Nasz doradca wkrótce się z Tobą skontaktuje. Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!
Dziękujemy za wypełnienie formularza!
Wkrótce się z Tobą skontaktujemy.
Dziękujemy za umówienie spotkania!
Na wskazany adres e-mail wysłaliśmy zaproszenie na spotkanie on-line. Do zobaczenia! Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!
Dziękujemy za subskrypcję naszego newslettera!
Będziesz otrzymywać informacje o SMEO. Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!
Platforma kredytowa Bancovo rozszerza swoją ofertę o faktoring. Pierwszym faktorem, który pojawi się na Bancovo.pl będzie specjalizująca się we wsparciu małych i średnich przedsiębiorstw spółka SMEO.
Bancovo.pl to pierwsza w Polsce platforma kredytowa, która skupia banki i firmy pożyczkowe. Dzięki takiej agregacji, klienci wnioskujący na Bancovo.pl już w kilka minut otrzymują spersonalizowane oferty różnych kredytów i pożyczek. Klient ma komfort wyboru oszczędzając przy tym czas. Lista partnerów Bancovo konsekwentnie się wydłuża. Teraz do Bancovo dołączy SMEO wprowadzając tym samym na platformę zupełną nowość – faktoring.
SMEO to nowoczesna firma faktoringowa, oferująca mikro i małym przedsiębiorcom szybki dostęp do kapitału bieżącego poprzez natychmiastowe finansowanie ich faktur przychodowych. Cały proces weryfikacji wniosku i decyzji o finansowaniu odbywa się w pełni online, bez zbędnych formalności.
Dołączenie SMEO do Bancovo poszerza wachlarz usług finansowych dostępnych na platformie, a skierowanych do mikro i małych przedsiębiorców, którzy stanowią ponad 90 proc. wszystkich firm w Polsce.
Faktoring często jest produktem lepiej spełniającym potrzeby małych firm niż kredyt, a część z nich po prostu tego produktu nie zna. Dzięki współpracy z Bancovo docieramy do nowych klientów i powiększamy nasz zasięg
– mówi Michał Pawlik, prezes SMEO.
Celem Bancovo jest zaoferowanie klientom szerokiego spektrum usług finansowych dostępnych na jednej platformie online. Poszerzenie naszej oferty o faktoring online jest kolejnym krokiem w realizacji tego celu. Nawiązanie współpracy ze SMEO było dla nas naturalnym wyborem – oferowanie usług online w przyjaznym dla klientów procesie sprzedaży jest wpisane w DNA obu firm
podkreśla Wojciech Rudzki, członek zarządu Bancovo.
SMEO to powstały w kwietniu 2018 roku polski fintech oferujący usługę faktoringu online dla małych i średnich przedsiębiorstw. W ciągu roku od powstania sfinansowała faktury za ponad 68,5 mln złotych.
Mistrzami Europy w czekaniu na przelew są Portugalczycy. Na opłacenie faktury oczekują średnio 65 dni. Najmniej cierpliwości potrzeba za to przedsiębiorcom z Łotwy i Estonii – należne im pieniądze dostają w niecałe trzy tygodnie. Na tle innych europejskich krajów Polska okazuje się miejscem przyjaznym przedsiębiorcom.
60 dni na uregulowanie zobowiązań płatniczych to standard wprowadzony unijną dyrektywą (2011/7/EU) już dobrych kilka lat temu. W Polsce potwierdza go stosowna ustawa z 2013 r. Zgodnie z założeniami jednolitego rynku, realia prowadzenia biznesu w tej kwestii powinny już dziś wyglądać podobnie na całym kontynencie. Jednak poza prawnymi terminami płacenia faktur duże znaczenie ma też zwyczajowa praktyka w poszczególnych krajach. Pokazuje ona, że przedsiębiorcy w jednych miejscach mogą być bardziej skrupulatni niż w Polsce w regulowaniu zobowiązań płatniczych, za to w innych podchodzą do tych spraw z dużo większą beztroską.
Osobom, które zaczynają prowadzić biznes za granicą, wydaje się, że najgorsze już przeszli, rozwijając go w Polsce. W innych krajach powinni wreszcie zastać środowisko sprzyjające prowadzeniu firmy. Niemałym zaskoczeniem może być sytuacja, gdy na pieniądze od partnera z Francji lub Włoch przychodzi czekać dłużej niż kiedykolwiek na polskim rynku. Jasne, że u nas długie terminy płatności podcinają skrzydła zwłaszcza małym i średnim przedsiębiorcom. Nie należy jednak się spodziewać, że za granicą będzie pod tym względem łatwiej. Lepiej poszukać dobrego sposobu na zachowanie płynności finansowej
komentuje Michał Pawlik, CEO nowoczesnej firmy faktoringowej SMEO.
Regulacje i realia
Jednym z krajów, który wprowadził bardziej restrykcyjne terminy opłacania faktur od unijnych, są Niemcy. Zgodnie z tamtejszą ustawą przeciwko opóźnieniom w płatnościach, firmy mają tylko 30 dni kalendarzowych na przekazanie należności swoim kontrahentom. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech, Belgii czy Szwecji. Z kolei przy 60-dniowym terminie pozostały m. in. Austria, Holandia i Polska.
Warto przy tym zauważyć, że w większości krajów przepisy zostawiają przedsiębiorcom furtkę, pozwalając wydłużyć ten termin, jeśli obie strony transakcji uzgodnią to w umowie. Na faktyczny czas oczekiwania na płatność w poszczególnych krajach wpływ mają też uwarunkowania gospodarcze i społeczne, a także technologiczne np. ogólny poziom cyfryzacji. W efekcie, jak wynika z badania z szwedzkiej Intrum Justitia opublikowanego a w analizie “European Payment Report 2018”, w Austrii mimo ustawowych dwóch miesięcy na dokonanie płatności, przedsiębiorca dostaje swoje pieniądze średnio w 24 dni. Z kolei hiszpańska firma musi na nie poczekać aż 56 dni, choć przepisy sugerują, że powinna mieć je na koncie prawie miesiąc wcześniej.
Oto jak wygląda deklarowany czas oczekiwania na płatność w relacji między dwiema firmami w europejskich krajach wg. ponad 9 tys. przedsiębiorców, którzy wzięli udział w powstaniu “European Payment Report 2018”.
Szybka Północ, niespieszne Południe
Raport pokazuje, że największą cierpliwością w oczekiwaniu na przelew muszą się wykazać firmy działające na rynkach południowoeuropejskich. Najsłabszy wynik osiągnęły Portugalia (65 dni) Włochy (56), Bośnia i Hercegowina (56), Chorwacja (43), Francja (42) i Grecja (40).
Dosłownie na przeciwnym biegunie Europy znalazły się kraje północy: Łotwa (18 dni), Estonia (19), Irlandia (20), Dania (24), Norwegia (25), Finlandia (25), choć należy zauważyć, że w czołówce zestawienia znajdziemy również Niemcy (24) i kilka krajów Europy Środkowej np. Słowację (23).
Polska ląduje w środku stawki. Z wynikiem 33 dni plasuje się odrobinę lepiej od europejskiej średniej, która wynosi 34 dni.
Poza interesującymi liczbami raport wskazuje, że przedsiębiorcy w krajach spoza czołówki zestawienia, min. z Polski, deklarują, że zatrudniliby więcej osób, gdyby nie musieli liczyć się utratą płynności finansowej przez opóźnione płatności. Nie czekając, aż Polska podskoczy w rankingu, mogą zrealizować ten cel korzystając z rozwiązań takich jak faktoring. Przykładowo we Włoszech, które w tym zestawieniu wypadają gorzej niż Polska, większość firm korzysta powszechnie z różnych form zabezpieczenia przed płatnościami realizowanymi z dużym opóźnieniem.
Firmy z sektora usług stanowią 54 proc. mikroprzedsiębiorstw w Polsce. 44 proc. z nich w ciągu dwóch ostatnich lat miało problemy finansowe – wynika z badania Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce zrealizowanego przez firmę faktoringową SMEO we współpracy z ERIF Biuro Informacji Gospodarczej. Chociaż sprawdzenie wiarygodności partnera jest elementem biznesowej higieny, to właśnie firmy usługowe najczęściej go lekceważą.
W Polsce działa ponad 2 mln mikroprzedsiębiorstw, czyli firm zatrudniających do 9 osób – ogłosił GUS w raporcie za rok 2017. Mikrofirmy stanowią 96 proc. wszystkich przedsiębiorstw, a trzy na cztery działają w usługach i handlu.
Opr.: Smeo.plLiczba pracujących ogółem w mikroprzedsiębiorstwach wyniosła 4 089,8 tys. osób, a usługi są najliczniejszym sektorem zatrudniającym 1 949,9 tys. osób (47,7 proc.). Klientami firm usługowych w 20 proc. są firmy, w 35 proc. osoby fizyczne, a w 45 proc. zarówno firmy jak osoby fizyczne.
Opr.: Smeo.plJednocześnie firmy z sektora usług oferują najwyższą średnią pensję w wysokości 3 025 zł brutto w 2017 roku. Najlepiej zarabiali specjaliści od informacji i komunikacji – 4 573 zł, od obsługi rynku nieruchomości – 3 786 zł oraz od finansów i ubezpieczeń – 3 408 zł. Miesięczne wynagrodzenie brutto dla wszystkich mikrofirm wyniosło 2 801 zł.
Czy atrakcyjne wynagrodzenie i wysokie koszty pracy mają wpływ na kondycję firm usługowych?
Od klienta do klienta
Mikrofirmy funkcjonują w konkurencyjnym otoczeniu, dlatego ta właśnie grupa przedsiębiorstw najczęściej mierzy się z problemami z płynnością finansową. Główną przyczyną problemów finansowych usługodawców są nieregularne przychody. Dotyczy to 40 proc. podmiotów – czytamy w badaniu „Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce” zrealizowanym przez firmę faktoringową SMEO we współpracy z ERIF Biuro Informacji Gospodarczej. Kolejne trzy istotne przyczyny, na które wskazuje co trzecia firma usługowa, to zbyt małe przychody, utrata płynności i czasowy brak środków finansowych. Zbyt wysokie koszty prowadzenia działalności zgodnie wymienia prawie co trzeci przedsiębiorca z sektora usług, ale także produkcji czy handlu.
Badanie „Bezpieczeństwo finansów małych firm w Polsce” przeprowadzone przez ERiF i SMEO
Wizerunek przede wszystkim
Z jakich rozwiązań korzystają przedsiębiorcy, gdy wpadną w finansowe tarapaty? Z badania wynika, że ponad jedna trzecia mikroprzedsiębiorców z sektora usług uzupełnia braki na koncie z własnych, prywatnych środków. Na tle firm produkcyjnych czy handlu, po to rozwiązanie najczęściej sięgają firmy usługowe. Co czwarta wspiera się kredytem lub korzysta z linii kredytowej. Co piąta decyduje się na pożyczanie pieniędzy od znajomych lub opóźnianie płatności względem dostawców. – Szukając skutecznego sposobu na problemy finansowe i nie chcąc np. opóźniać płatności, właściciele powinni sięgać po nowoczesne i wygodne rozwiązanie jakim jest faktoring. Pozwala on też na bycie bardziej konkurencyjnym na rynku – można np. zaoferować kontrahentom dłuższe terminy płatności, bo pieniądze trafiają na konto od razu od firmy faktoringowej. Co ciekawe, z usługi najchętniej korzysta właśnie branża usługowa. Przy średniej dla mikrofirm wynoszącej 10 proc., z faktoringu korzysta 16 proc. firm usługowych – wyjaśnia Michał Pawlik, prezes SMEO, firmy oferującej faktoring online. Firmy usługowe uruchamiają też środki z rezerwy firmowej, obniżają koszty produkcji i najrzadziej ze wszystkich mikrofirm korzystają z usług windykacyjnych.
Badanie „Bezpieczeństwo finansów małych firm w Polsce” przeprowadzone przez ERiF i SMEO
Dobrze ufać, lepiej sprawdzać
Jednym ze sposobów na uniknięcie potencjalnych problemów, jest sprawdzanie wiarygodności kontrahentów. Dlatego co trzecia firma usługowa poszukuje opinii o partnerze u znajomych lub w branży, analizuje informacje dostępne w internecie lub sprawdza, czy firma nie widnieje w KRD. Co siódmy właściciel analizuje KRS firmy, sprawdza kondycję finansową w BIK-u lub korzysta z wywiadowni gospodarczej takiej, jak ERIF BIG. Na tle wszystkich mikrofirm wyraźnie najmniejszą ostrożnością wykazują się właśnie przedsiębiorstwa usługowe. – Potencjalnych partnerów w ogóle nie weryfikuje co czwarta firma usługowa. To może być jeden z powodów ich problemów finansowych – mówi Michał Pawlik ze SMEO.
Ponad 160 tys. firm w Polsce wykonuje pracę dla jednego klienta – świadcząc tak naprawdę pracę i omijając zatrudnienie. Czy rząd pozbawi je możliwości prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej? Na tym miałby polegać Test Przedsiębiorcy, co do którego wprowadzenia otrzymujemy sprzeczne sygnały.
Prowadzisz działalność, która wystawia miesięcznie tylko jedną fakturę, w dodatku tej samej firmie? Test Przedsiębiorcy da urzędnikom możliwość zablokowania Twojego biznesu – tak samo jak ponad 160 tys. innych jednoosobowych działalności gospodarczych, które są dla Ministerstwa Finansów niczym innym, jak próbą ominięcia regularnych form zatrudnienia jak umowa o pracę.
Pomysł spotkał się z ogromnym sprzeciwem nie tylko mikroprzedsiębiorstw, ale również ekspertów. – Oddzielenie osób pracujących na własny rachunek, czyli przedsiębiorców, od pracowników etatowych w praktyce jest niezwykle trudne czy wręcz niemożliwe – ocenia Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
– Pomysł jest sprzeczny z Konstytucją dla Biznesu, czyli inną propozycją rządu mającą ułatwić życie polskim przedsiębiorcom – mówi Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO. Ekspert zwraca uwagę na to, że taki zapis można i tak obejść. Na przykład uruchamiając spiralę wystawiania licznych fikcyjnych faktur pomiędzy firmami.
Wymagań Ministerstwa byłoby na pewno znacznie więcej, więc koniec końców, prócz zero-jedynkowych danych, to urzędnik musiałby zadecydować, czy dany przedsiębiorca jest “prawdziwym” – według urzędnika – przedsiębiorcą.
Kiedy test na przedsiębiorcę?
Gdyby test przedsiębiorców wszedł w życie, byłaby to bezprecedensowa zmiana rewolucjonizująca polski sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Ale może to raczej burza w szklance wody? Cała sprawa ma drugie dno, ponieważ informacje dotyczące pracy nad testem różnią się od siebie, również pomiędzy Ministerstwami. Najpierw prześledźmy zatem, jakie komunikaty o tym innowacyjnym pomyśle pojawiały się w ciągu jednego tygodnia.
Ministerstwo przeciw Ministerstwu (ZAPIS DZIEŃ PO DNIU)
W poniedziałek (25 marca, ok. godz. 17) wiceminister finansów Filip Świtała oraz Maciej Żukowski, dyrektor Departamentu Podatków Dochodowych w Ministerstwie Finansów, goszczą na konferencji naukowej na Uczelni Łazarskiego. Najpierw minister narzeka na jednoosobowe przedsiębiorstwa, które według niego “tylko pozornie prowadzą działalność gospodarczą” po to, by płacić niższy podatek. W panelu dyskusyjnym na temat opodatkowania dochodów z pracy pada głośne zdanie drugiego z przedstawicieli Ministerstwa Finansów: – Pracujemy nad „testem przedsiębiorcy”, który miałby określić, kto jest prawdziwym przedsiębiorcą, a kto nim nie jest – powiedział Żukowski. – Będziemy starali się skalibrować ten test w taki sposób, żeby mysz się nie przecisnęła – dodał.
We wtorek (26 marca) informacja zostaje opublikowana w mediach.
W środę (27 marca) Jadwiga Emilewicz stojąca na czele Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii torpeduje pomysł… innego Ministerstwa. To dość rzadka praktyka. – Dzisiaj będziemy rozmawiać z Ministerstwem Finansów na ten temat. Naszym zdaniem to jest ryzykowne rozwiązanie. Podatek liniowy jest jednym z tych, który polscy średni i mali przedsiębiorcy bardzo sobie cenią. To ważny bodziec rozwojowy – powiedziała Emilewicz.
W piątek (29 marca o godz. 2:16) w środku nocy rzecznik MF zapewnił na Twitterze, że jego Ministerstwo tylko dyskutuje o pomyśle. “Nie zapadły jednak decyzje co do rozpoczęcia prac nad takim testem. Nie ma też żadnego projektu ani harmonogramu działań”.
Szczegółów brak
Przy tak sprzecznych informacjach trudno orzec, jaką formę przyjmie ostatecznie test przedsiębiorcy. – Już teraz mikroprzedsiębiorcy są obciążeni zbyt wieloma procedurami. Z badania SMEO “Bezpieczeństwo małych firm w Polsce” wynika, że osobiście o finanse dba aż 53 proc. właścicieli. Nie powinno się ich obciążać kolejnym testem – mówi Michał Pawlik. Eksperci zauważają również, że Ministerstwo Finansów koncentruje się na wyniku, zamiast na przyczynie: czyli niesłabnącej popularności samozatrudnienia.
Michał Pawlik, prezes SMEO.Trudno nie odnieść wrażenia, że skoro “trwają wewnętrzne dyskusje” nad Testem Przedsiębiorcy, to prędzej czy później taki projekt ujrzy światło dzienne. Ale zapewne nie w ciągu najbliższych miesięcy – w czasie strajków nauczycieli i przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Obserwujemy jako SMEO wszystkie zmiany regulacji dotyczące małych i średnich przedsiębiorstw. Ministerstwo Finansów jeszcze pod koniec zeszłego miesiąca informowało, że nie zapadły decyzje co do rozpoczęcia prac nad takim testem. Nie ma też żadnego oficjalnego projektu ani harmonogramu działań. Natomiast dziś, po ukazaniu się Aktualizacji Planu Konwergencji wiemy już, że taki test jest rzeczywistością i wprowadzony ma być już w przyszłym roku. Nie sposób przyglądać się takim działaniom rządu bez pewnych obaw.
Rząd wprowadził dużo znaczących udogodnień dla MŚP, zawartych głównie w dokumencie Konstytucji biznesu – gdzie zobowiązał się m.in. do tego, że urzędnicy będą rozstrzygać wątpliwości na korzyść przedsiębiorcy. Natomiast według informacji o przeprowadzanych przez Ministerstwo Finansów testach wstępnych nie mamy co do tego takiej pewności.
Mamy informacje, że w teście badane były zależność ekonomiczna i organizacyjna– czyli wypadki, gdy jeden klient lub odbiorca usługi odpowiada za przynajmniej 75 proc. dochodu lub to klient decyduje ściśle o działaniach przedsiębiorcy prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą – np. o jego godzinach pracy. Nietrudno mi wyobrazić sobie sytuacje, np. w branży budowlanej, kiedy to pracujący na dużej budowie podwykonawca w ciągu roku uzyskuje dochód w znaczącym stopniu z jednego kontraktu. Podobnie zresztą jest także przy dużych projektach IT.
Podstawowy powód do prowadzenia biznesu za granicą jest jasny – oszczędzić na opłatach, które zjadają zyski zwłaszcza małych firm. Tylko czy rzeczywiście na przeprowadzce wychodzi się lepiej? Eksperci SMEO, firmy oferującej usługi faktoringu online, porównali warunki dla przedsiębiorców w krajach, gdzie wielu Polaków prowadzi firmy – w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Norwegii, Rumunii i na Cyprze.
Połowa polskich mikrofirm kilkukrotnie napotkała problemy finansowe w ciągu ostatnich dwóch lat – wynika z badania przeprowadzonego dla SMEO na grupie kilkuset drobnych przedsiębiorców. W niedawnej ankiecie Konfederacji Lewiatan większość właścicieli firm stwierdziła, że warunki do prowadzenia biznesu w 2018 r. jeszcze się pogorszyły. Ostatnio Rzecznik MŚP Adam Abramowicz zaproponował zniesienie sztywnej stawki ZUS i zastąpienie jej dobrowolnym ubezpieczeniem podobnym do niemieckiego. Jednak jak zauważyli eksperci, nasi zachodni sąsiedzi akurat powoli wycofują się z takiego systemu…
– Krytycy warunków panujących w naszym kraju często lubią idealizować sytuację za granicą. Tam podobno państwo nie gnębi, tylko wspiera. Podatki są niższe i prostsze, a przedsiębiorcy dostają mnóstwo zachęt do działania. Weryfikacja tych obiegowych opinii pokazuje że otoczenie instytucjonalne firmy w krajach europejskich jest często podobne do polskiego. Jednak w specyficznych sytuacjach wysokość i rodzaje obciążeń fiskalnych mogą faktycznie bardziej sprzyjać prowadzeniu firmy za granicą – zauważa Michał Pawlik, CEO spółki SMEO.
Jak wyglądają warunki do działania dla biznesu w pięciu krajach, gdzie popularne stało się zakładanie firm przez Polaków?
Wielka Brytania
Według minister Jadwigi Emilewicz, na Wyspach Brytyjskich działa ponad 60 tys. polskich firm. Tak duża skala zjawiska doprowadziła do powstania całej branży pomagającej Polakom pod kątem prawnym w zakładaniu firm w Wielkiej Brytanii. Większość firm to samodzielnie prowadzona działalność gospodarcza (tzw. sole trader). Nic dziwnego, skoro National Insurance Contributions (NIC, czyli brytyjski odpowiednik składek ZUS) dla takich podmiotów wynosi niecałe 15 zł (3 funty) na tydzień lub 9 proc. dochodów, gdy ich dochody przekroczą 43 tys. zł (8632 funtów) rocznie. Wobec 1320 zł miesięcznej składki na ZUS w Polsce robi wrażenie.
Brak sztywnej stawki NIC dotyczy również spółek Ltd. (Limited Liability Company, odpowiednika naszej spółki z o.o.). Taka firma płaci składkę w wysokości 13,8 proc. przy dochodach wyższych niż 816 zł (162 funtów) tygodniowo, zaś jej właściciel musi być także jej pracownikiem i jako dyrektor płacić 12 proc. od dochodów wyższych niż 780 zł (162 funtów) tygodniowo i 2 proc. od wyższych niż 4500 zł (892 funtów) tygodniowo. Składkom ubezpieczeniowym towarzyszy też podatek Corporate Tax (odpowiednik CIT) w wysokości 17 proc. Założenie spółki Ltd., w przeciwieństwie do samodzielnej działalności, nie wymaga zamieszkiwania na terenie Wielkiej Brytanii.
Warto też pamiętać o obowiązującej w Wielkiej Brytanii kwocie wolnej od podatku dochodowego, która wynosi 62 tys. zł (12,5 tys. funtów) i stanowi niemal 20-krotność jej polskiego odpowiednika.
Niemcy
Gesellschaft mit beschränkter Haftung (w skrócie GmbH) funkcjonuje podobnie jak polska spółka z o.o., ale ma jedną cechę, która działa na korzyść naszych zachodnich sąsiadów. Minimalny kapitał zakładowy przy zakładaniu tego typu firmy wynosi okrągłe 1 euro (w Polsce 5000 zł), choć w pierwszych latach działalności należy go uzupełniać z zysków (aż osiągnie 25 tys. euro). Atrakcyjna dla biznesów działających na niewielką skalę jest także kwota wolna od podatku, która wynosi ok. 100 tys. zł (24 500 euro) rocznego dochodu.
Inną ciekawą różnicą między polskim ZUS-em a Deutsche Rentenversicherung Bund jest brak obowiązkowego ubezpieczenia emerytalnego dla pracodawców. Mogą oni skorzystać z ubezpieczeń prywatnych, których kwotę wolno im odliczyć od podatku. System ten stał się jednak obiektem krytyki, a niemiecki rząd planuje w 2020 r. wprowadzić w nim zmiany, których finalny kształt nie jest jeszcze znany.
Same obciążenia fiskalne w Niemczech są relatywnie wysokie. Wprawdzie firmy płacą składkę CIT w wysokości 15 proc., jednak jest ona powiększana o 5 proc. tzw. podatku solidarnościowego, przeznaczanego na wspieranie regionów byłego NRD. Dodatkowo funkcjonuje też podatek handlowy zwiększający obciążenia o kolejne kilkanaście procent, zależnie od skali działalności. W połączeniu z wysokimi kosztami pracy sprawia to, że prowadzenie firmy w Niemczech nie jest tak tanie, jak mogłoby się wydawać. Warto jednak pamiętać, że obciążenia dla przedsiębiorców rekompensowane są dużą przejrzystością i sprawnością systemu skarbowego.
Norwegia
Sprawna administracja i przyjazny system podatkowy wymieniane są jako główne zalety prowadzenia działalności gospodarczej w krajach skandynawskich. Legendarne wysokie podatki dotyczą głównie osób fizycznych, firmy traktowane są przez fiskusa nieco łagodniej.
W Norwegii Trygdeavgift czyli odpowiednik składki ZUS wynosi 11,4 proc. i pobierany jest automatycznie, zaś podatek od dochodów firmy wynosi 23 proc. Przedsiębiorcy cenią sobie też regulowanie niemal wszystkich formalności przez internet.
Należy mieć jednak na uwadze relatywnie wysokie opłaty administracyjne. O ile założenie firmy jednoosobowej jest bezpłatne, to start z działalnością w formule spółki z o.o. (aksjeselskap) to koszt rzędu 1 tys. zł (2250 koron norweskich) i konieczność dysponowania kapitałem zakładowym ponad 13 tys. zł (30 000 koron).
Przy kalkulowaniu rentowności prowadzenia biznesu w Norwegii powinno się uwzględnić dość wysokie koszty niezbędnych usług oraz koszty pracy, które należą do najwyższych na świecie – średnia stawka godzinowa w gospodarce przekracza 200 zł (ok. 480 koron).
Rumunia
Z kolei jednymi z najniższych kosztów pracy (średnia stawka godzinowa to 26 lei czyli 27 zł) kusi przedsiębiorców Rumunia. Kraj ten postanowił w ostatnich latach dość radykalnie postawić na ożywienie gospodarki, czego przejawem była przed dwoma laty likwidacja ponad 100 podatków i opłat. Na uwagę zasługują także preferencyjne stawki CIT w wysokości 1 proc. i 3 proc. dla małych firm, których roczny dochód mieści się w limicie 2,2 mln zł (2,3 mln lei). Dla pozostałych firm stawka wynosi 16 proc. Na uruchomienie spółki SRL, czyli firmy odpowiadającej polskiej spółce z o.o., wystarczy dysponować kapitałem rzędu niecałych 200 zł (215 lei).
Rumuński system skarbowy staje się nieco mniej przejrzysty, gdy przychodzi do płacenia składek ubezpieczeniowych. Oprócz CAS, czyli składek na ubezpieczenie emerytalne w wysokości 26 proc. istnieje kilka mniejszych, z których część jest opcjonalna. Przedsiębiorca musi podzielić się z rumuńskim fiskusem ok. 30 proc swoich dochodów. Powinien też liczyć się z czasochłonnym załatwieniem formalności, szczególnie przy dość istotnej barierze językowej.
Cypr
Do tego śródziemnomorskiego kraju przylgnęła etykietka raju podatkowego, jednak jest ona często używana na wyrost. Owszem, Republika Cypryjska leży na wyspie i rosną tam palmy, ale zarejestrowanie tam firmy nie działa jak klasyczna kryjówka dla wielkiej fortuny, jak w przypadku niektórych państw na Karaibach. Ostatnie zmiany przepisów spowodowały też, że formalne przeniesienie firmy na Cypr nie jest aż tak opłacalne, jak jeszcze kilka lat temu.
Wciąż jednak cypryjskie podatki należą do najniższych w Unii Europejskiej, a procedura zakładania działalności do najprostszych. Aby zarejestrować spółkę Ltd. (z o.o.) nie potrzeba kapitału zakładowego, a na formalności wystarczy tydzień. Wysokość podatku CIT to zaledwie 12,5 proc, zaś suma składek ubezpieczeniowych – 11,5 proc.
Państwo stosuje też dużo zachęt do prowadzenia biznesu, które pozwalają obniżyć go jeszcze bardziej. Dotyczy to szczególnie przedsiębiorstw z sektora finansowego – cypryjski fiskus nie pobiera np. podatku, którego podstawą byłyby zyski kapitałowe.
Warto przy tym pamiętać, że prowadzenie biznesu na Cyprze wiąże się z koniecznością rezydowania w tym kraju przez przynajmniej 60 dni w roku i posiadania w nim nieruchomości na mieszkanie i/lub biuro oraz ponoszeniem relatywnie wysokich opłat księgowych i administracyjnych, co w przypadku małych i średnich polskich firm częściowo niweluje zalety operowania w tym kraju.
Była Konstytucja Biznesu, Pakiet MŚP, 100 Zmian dla firm… Teraz rząd wprowadza ok. 70 zmian dla małych przedsiębiorców w ramach Pakietu Przyjazne Państwo (PPP). Eksperci chwalą większość pomysłów, ale zwracają uwagę na pewne niedociągnięcia.
Polscy przedsiębiorcy przez pierwsze pół roku swojej działalności mają obniżoną składkę ZUS – nie muszą płacić nic prócz 342,32 zł miesięcznie za składkę zdrowotną. Obecny rząd wprowadził kolejne udogodnienia, np. mały ZUS, jeśli firma nie przekracza progu przychodów w wysokości 63 tys. zł rocznie. Ale teraz ustawodawca pójdzie jeszcze dalej.
1. Przedsiębiorca też człowiek – może się mylić
– Celem PPP jest stworzenie lepszych warunków do rozwoju mikro, małych i średnich firm, a co za tym idzie, lepsza pozycja konkurencyjna naszego kraju. A także wyeliminowanie przypadków niekonsekwencji czy nadmiernej restrykcyjności polskiego prawa – powiedziała minister Jadwiga Emilewicz. Część tych restrykcji ma zostać zupełnie anulowana. Prócz małego ZUS-u w PPP przewidziano także prawo do błędu. Firmy wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej przy pomyłce proceduralnej nie będą karane. W pierwszym roku działalności, przy popełnieniu pierwszego uchybienia, dostaną jedynie pouczenie. Oczywiście muszą usunąć w wyznaczonym terminie swój błąd. Podobne rozwiązania funkcjonują we Francji i na Litwie.
2. Łatwiej zostać rzemieślnikiem
Definicja rzemieślnika zostanie rozszerzona. Ich działalność będzie możliwa przez spółkę jawną, komandytową, komandytowo-akcyjną, jednoosobową spółkę kapitałową. Możliwość zarejestrowania spółki zostaje wprowadzona ze względu na rodzinny charakter, jaki często mają tego typu firmy. – Mowa o ponad 200 tys. specjalistów, którym teraz łatwiej będzie wprowadzić do tego zawodu najbliższą rodzinę. Będą też razem mogli wypracować strategię działania i plan finansowy. A właśnie na etapie biznesplanu i dobierania odpowiednich instrumentów finansowych rzemieślnicy często nie dawali sobie rady – mówi Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO.
3. Współpracujesz z większym? Ma zapłacić w 60 dni
Najbardziej pokrzywdzone są przedsiębiorstwa działające w relacji asymetrycznej, w której mała firma wykonuje zlecenie dla dużego podmiotu, a potem wystawia mu fakturę. Duży kontrahent często nie płaci w terminie, bo wie, że małe firmy są wręcz skazane na współpracę z tymi większymi. I będą świadczyć zlecenia – nawet w przypadku zaległości liczonych w miesiącach. – Przedsiębiorca czasem czeka 190 dni albo dłużej na należność po wystawieniu faktury. Odbiorca de facto się u niego kredytuje – mówi Jadwiga Emilewicz.
Dlatego teraz maksymalny dopuszczalny termin płatności nie będzie mógł przekroczyć 60 dni. Za opóźnienia w realizacji płatności mają być naliczane kary w wysokości do 5 proc. wartości niezapłaconej faktury. – To ważna zmiana, która pomoże ograniczyć zatory płatnicze. Ingerencja odpowiednich organów nadzorczych była tu potrzebna. Nasi klienci sami zauważają, że jeżeli wierzytelność jest zabezpieczona przez nas – większą firmę faktoringową – to kontrahenci płacą faktury na czas. Jeżeli mają do czynienia z niewielkim podmiotem, to odkładają płatność – mówi Michał Pawlik, prezes SMEO. Co, jeśli strony ustalą jednak dłuższą, np. 90-dniową spłatę faktury? Nic. Po prostu terminem wiążącym pozostanie 60 dni. Co ciekawe, na etapie międzyresortowych uzgodnień – jeszcze przed wprowadzeniem pomysłu pod obrady komisji sejmowych – padła propozycja skrócenia tego terminu nawet do 30 dni.
Co, jeśli kontrahent wynegocjuje dłuższą, np. 90-dniową spłatę faktury? Nic. Po prostu terminem wiążącym pozostanie 60 dni. Co ciekawe, na etapie międzyresortowych uzgodnień – jeszcze przed wprowadzeniem pomysłu pod obrady komisji sejmowych – padła propozycja skrócenia tego terminu nawet do 30 dni.
4. Ulga na złe długi – nie zawsze korzystna?
Przedsiębiorca, któremu nie zapłacił kontrahent, nie będzie musiał płacić podatku. Ma uregulować zaległość wobec państwa dopiero wtedy, gdy sam otrzyma pieniądze. – „Ulga na złe długi” nie obejmuje jednak cesji zwrotnej wierzytelności na pierwotnego wierzyciela, dokonywanej na mocy umowy faktoringu z regresem. Tymczasem blisko połowa klientów firm faktoringowych korzysta z tej właśnie formy – tłumaczy Sebastian Grabek, przewodniczący komitetu wykonawczego Polskiego Związku Faktorów. To może zachwiać rynkiem, na którym polskie przedsiębiorstwa prowadzące działalność faktoringową sfinansowały według danych Głównego Urzędu Statystycznego za 2017 r. wierzytelności o wartości 222,5 mld zł.
Na czym polega problem? Polscy przedsiębiorcy, którzy przekazują firmom faktoringowym swoją fakturę do sfinansowania, mogą to zrobić na dwa sposoby. Albo korzystając z faktoringu bez regresu – wówczas faktor przejmuje ryzyko niewypłacalności kontrahenta. Jest to jednak dużo droższa opcja, dostępna raczej tylko dla większych firm. Z kolei tzw. umowa faktoringu z regresem – która polega na finansowaniu faktur bez przejęcia przez faktora ryzyka niewypłacalności kontrahentów – jest znacznie częściej wykorzystywana przez MŚP. Jednak, zgodnie z projektem, w tej drugiej sytuacji, gdy przedsiębiorca nie uzyskuje środków w terminie od nieuczciwego dłużnika, zostanie też pozbawiony możliwości skorzystania z „ulgi na złe długi”. – Nasza działalność pokrywa się z tym, do czego dąży Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii – wyeliminowaniem zatorów. Skoro już teraz 17 tys. przedsiębiorców korzysta z takiej formy planowania przepływów finansowych, nie powinniśmy odbierać im przywilejów mających płynąć z najnowszych zmian – twierdzi Michał Pawlik ze SMEO, spółki należącej do Polskiego Związku Faktorów.
Michał Pawlik – prezes SMEO, spółki należącej do Polskiego Związku Faktorów
Po ponad pół roku od wprowadzenia mechanizmu podzielonej płatności, aż co piąty polski przedsiębiorca przyznaje, że ma ono negatywne konsekwencje dla jego finansowej płynności. Tymczasem pod koniec stycznia Komisja Europejska wydała Polsce zgodę na wprowadzenie obowiązkowego MPP dla wybranych towarów i usług od marca 2019 do lutego 2022.
Mechanizm podzielonej płatności (MPP) dotyczy transakcji między firmami i stosuje się go wyłącznie przy przelewach bankowych w polskiej walucie i na rzecz innych płatników VAT. MPP jest kolejnym z rozwiązań, które obok Jednolitego Pliku Kontrolnego i mechanizmu STIR ma uszczelnić system ściągania podatku VAT, przeciwdziałać jego wyłudzeniom, i w konsekwencji zwiększyć przychody państwa z VAT. Polska jest pierwszym krajem w UE, w którym split payment wprowadzony został na tak dużą skalę.
Przedsiębiorca nie chce, ale musi
Choć korzystanie ze split payment jest dobrowolne, w praktyce o jego wdrożeniu decyduje odbiorca towarów i usług. Powszechnie chcą go stosować podmioty sektora publicznego, co oznacza, że biznes siłą inercji będzie decydował się na MPP.
Jak wynika z badania SM Narodowego Banku Polskiego w październiku 2018 roku, za pośrednictwem mechanizmu podzielonej płatności 55 proc. respondentów otrzymywało płatności lub płaciło w ten sposób swoim kontrahentom. 29 proc. przedsiębiorstw deklaruje, że za pomocą MPP wyłącznie otrzymuje należności. 2 proc. firm płaci tylko w tej formie.
Z MPP najczęściej korzystają przedsiębiorstwa energetyczne i górnicze, sektor publiczny, duże firmy. Najrzadziej usługi i małe firmy. Potwierdzają to dane SMEO, firmy faktoringowej online obsługującej mikro i małych przedsiębiorców – ze split paymentu korzysta co dziesiąty z jej klientów.
Konto VAT nie bez wad
Przed wprowadzeniem MPP firma dowolnie dysponowała kwotą brutto z faktury do opłacania np. bieżącej działalności firmy, a należny podatek VAT mogła opłacić z późniejszych przelewów.
Dziś sposób dysponowania zgromadzonymi środkami jest ściśle określony. Mogą zostać przeznaczone na m.in. zapłatę VAT na rachunek kontrahenta, zapłatę VAT do Urzędu Skarbowego, przekazanie środków na inny rachunek VAT posiadany przez klienta w tym samym banku. Jeżeli sprzedający nie korzysta ze split payment, pieniądze na rachunku VAT kumulują się, jednak przelanie ich na rachunek bieżący wymaga złożenia wniosku do Urzędu Skarbowego. Ten ma aż 60 dni na wydanie decyzji. – To wyzwanie dla przedsiębiorcy, który musi zapłacić bieżące zobowiązania dostawcom bez dostępu do pełnej kwoty brutto wystawianych faktur. Oczywiście firmom, które zdecydują się na MPP, Ministerstwo Finansów gwarantuje 25-dniowy termin zwrotu nadpłaconego VAT, ale to i tak długi termin – zauważa Michał Pawlik, prezes firmy SMEO. – Prawda jest też taka, że wielu małych przedsiębiorców wciąż nie rozumie na czym właściwie polega split payment i czemu służy – dodaje.
Michał Pawlik, prezes SMEO
Firmy tracą płynność
Jak podaje NBP, wprowadzenie mechanizmu podzielonej płatności to dla 7 proc. przedsiębiorstw trudne do pokonania zagrożenia. Najczęściej takiej odpowiedzi udzielały firmy budowlane.
Z powodu wdrożenia MPP aż 20 proc. firm doświadczyło ograniczenia płynności finansowej. W tej sytuacji firmy handlowe i przetwórcze najczęściej deklarowały konieczność uzupełnieniu płynności, której brak na koncie głównym wyniknął z zamrożenia środków na koncie VAT. Przedsiębiorcy szukając wyjścia sięgali po instrumenty oferowane przez banki komercyjne m.in.: oprocentowanie rachunku VAT, preferencyjne warunki kredytu odnawialnego, usługę zapłaty za zobowiązania handlowe, a także po usługi faktoringu.
– Przed wprowadzeniem obowiązku stosowania podzielonej płatności cały mechanizm powinien zostać jeszcze uproszczony, inaczej problem zatorów płatniczych będzie się pogłębiał. Jeśli docelowo split payment ma być obowiązkowy, musi być łatwy, by przedsiębiorcy mieli jak największy komfort jego stosowania – podsumowuje Michał Pawlik.
Spółka SMEO zdobyła prestiżową nagrodę „Faktor roku 2018”. – Na rynku jesteśmy jeszcze niepełne 12 miesięcy, a już zaufały nam tysiące klientów i sfinansowaliśmy faktury za 54 mln zł. Teraz, po audycie niezależnych instytucji i przyznaniu nagrody, po prostu wiemy, że na rynku faktoringu wprowadziliśmy nową jakość – mówił wczoraj podczas uroczystej gali finałowej we Wrocławiu Michał Pawlik, prezes SMEO.
To już czwarta edycja gali Loan Magazine Awards, podczas której wyłaniane są najlepsze produkty i usługi na szeroko rozumianym polskim rynku fintech. Nagroda w kategorii mikrofaktoringu online została przyznana na podstawie badania typu „tajemniczy klient”, które redakcja Loan Magazine przeprowadza z magazynem Bliżej Biznesu.
– Na rynku jesteśmy jeszcze niepełne 12 miesięcy, a już zaufały nam tysiące klientów i sfinansowaliśmy faktury za 54 mln zł. Teraz, po audycie niezależnych instytucji i przyznaniu nagrody, po prostu wiemy, że na rynku faktoringu wprowadziliśmy nową jakość – mówił Michał Pawlik, prezes SMEO, podczas uroczystej gali finałowej, która odbyła się 14 lutego we wrocławskim hotelu Ibis Style.
– Wyróżnienie od Loan Magazine traktuję jako zachętę do inwestowania w rozwój technologii przez polskie fintechy. My stale nad nią pracujemy, skupiając się na samouczących się systemach antyfraudowych, sztucznej inteligencji, wykorzystaniu blockchainu czy Big Data. Na R&D [prace badawczo-rozwojowe] przeznaczyliśmy dotąd 2,5 mln zł
– mówi Michał Pawlik, CEO spółki SMEO.W Radzie Ekspertów Loan Magazine Awards 2018 zasiedli m.in. Rafał Tomkowicz (Loan Magazine), Edyta Szymczak (ERIF BIG S.A.), Andrzej Roter (KPF) czy dr Barbara Mróz-Gorgoń (Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu). Partnerami wydarzenia są m.in. Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, ERIF BIG, PAP Biznes, portal Inwestycje.pl.
– Chcieliśmy nagrodzić osoby, które w szczególny sposób wyróżniają się swoją aktywnością, a tym samym zwiększają transparentność całej branży – powiedział Rafał Tomkowicz, współorganizator plebiscytu, w którym wyróżniono XXX firm w 10 kategoriach.
– Wierzymy, że wpływ na decyzję miały widoczne, codzienne starania zespołu SMEO, by odpowiedzieć na zapotrzebowanie średnich, małych i mikroprzedsiębiorców. Dostęp do wygodnych rozwiązań finansowych, który od lat miały tylko korporacje, również tym mniejszym firmom po prostu się należał. Grupa ta dotąd była mocno zaniedbana przez instytucje finansowe, mimo, że małe i średnie firmy to 90 proc. polskich przedsiębiorstw
Faktoring to wciąż stosunkowo mało znana usługa finansowa dla przedsiębiorców. Często bywa mylony z windykacją lub pożyczką pod zastaw faktury. Jak odróżnić prawdziwy faktoring od pseudo-faktoringu? Brak tej wiedzy może spowodować, że fiskus dokładnie przyjrzy się Twoim fakturom.
Jeśli przedsiębiorca nie chce czekać na pieniądze z wystawionej przez siebie faktury – bo np. musi opłacić ZUS, wypłacić pensje, zapłacić podatki, uregulować należności wobec innych firm – zgłasza się do firmy faktoringowej (czyli do tzw. faktora), która od razu wypłaca mu należność. Kontrahent przedsiębiorcy spłaca fakturę w całości bezpośrednio do firmy faktoringowej w terminie płatności umieszczonym na fakturze.
Jeśli przedsiębiorca nie chce czekać na pieniądze z wystawionej przez siebie faktury – bo np. musi opłacić ZUS, wypłacić pensje, zapłacić podatki, uregulować należności wobec innych firm – zgłasza się do firmy faktoringowej (czyli do tzw. faktora), która od razu wypłaca mu należność. Kontrahent przedsiębiorcy spłaca fakturę w całości bezpośrednio do firmy faktoringowej w terminie płatności umieszczonym na fakturze.
Usługa faktorów jest czymś więcej, niż przelewaniem pieniędzy, a potem naliczaniem odsetek. Faktoring to, poza finansowaniem, także weryfikowanie wierzytelności i kontrahentów, którym firma wystawia fakturę, kontakt z tymi kontrahentami, nierzadko też znajdowanie polubownych rozwiązań prowadzących do zapłaty. Faktorzy mogą sprawdzić też, czy usługa naprawdę została wykonana
mówi Monika Woźniak, COO firmy faktoringowej SMEO.
Monika Woźniak, COO SMEO
Co można wrzucić w koszty prowadzonej działalności?
Wydatki z tytułu prowizji i odsetek za usługę faktoringową możesz zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu i odliczyć od podatku. Usługi faktoringowe są opodatkowane podatkiem VAT w stawce 23 proc.
W przypadku firm pożyczkowych, pseudo-faktoringowych – zdarza się, że ich usługi zostaną przez te podmioty opodatkowane 23 proc. VAT-em. Przedsiębiorca może jednak mieć problem z Urzędem Skarbowym. Dlaczego? W takim wypadku usługa zwaną faktoringiem jest de facto usługą pożyczkową, a zatem zwolnioną z VAT. Odliczenie VAT z faktury wystawionej przez firmę pseudo-faktoringową może więc zostać zakwestionowane przez fiskusa zgodnie z art. 88. Ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług:
Art. 88 Przepis ust. 1 pkt. 2 (…):3a. Nie stanowią podstawy do obniżenia podatku należnego oraz zwrotu różnicy podatku lub zwrotu podatku naliczonego faktury i dokumenty celne w przypadku gdy:2) transakcja udokumentowana fakturą nie podlega opodatkowaniu albo jest zwolniona od podatku;
Złożenie błędnej deklaracji VAT podlega karze. Nawet jeśli konkretna firma pożyczkowa posiada indywidualną interpretację podatkową dla swojej usługi, to chroni ona tylko tę firmę, a nie przedsiębiorcę.
Dlatego przestrzegamy klientów przed korzystaniem z usług pseudo – faktoringowych. Namawiamy do uważnego czytania umów i zadawania pytań, dotyczących tego, na czym ta umowa faktycznie polega i jakie są obowiązki stron. Jeśli treść umowy jest zbyt skomplikowana warto czasami zadać pytanie prawnikowi. Firmy zainteresowane ofertą prawdziwego faktoringu mogą wejść na stronę internetową faktoring.pl i sprawdzić, jakie podmioty zrzeszone są w Polskim Związku Faktorów i oferują tę formę finansowania. PZF przygotowuje też kodeks etyki w faktoringu, którego celem jest m. in. zobowiązanie do przejrzystości i uczciwości w działaniu zarówno wobec klientów, jak i państwa. Liczymy, że wejdzie on w życie w połowie roku
wyjaśnia Sebastian Grabek, przewodniczący komitetu wykonawczego Polskiego Związku Faktorów.
Jak sprawdzić, czy mamy do czynienia z faktoringiem, czy z pseudo- faktoringiem?
Dowiedz się, czy podmiot świadczy inne dodatkowe usługi poza samym przelaniem należności. Jeśli nie – to masz do czynienia z pseudo-faktoringiem. Takie usługi często są przedstawiane jako faktoring, ale de facto są “pożyczką pod fakturę”/ zwykłą pożyczką gotówkową.
Wejdź na stronę i sprawdź, czy firma jest wymieniona jako faktor na stronie Polskiego Związku Faktorów http://faktoring.pl/. Jeśli nie – zadzwoń i zapytaj o status danej firmy.
Zorientuj się, czy podmiot weryfikuje dane tylko o Tobie czy również o Twoich kontrahentach. Jeśli tylko o Tobie – najprawdopodobniej masz do czynienia z pseudo-faktoringiem.
Sprawdź, czy i jak podmiot monitoruje Twoje należności i czy skupia się tylko na tych po terminie płatności, czy też na tych przed nim. Dowiedz się, czy i jak pomoże odzyskać Ci pieniądze, jeśli kontrahent opóźni się w zapłacie. Czy w tych działaniach będzie się z Tobą konsultował? Czy jest skłonny do polubownego rozliczenia w sytuacjach braku zapłaty od kontrahenta? Niektóre rzeczy wychodzą w toku współpracy, ale o wiele możesz zapytać przed podpisaniem umowy. Jeśli faktor nie chce udzielić na te pytania odpowiedzi – uważaj!
Dowiedz się, czy podmiot w razie wątpliwości będzie chciał sprawdzić, czy usługa faktycznie została wykonana – np. czy poprosi wtedy o okazanie umowy, która była podstawą do wystawienia faktury lub raportu z wykonanych czynności. Jeśli nie – powinna Ci się zapalić ostrzegawcza lampka.