść w celu uzyskania przychodu, zachowania lub zabezpieczenia źródła przychodów. Innymi słowami, to środki, które wydałeś, by firma mogła działać, towary były sprzedawane, a usługi świadczone.

Wysokość kosztów jest istotna z tego względu, że obniża dochód, a co za tym idzie, naliczony podatek dochodowy.

Żeby móc odliczyć koszty od uzyskanego przychodu musisz mieć dokumenty potwierdzające wydatek. Najczęściej jest to faktura, rachunek czy umowa.

Nie wszystkie poniesione wydatki możesz zaliczyć do kosztów – muszą być one związane z działalnością firmy i nie mogą być wymienione w negatywnym katalogu kosztów w art. 23 ustawy o PIT. Wszelkie prywatne płatności na firmowym koncie mogą zwrócić uwagę czujnych oczu urzędu skarbowego. Powinieneś być też ostrożny z budżetem na cele reprezentacyjne – według interpretacji prawa nie stanowią one kosztów uzyskania przychodu.

Sprawdź jakie wydatki można bezpiecznie wrzucić w koszty firmy

Obowiązki podatkowe wynikające z powstania przychodu i dochodu

Jeśli wystawiasz faktury, to przychód powstaje w momencie jej wystawienia, a nie rzeczywistej płatności. Dlatego jeśli fakturę wystawiłeś z datą czerwcową, mimo tego, że termin płatności przypada na następny miesiąc i sama płatność nastąpiła już w lipcu, kwota netto z faktury liczy się na poczet przychodu w czerwcu.

Ta sama czerwcowa faktura powoduje powstanie obowiązku podatkowego i odprowadzenia VAT (chyba, że jesteś nievatowcem lub dotyczą Cię wyjątki od tej reguły). Oraz, jeśli poniesione koszty są mniejsze niż osiągnięty łączny przychód i firma uzyskuje w tym miesiącu dochód, masz obowiązek zapłacić podatek dochodowy. Nawet jeśli tego dochodu nie widać na Twoim koncie firmowym.

I tu mogą powstać problemy w płynnością finansową. Jeśli nie posiadasz odpowiedniej poduszki finansowej, a swoim klientom wystawiasz fakturę z długim terminem płatności lub – co gorsza – zwlekają Ci z terminowymi płatnościami, może Ci zabraknąć środków na opłacenie nie tylko pracowników i podwykonawców, ale też i należnych podatków.

Jak ratować się w takiej sytuacji? Możesz na przykład skorzystać z faktoringu.

Co warto wiedzieć o dochodzie?

  • Odejmując od przychodu koszty jego uzyskania otrzymujemy dochód brutto.
  • Dochód netto, czyli kwota, która realnie zostaje na koncie firmy lub powinna zostać, gdy wszyscy klienci zapłacą, po odjęciu podatku dochodowego.
  • Podatku dochodowego ani podatku od usług i towarów (VAT) nie można wrzucić w koszty.

Czy warto mieć dochód?

Wielu przedsiębiorców stara się tak kalkulować koszty, by nie wykazać dochodu i nie musieć płacić podatku dochodowego. Czy zatem posiadanie dochodu jest dla firmy pożądane czy konieczne?

Z jednej strony, przedsiębiorstwo nie musi mieć dochodu, by funkcjonować – może uzyskiwać odpowiedni przychód, który będzie pokrywać wynagrodzenie pracowników, koszty prowadzenia firmy, należności dla podwykonawców i firma będzie wychodzić na zero. Z drugiej strony to właśnie dochód świadczy o wartości firmy, o tym, że działa sprawnie i zarabia na siebie, gromadząc środki na inwestycje lub poduszkę finansową na gorsze miesiące.

Wcale nie jesteśmy mistrzami Europy w czekaniu na przelew za wykonaną usługę. Na głowę biją nas Portugalczycy, którzy na opłacenie faktury oczekują średnio 65 dni. Najmniej cierpliwości potrzeba za to przedsiębiorcom z Łotwy i Estonii – należne im pieniądze dostają w niecałe trzy tygodnie. Gdzie na tle innych europejskich krajów plasuje się Polska?

60 dni. Tyle na uregulowanie zobowiązań płatniczych mają przedsiębiorstwa znajdujące się w Unii Europejskiej. Przynajmniej w teorii – według dyrektywy 2011/7/EU wprowadzonej już dobrych kilka lat temu. W Polsce potwierdza go stosowna ustawa z 2013 r.

Jednak poza prawnymi terminami płacenia faktur duże znaczenie ma też zwyczajowa praktyka w poszczególnych krajach. Pokazuje ona, że przedsiębiorcy w jednych miejscach mogą być bardziej skrupulatni niż w Polsce w regulowaniu zobowiązań płatniczych, za to w innych podchodzą do tych spraw z dużo większą beztroską.

Myślisz o prowadzeniu biznesu za granicą? Zastanów się

Zaczynasz prowadzić biznes za granicą? Wydaje Ci się, że najgorsze już za Tobą, bo rozwijałeś/aś firmę w Polsce? Spodziewasz się, że w innym kraju zastaniesz środowisko sprzyjające prowadzeniu firmy?

Niemałym i niemiłym zaskoczeniem może być dla Ciebie sytuacja, w której na pieniądze od partnera z Francji lub Włoch przyjdzie Ci poczekać dłużej niż kiedykolwiek na polskim rynku. A statystycznie rzecz ujmując, te pieniądze wpłyną o – odpowiednio – 9 lub 23 dni później, niż w Polsce.

Długie terminy płatności podcinają skrzydła małym i średnim przedsiębiorcom. Co więcej, według badania “Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce” aż 63% mikrofirm w ciągu ostatnich dwóch lat doświadczyło sytuacji, w której nie uzyskało płatności za dostarczony produkt lub usługę. Nie należy jednak się spodziewać, że za granicą będzie pod tym względem łatwiej. Lepiej poszukać dobrego sposobu na zachowanie płynności finansowej – takim może być np. faktoring. Co to jest i jak z niego skorzystać? Kliknij, sprawdź sam i odbierz zniżkę dla nowych klientów.

Gdzie najwyższe restrykcje?

Niemcy to jeden z krajów, który wprowadził bardziej restrykcyjne terminy opłacania faktur od unijnych. Zgodnie z tamtejszą ustawą przeciwko opóźnieniom w płatnościach, firmy mają tylko 30 dni kalendarzowych na przekazanie należności swoim kontrahentom. Podobnie jest w:

  • Wielkiej Brytanii,
  • Francji,
  • Włoszech,
  • Belgii,
  • Szwecji.

Z kolei przy 60-dniowym terminie pozostały m. in. Austria, Holandia i Polska.

Warto przy tym zauważyć, że w większości krajów przepisy zostawiają przedsiębiorcom furtkę, pozwalając wydłużyć ten termin, jeśli obie strony transakcji uzgodnią to w umowie.

Na faktyczny czas oczekiwania na płatność w poszczególnych krajach wpływ mają też uwarunkowania gospodarcze i społeczne, a także technologiczne, np. ogólny poziom cyfryzacji. W efekcie, jak wynika z badania z szwedzkiej Intrum Justitia opublikowanego w analizie “European Payment Report 2018”, w Austrii mimo ustawowych dwóch miesięcy na dokonanie płatności, przedsiębiorca dostaje swoje pieniądze średnio w 24 dni. Z kolei hiszpańska firma musi na nie poczekać aż 56 dni, choć przepisy sugerują, że powinna mieć je na koncie prawie miesiąc wcześniej.

Szybka Północ, niespieszne Południe

  • Największą cierpliwością w oczekiwaniu na przelew muszą się wykazać firmy działające na rynkach południowoeuropejskich. Najsłabszy wynik osiągnęły Portugalia (65 dni) Włochy (56), Bośnia i Hercegowina (56), Chorwacja (43), Francja (42) i Grecja (40).
  • Na przeciwnym biegunie Europy – dosłownie i w przenośni – znalazły się kraje północy: Łotwa (18 dni), Estonia (19), Irlandia (20), Dania (24), Norwegia (25), Finlandia (25), choć należy zauważyć, że w czołówce zestawienia znajdziemy również Niemcy (24) i kilka krajów Europy Środkowej np. Słowację (23).
  • Jako Polacy plasujemy się w środku stawki.
  • Z wynikiem 33 dni wypadamy odrobinę lepiej od europejskiej średniej, która wynosi 34 dni.

Poza interesującymi liczbami raport wskazuje, że przedsiębiorcy w krajach spoza czołówki zestawienia, m.in. z Polski, deklarują, że zatrudniliby więcej osób, gdyby nie musieli liczyć się utratą płynności finansowej przez opóźnione płatności. Nie czekając, aż Polska podskoczy w rankingu, mogą zrealizować ten cel korzystając z rozwiązań takich jak faktoring.
Przykładowo we Włoszech, które w tym zestawieniu wypadają gorzej niż Polska, większość firm korzysta powszechnie z różnych form zabezpieczenia przed płatnościami realizowanymi z dużym opóźnieniem.

Terminy płatności w Europie. RANKING

Oto jak wygląda deklarowany czas oczekiwania na płatność w relacji między dwiema firmami w europejskich krajach wg ponad 9 tys. przedsiębiorców, którzy wzięli udział w powstaniu “European Payment Report 2018”:

Kto zapewni najwyższą pensję minimalną? Kto obniży, a kto podniesie VAT, PIT i CIT? Która partia po dojściu do władzy wprowadzi euro? Eksperci polskiego fintechu SMEO prześwietlili programy wyborcze największych polskich partii pod kątem obietnic dla przedsiębiorców.

W jednym polskie partie polityczne są zgodne: obecnie nie należy zmieniać waluty i wprowadzać euro. Przed ostatnimi eurowyborami zadeklarowali tak wszyscy – od prawa do lewa. Centrum Edukacji Obywatelskiej zapytało o to na potrzeby tzw. Latarnika Wyborczego. To ankieta przesyłana do komitetów wyborczych. Na podstawie odpowiedzi opracowywany jest test preferencji wyborczych.

Jednak niewiele pytań prezentowanych na www.latarnikwyborczy.pl dotyczy kwestii ekonomicznych i takich, które wydają się kluczowe z punktu widzenia prowadzenia firmy. Eksperci z firmy faktoringowej SMEO postanowili stworzyć więc „Latarnik przedsiębiorcy”. Przeanalizowali programy partii, a tam gdzie brakowało jakichkolwiek danych, wypowiedzi prominentnych pomysłów.

– Podejście do euro łączy polityków. Reszta kwestii istotnych dla MŚP i jednoosobowych firm ich dzieli – mówi Michał Pawlik, prezes SMEO, firmy faktoringowej dla małych i średnich firm. – Niektóre pomysły, np. związane z uproszczeniem stawek za ZUS, wydają się interesujące. Niektóre wpisują się w populistyczne licytowanie się na rozdawnictwo pieniędzy, którymi tak naprawdę się nie dysponuje. Jako przedsiębiorcy powinniśmy poznać programy partii dla biznesu, co ułatwia ta analiza SMEO – dodaje Pawlik.

Płaca minimalna – czyli kto „da” więcej

Większość polityków opowiada się za podnoszeniem minimalnej pensji. Wyłamuje się z tego Janusz Korwin-Mikke, który w przyszłości chciałby zupełnie zlikwidować obowiązkową minimalną pensję. Premier Morawiecki ostatnio chwalił się podniesieniem najniższej w Polsce pensji do 2 450 zł brutto w 2020 roku. Sojusz Lewicy Demokratycznej w 2017 r. (program „Przywróćmy normalność”) deklarował, że płaca minimalna powinna wynosić 2500 zł miesięcznie, więc podczas zbliżającej się kampanii wyborczej można spodziewać się podniesienia tej kwoty. Wiosna mówi o 2 700 zł (z progresywną pensją rok do roku). O 50 zł przebija ją Platforma Obywatelska. Ostatnia z partii proponuje nieco bardziej skomplikowane rozwiązanie, zbliżone do programu 500+. W ramach projektu „Wyższe płace” państwo dopłacałoby wszystkim, którzy zarabiają mniej niż 4 500 zł. Im mniejsza pensja, tym wyższa miesięczna dopłata – aż do 500 zł przy najniższej (obecnej) krajowej 2 250 zł.

Jak wypadamy na tle Europy? Plasujemy się mniej więcej w środku stawki – właśnie do takiej grupy zakwalifikował nas w styczniu Eurostat. W Bułgarii minimalna pensja wynosi ok. 1220 zł miesięcznie, a w Luksemburgu ok. 8 800 zł.


ZUS – czyli kto „da” mniej?

Prócz opóźniających się płatności chyba nic nie elektryzuje polskich przedsiębiorców bardziej niż rodzimy system emerytalny. Najbardziej przejrzysta wydaje się oferta programowa PSL. W zależności od miesięcznego dochodu obowiązywałyby tylko dwie stawki ZUS: 500 i 1000 zł. Ludowcy opowiadają się też za 100-procentowym opłacaniem chorobowego przez ZUS już od 1. dnia zwolnienia lekarskiego.

PO chce pozostawić obecną stawkę zdrowotną (9 proc.) i zmniejszyć resztę opłat do 35 proc. (zamiast obecnych 60 proc.). Prawo i Sprawiedliwość postuluje rejestrowanie działalności gospodarczej w pełnym wymiarze dopiero wtedy, gdy przynosi ona dochody, i dopiero po 18-24 miesiącach od jej podjęcia.

SLD proponuje program „Zero złotych ZUS przez 18 miesięcy” dla firm zatrudniających pierwszego i drugiego pracownika i opłacanie przez państwo składek w przypadku zatrudnienia osób młodych oraz bezrobotnych. Wiosna Biedronia najchętniej zlikwidowałaby ZUS, a jego kompetencje przeniosła do administracji skarbowej.

CIT – czyli skąd wziąć pieniądze na obietnice

Liczne obietnice wyborcze trzeba „za coś” opłacić, czym zbyt rzadko zdają się przejmować ubiegający się o władzę. Skąd wziąć pieniądze? Oczywiście z podatków. Tylko od stycznia do marca 2019 r. z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT) uzyskano 10,31 mld zł. Nic dziwnego, że partie są powściągliwe w ograniczaniu tych wpływów.

Za utrzymaniem status quo (CIT 19 proc. i 9 proc. dla młodych przedsiębiorstw) jest Wiosna. PiS w programie postulował wprowadzenie specjalnej 15-procentowej stawki CIT dla MŚP, ale tylko tych zatrudniających min. 3 osoby z umową o pracę i pensją nie niższą niż średnia krajowa. Ostatnio partia rządząca enigmatycznie mówi o uszczelnieniu wpływów z CIT (wzorem mają być podobne działania przy podatku VAT) i „zerowym PIT dla młodych”. – Nie można oprzeć się wrażeniu, że zmiany mają jedynie na celu relokację źródeł z których pozyskiwane są podatki. Zmniejszone wpływy z PIT-u pokryje VAT i CIT. Młody Kowalski z umową o pracę zapłaci mniej podatku, zaś starszy Malinowski, który prowadzi działalność gospodarczą, zapłaci więcej. Nie dojdzie jednak do obniżki podatków z perspektywy całości systemu podatkowego – pisał w Forbes ekspert Grzegorz Niebudek, adwokat i doradca podatkowy.

Atrakcyjną ofertę programową dotyczącą podatku dochodowego przygotowało PSL – składka dla małych i średnich przedsiębiorstw ma wynosić równe 0 proc. Za pełnym zlikwidowaniem CIT-u jest Korwin.

Ciekawy pomysł mający na celu zwiększone inwestycje biznesu w naukę ma SLD. Proponuje możliwość odpisania 1 proc. z CIT – tak samo jak w przypadku PIT, ale nie na organizację pożytku publicznego, lecz wybraną instytucję naukową.

Ulgi na start

Prawie wszystkie partie deklarują wsparcie przedsiębiorczości, zwłaszcza na początku działalności firmy. PSL chce dawać „na rozruch” 50 tys. zł, PiS 20 tys. zł. SLD proponuje mikroprzedsiębiorcom ograniczenie sprawozdawczości firmy do jednostronicowego oświadczenia (przy obrotach do 100 tys. zł rocznie). SLD i Wiosna zadeklarowały w programach administrację dostępną przez internet, a praktycznie wszystkie partie piszą o uproszczeniach i automatyzacji procedur administracyjnych i sprawozdawczych.

– Należy pamiętać o tym, że analiza programów wyborczych pokazuje deklarację i linię programową partii, a niekoniecznie stan rzeczywisty. To, co zrobi dana partia już po wyborach – nawet w przypadku wygranej, to już zupełnie inna sprawa – mówi Michał Pawlik.

Żadna partia nie proponuje konkretnego i systemowego rozwiązania najbardziej palącego problemu małych i średnich przedsiębiorców – zatorów płatniczych. Z badania „Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce” przeprowadzonego dla SMEO.pl wynika, że 27 proc. mikrofirm w ciągu ostatnich dwóch lat doświadczyło sytuacji, w której nie uzyskało płatności za dostarczony produkt lub usługę – a podatek musiał zostać odprowadzony, nie wspominając o kosztach wykonania zlecenia. Kolejne 36 proc. respondentów przyznało, że zdarzyło się im otrzymać od kontrahenta jedynie część uzgodnionej kwoty. Mniej niż czterech na dziesięciu polskich mikroprzedsiębiorców nigdy nie spotkało się z taką sytuacją.

Zatory płatnicze to prawdziwa plaga. Nie tylko firmy budowlane czy transportowe nie dostają od kontrahentów pieniędzy na czas. Absurdalnie długie terminy płatności faktur lub opóźnienia w regulowaniu należności na czas to także ogromny problem agencji reklamowych i eventowych w Polsce.

“Nikt nie płaci nam w terminie. Dosłownie nikt”, “Po otrzymaniu podziękowań za dobrą realizację klient nie zapłacił”, “Zapłata 400 dni po terminie płatności” – to tylko kilka cytatów z ankiety, którą jako SMEO zrobiliśmy na grupie osób zarządzających agencjami reklamowymi, kreatywnymi, eventowymi, PR czy web studiami w Polsce.

Opóźnienia płatności są – niestety – standardową praktyką w polskim biznesie.

Z niedawnego raportu Coface “Badanie płatności w Polsce 2019” wynika, że 9 na 10 przedsiębiorców w Polsce doświadcza zaległości płatniczych! Zaledwie 1,4 proc. firm nie ma problemów w otrzymywaniu należności od kontrahentów na czas. Potwierdzają to dane Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, z których wynika, że aż 90 proc. polskich firm zetknęło się z zatorami płatniczymi lub bardzo długimi terminami płatności.

Nie jest tajemnicą, że są w Polsce branże – jak transportowa, budowlana czy handlowa – w których płacenie faktur po terminie jest niechlubnym, ale jednak standardowym elementem “kultury” biznesowej.

Jak wynika z ankiety SMEO, w branży agencyjnej – wydawałoby się bardziej przewidywalnej niż choćby budowlanka – niestety nie jest lepiej.

Branża marketingowa z zatorami

Branża marketingowa uchodzi za nowoczesną, kreatywną i… bogatą. Wartość rynku reklamowego w Polsce w 2018 r. wyniosła 9,5 mld zł, a wydatki reklamowe wzrosły o 7,8 proc. w porównaniu do roku poprzedniego (dane Starcom). Ale to jedna strona medalu.

Druga strona medalu to totalna nieprzewidywalność w terminach płatności od kontrahentów. Jak się okazuje, nieważne czy Twoim kontrahentem jest mała firma, ogromna korporacja z zagranicznym kapitałem czy spółka skarbu państwa. Standardem w branży jest niepłacenie na czas.

Zaledwie dwie agencje – z 26 przepytanych przez nas firm – nie spotkały się w ostatnim półroczu z opóźnieniem płatności faktur. 18 agencji stwierdziło, że zdarzyło się im to wiele razy, 6 – że od czasu do czasu.

Niemal połowa ankietowanych przez nas przedsiębiorców z branży marketingowej stwierdziła, że zatory płatnicze utrudniają lub bardzo utrudniają im prowadzenie biznesu.

Najczęściej wymieniane wyzwania, przed którymi stoją prowadzący biznesy agencyjne to kolejno:

  • ciągła walka o utrzymanie bądź pozyskanie klienta (73 proc. wskazań)
  • niestabilność finansowa – raz lepsze, raz gorsze miesiące (65 proc.)
  • opóźnienia w otrzymywaniu zapłaty od kontrahentów (58 proc.)
  • długie terminy płatności, jakich oczekują kontrahenci (31 proc.)

Długie terminy płatności — co może zrobić mikroprzedsiębiorca?

Spora część zatorów płatniczych w agencjach spowodowana jest tym, że dany kontrahent sam nie otrzymał pieniędzy. Mniejsze agencje bywają podwykonawcami większych agencji, a większe agencje nie otrzymały zapłaty od swojego klienta, i tak koło się kręci, a zatory rosną. „Płatność zostanie zrealizowana wtedy, kiedy wpłyną pieniądze od klienta – w domyśle: nieważny jest termin płatności faktury, bo nie mamy ani grosza” – to kolejny cytat jednego z przedsiębiorców, który wziął udział w naszej ankiecie.

Agencje a zatory płatnicze – jak sobie poradzić?

Niepewność finansowa jest wpisana w DNA niemal każdego biznesu agencyjnego. Zawsze są lepsze lub gorsze miesiące pod względem przychodów. Dlatego kluczem do sukcesu agencji reklamowej czy eventowej jest odpowiednie zarządzanie finansami swojej firmy.

Większość przepytanych przez nas właścicieli agencji nie korzysta jednak z żadnych instrumentów finansowych prowadząc swoją firmę. Co czwarta agencja korzysta z leasingu, co piąta z kredytu obrotowego, a co siódma z karty kredytowej.

Zarządzanie finansami w małej firmie

Właściciele agencji reklamowych czy małych software house’ów są świadomi, że muszą mieć sporą poduszkę finansową, by prowadzić biznes w często nieprzewidywalnych warunkach. I na szczęście, większość agencji odpowiednie zabezpieczenie finansowe posiada.

Co jednak robić w sytuacji, gdy tej poduszki finansowej Ci zabraknie? Albo musisz dokonać jednorazowego wysiłku finansowego, aby móc obsłużyć wymagający projekt? Skorzystaj z odpowiednio dopasowanych narzędzi.

  • Kredyt obrotowy – to limit kredytowy w bieżącym rachunku firmowym (czyli możesz mieć ujemne saldo na koncie) albo osobny, nowy rachunek kredytowy, dzięki któremu możesz regulować swoje bieżące należności.

Kredyt obrotowy jest dobry dla Ciebie w szczególności wtedy, gdy musisz zakupić usługi lub towar w celu realizacji usług dla swojego kontrahenta, a nie dysponujesz wystarczającymi środkami.

  • Faktoring – to rozwiązanie, które nie wymaga od Ciebie udowodnienia zdolności kredytowej, tylko wykazania, że Twoi kontrahenci są wiarygodni. Dzięki współpracy z firmą faktoringową otrzymujesz natychmiast pieniądze z faktur z długimi terminami płatności (30, 60 czy 90 dni), które już wystawiłeś. Po prostu przyspieszasz wypłatę gotówki z tych faktur zamiast czekać aż do terminu ich płatności.

Faktoring jest rekomendowanym rozwiązaniem szczególnie wtedy, gdy jednocześnie:

  • masz wynegocjowane długie terminy płatności faktur z kontrahentami;
  • brak środków po wykonaniu usługi mógłby zaburzyć płynność finansową Twojej agencji – np. uniemożliwiłby Ci wypłatę wynagrodzeń, zapłatę należności wobec US czy ZUS, itp.

Płynność finansowa to priorytet dla większości firm, niestety nie zawsze łatwo ją zachować. Przedsiębiorcy często mają problemy z terminowymi płatnościami, które napędzają błędne koło w postaci zatorów płatniczych. Co w takich przypadkach robić? Rozwiązań jest wiele. Wśród nich jest faktoring i forfaiting. Czym różnią się od siebie te dwie metody finansowania?

Czym jest faktoring?

Faktoring to narzędzie finansowe, który służy poprawieniu płynności finansowej firmy. Polega na tym, że przedsiębiorca sprzedaje firmie faktoringowej nieprzeterminowane wierzytelności z tytułu dostaw i usług. Faktor, taki jak SMEO, przejmuje od przedsiębiorcy faktury sprzedażowe i opłaca je niemal natychmiast, pobierając przy tym swoją prowizję. Następnie sam czeka na płatność od kontrahenta.

Wyobraź sobie, że Twoja firma produkuje towary i sprzedaje je do sklepu internetowego. Jeśli nie możesz czekać na przelew od kontrahenta do terminu płatności na fakturze, rozwiązaniem może się okazać faktoring. Możesz skorzystać z oferty SMEO i wystawić swojemu partnerowi fakturę z dłuższym terminem płatności (na przykład 30 dni). Wtedy Ty dostaniesz pieniądze w kilka chwil od SMEO, a Twój klient odpowiednio długi czas na spłatę.

Czym jest forfaiting?

Forfaiting jest instrumentem finansowania handlu międzynarodowego, który polega na zakupie należności terminowych, powstałych w wyniku realizacji umów. Zakłada on przeniesienie praw do należności w zamian za otrzymanie pomiędzy, pomniejszonych o wartość odsetek. W całej procedurze biorą udział 3 podmioty:

  • forfaiter – instytucja finansowa, lub po prostu duże banki, których wachlarz usług jest bardzo szeroki;
  • forfaitysta – eksporter, który sprzedaje swoje towary za granicę;
  • kontrahent – tak jak w przypadku faktoringu, to pewna firma, która kupuje towary z opóźnionym terminem płatności.

Forfaiting to również dobry sposób na poprawę płynności finansowej firmy i polepszenie kontaktów z zagranicznymi partnerami biznesowymi, którym dajemy czas na spłatę.

Różnice między faktoringiem, a forfaitingiem

Faktoring i forfaiting mają zbliżony mechanizm działania, jednak pomiędzy tymi instrumentami finansowymi są znaczące różnice, do których zaliczamy m.in. to, że:

  • faktoring ogranicza ryzyko walutowe, ponieważ firma zaraz po wystawieniu faktury otrzymuje od firmy faktoringowej gotówkę w walucie transakcji i może natychmiast wymienić ją na złotówki, a w przypadku forfaitingu mamy do czynienia z całkowitą eliminacją tego ryzyka, ponieważ forfaiter bierze pod uwagę również czynniki gospodarcze i polityczne;
  • faktoring jest tańszy niż forfaiting z uwagi na wysokie ryzyko forfaitera związane z przyszłym terminem wymagalności spełnienia świadczenia oraz brakiem regresu;
  • na faktoring mogą sobie pozwolić nawet najmniejsze firmy, a w przypadku forfaitingu do usługi mają dostęp zazwyczaj większe przedsiębiorstwa. Jest tak dlatego, ponieważ forfaiting to usługa dla przedsiębiorstw, które handlują z odbiorcami krajowymi i zagranicznymi, a przy tym zabezpieczają płatności za pomocą akredytyw, gwarancji czy weksli, obracając przy tym dużymi kwotami;
  • w przypadku forfaitingu brane są zazwyczaj wierzytelności długoterminowe (nawet z wielomiesięcznym odroczeniem spłaty), jednak muszą one spełniać ostre kryteria. Żadna firma forfaitingowa nie weźmie na siebie dużej kwoty, która mogłaby nie zostać spłacona przez mało wiarygodne przedsiębiorstwo.

Dla kogo jest faktoring, a dla kogo forfaiting?

Oferta forfaitingu i faktoringu skierowana jest do firm, które chcą utrzymać płynność finansową. W przypadku niepewności co do terminu szybkiej zapłaty ze strony kontrahenta warto przeanalizować możliwość skorzystania z każdej z tych metod.

Faktoring skierowany jest do firm, których działalność opiera się na sprzedaży towarów lub usług z odroczonym terminem spłaty. Istotą forfaitingu jest zabezpieczenie przedsiębiorstwa przed zmianą kursu walutowego. Jeśli płatność jest odroczona o 60 dni i w tym czasie zmieni się kurs walutowy, to firma może dostać mniej pieniędzy, niż powinna. Faktoring niestety nie zabezpiecza w 100% przed zmianą kursu. Jest to bardzo ważny argument dla przedsiębiorstw, które boją się zmian kursu walutowego i nie chcą czekać na rozwój wydarzeń.
Którą metodę wybrać? Faktoring i forfaiting to działania, które skierowane są głównie do przedsiębiorstw, które potrzebują szybkiego przepływu gotówki. Metody te są do siebie bardzo zbliżone, jednak jeśli przeanalizuje się je dokładniej, można zauważyć znaczne różnice w sposobie finansowania.

Złóż wniosek online