Strefa klienta Zaloguj się do: Panelu faktoringu Panelu pożyczki

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Nasz doradca wkrótce się z Tobą skontaktuje.
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za wypełnienie formularza!

Wkrótce się z Tobą skontaktujemy.

Dziękujemy za umówienie spotkania!

Na wskazany adres e-mail wysłaliśmy zaproszenie
na spotkanie on-line. Do zobaczenia!
Skorzystaj z faktoringu SMEO,
a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Dziękujemy za subskrypcję naszego newslettera!

Będziesz otrzymywać informacje o SMEO. Skorzystaj z faktoringu SMEO, a pieniądze na konto otrzymasz w 5 minut!

Według danych SMEO/ERIF BIG w aż pięciu województwach firm borykających się z problemami finansowymi było więcej niż tych, które w kłopoty finansowe nie popadły. Czarnym punktem na mapie polskiego mikrobiznesu jest Podkarpacie. Świętokrzyskie, pomimo niskiej rentowności obrotu brutto i słabych płac, na problemy wskazuje najrzadziej.

Według raportu Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce opracowanego przez SMEO we współpracy z Erif BIG, w najgorszej kondycji znajdują się mikrofirmy z województwa podkarpackiego, gdzie aż 68% z nich na przestrzeni ostatnich dwóch lat doświadczyło trudności finansowych. Niewiele lepsza sytuacja ma miejsce w lubelskim (56%), wielkopolskim (53%) i warmińsko-mazurskim (52%), gdzie problem dotyczy ponad połowy mikroprzedsiębiorstw. Najlepiej w obszarze finansów radzą sobie firmy z województwa lubuskiego, świętokrzyskiego, pomorskiego i łódzkiego. Z problemami finansowymi zmierzył się tam co trzeci mikroprzedsiębiorca.

image_processing20181029-32027-7n3oqe.png

Dane te pokrywają się z najnowszym raportem GUS, według którego w wymienionych województwach mamy do czynienia z najmniej korzystnymi wskaźnikami rentowności obrotu. Co za tym idzie, szanse na inwestycje i poprawę sytuacji w tych regionach maleją.

Dodatkowo województwa podkarpackie, lubelskie, warmińsko-mazurskie (a także świętokrzyskie i podlaskie, które na problemy finansowe narzekają relatywnie rzadko) to regiony o najniższych średnich pensjach brutto. Wyjątek stanowi województwo wielkopolskie, w którym ponad połowa mikrofirm wskazuje na problemy finansowe. Mimo to pensje pracowników utrzymują się tu na stosunkowo wysokim poziomie (w przedziale 2700-2899 zł brutto na jednego zatrudnionego). Wyższe stawki oferowane są jedynie w województwie mazowieckim.

Niska sprzedaż nie tak straszna, problemem reklamacje

W skali kraju najczęstszą wskazywaną przyczyną problemów finansowych w mikrofirmach jest zbyt niska sprzedaż, a w efekcie niewystarczające przychody firmy (38%). W pięciu województwach, w których problemy finansowe pojawiają się najczęściej czynnik ten ma wyraźnie mniejsze znaczenie niż w pozostałych regionach kraju. W podkarpackim, lubelskim, wielkopolskim, warmińsko-mazurskim i zachodnio-pomorskim na trudność tę wskazuje średnio jedynie 28% firm w porównaniu do 38% średniej krajowej.

Częściej za to przyczyną kłopotów okazują się tam reklamacje składane przez klientów (16% przy średniej krajowej 10%). Rekordowo często oczekiwaniom klientów nie są w stanie sprostać firmy ze znajdującego się w najgorszej sytuacji finansowej województwa podkarpackiego. Aż 30,8% ankietowanych popada z tego powodu w kłopoty finansowe.

Złudny optymizm na Podkarpaciu i w świętokrzyskim

Choć podkarpaccy przedsiębiorcy źle oceniają sytuację finansową i wyniki swoich firm,  dane zebrane w bieżącym roku przez Bank Pekao pokazują, że pozostają oni w najlepszych nastrojach od pięciu lat. Częściej niż średnio w kraju skarżą się na bariery utrudniające prowadzenie biznesu, nadrabiają za to optymizmem w kwestii zatrudnienia oraz oczekiwania na zapłatę.

Interesująco prezentuje się też sytuacja w świętokrzyskim. Zaledwie 33% firm w tym województwie przyznaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat popadło w problemy finansowe. Jest to jeden z trzech najlepszych wyników w kraju. Odnotowano tam natomiast najwyższy odsetek firm narzekających na zbyt niską sprzedaż. Na problem z uzyskaniem wystarczającego poziomu przychodów wskazało aż 66,7% przedsiębiorców (dla średniej w skali kraju 38%).

Optymizmu przedsiębiorców ze świętokrzyskiego nie potwierdzają wskaźniki ekonomiczne. Według danych GUS wskaźnik rentowności obrotu brutto wyniósł tam 11,1% przy 11,9% w skali całego kraju. W odpowiedzi na problemy finansowe mikrofirmy z tego regionu zdecydowanie częściej niż inne województwa sięgają po środki własne (prywatne zasoby właścicieli). Postępuję tak aż 66,7% badanych przy średniej dla kraju na poziomie 34%.

Mikrofirmom nie płacą

Jednym ze zjawisk negatywnie wpływających na kondycję przedsiębiorstw w Polsce są zatory płatnicze oraz problemy z uzyskaniem zapłaty od klientów. W najgorszej sytuacji znajdują się małe firmy. Zwykle wychodzą ze słabej pozycji negocjacyjnej w kontaktach z większym kontrahentem i dysponują niewielkimi rezerwami gotówki, aby przetrwać ewentualny cios finansowy. Według danych SMEO/ERIF BIG 62,5% mikrofirm w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat nie uzyskało w ogóle lub uzyskało jedynie częściową płatność z tytułu dostarczonych towarów lub usług.

[P1: Czy w ciągu ostatnich dwóch lat zdarzyło się w Pani(a) firmie nie uzyskać w ogóle lub uzyskać jedynie częściową zapłatę za dostarczone produkty lub usługi?]
 

WojewództwoTAKNIE
lubelskie81%19%
małopolskie77%23%
śląskie77%23%
kujawsko-pomorskie72%28%
opolskie71%29%
wielkopolskie69%31%
mazowieckie69%31%
podkarpackie67%33%
lubuskie64%36%
łódzkie59%41%
warmińsko-mazurskie54%46%
dolnośląskie42%58%
podlaskie37%63%
pomorskie35%65%
świętokrzyskie25%75%
zachodniopomorskie25%75%

Najlepiej ze ściąganiem należności radzą sobie firmy w zachodniopomorskim i świętokrzyskim. Trudności w tym zakresie odnotował zaledwie co czwarty mikroprzedsiębiorca. Najgorzej sytuacja wygląda w lubelskim, małopolskim i śląskim, gdzie ponad ¾ firm zdarza się nie uzyskać oczekiwanej zapłaty od klientów. W skali kraju w 11 województwach problem nierzetelnych kontrahentów dotyczy już ponad połowy mikrofirm.

To tylko kwestia czasu zanim wielkie firmy technologiczne takie jak Google, Apple, Facebook, Amazon, Baidu, Alibaba czy Tencent będą miały istotniejszy wpływ na przestrzeń usług finansowych niż banki i fintechy – mówił w trakcie konferencji InsideTrends Michał Pawlik, prezes SMEO.

Światowi giganci technologiczni określani jako GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon) i BAT (Baidu, Alibaba, Tencent) wykonali już pierwsze ruchy zmierzające do rozbudowy swoich platform o usługi finansowe. Niektórzy analitycy przewidują, że trwający latami wyraźny podział na handel i finanse wkrótce ulegnie zatarciu.

Prawdopodobnym wydaje się, że wielkie platformy społecznościowe i e-commerce spróbują sprowadzić instytucje finansowe do roli dostawców, od których będą pobierać prowizję za przekazane transakcje. Same zaś, wykorzystując silną markę oraz dane o klientach będą działać na zasadzie wielofunkcyjnego interfejsu użytkownika, który pozwoli wygodnie realizować operacje zakupowe i finansowe za pomocą jednej platformy. Bankom pozostanie rywalizować ceną.

Pierwsze kroki za nami

W 2013 roku Tencent i Alibaba połączyły siły, aby uruchomić Zhong An, pierwszego w Chinach w pełni cyfrowego ubezpieczyciela. W pierwszym roku działalności sprzedał on ponad 630 milionów polis ubezpieczeniowych. Rok temu Facebook, podpisując umowę z PayPal, umożliwił użytkownikom przesyłanie pieniędzy i dokonywanie płatności za pośrednictwem Messengera.

Najbardziej agresywnym graczem w sferze finansów wydaje się Amazon. Jak mówi Jeff Bezos: „Twoja marża jest moją szansą”. Dzięki kartom Amazon Cash firma oferuje klientom możliwość zakładania depozytów na platformie Amazon i rozliczania zakupów online z pominięciem kont bankowych. Gigant e-commerce udzielił też wybranym sieciom detalicznym krótkoterminowych pożyczek na łączną kwotę przekraczającą 3 mld USD.

Przewagi gigantów

Asem w rękawie GAFA i BAT jest dostęp w czasie rzeczywistym do ogromnej ilości unikalnych informacji na temat produktów, sprzedaży, preferencji oraz poziomu zadowolenia klientów firm korzystających z ich platform. Mogą dzięki temu obserwować przychody i strukturę rynku oraz przewidywać zdolność generowania zysków przez innych graczy.

– Bigtechy dzięki modelom biznesowym zorientowanym na klienta wykorzystują informację o nim lepiej niż banki. Potrafią umiejętniej  zarządzać dużymi wolumenami danych, w szczególności danych niestrukturalnych. Są to między innymi informacje o standardzie życia konsumentów, które mogą być wykorzystywane do oceny ryzyka kredytowego. Ustrukturyzowanie i  uporządkowanie tych danych oraz inteligentne ich wykorzystanie buduje ich przewagę nad sektorem bankowym – mówił Michał Pawlik.

Zdaniem prezesa SMEO o sile wielkich firm technologicznych decydują też potężne zasoby finansowe zgromadzone przez lata działalności. Znajduje to odzwierciedlenie choćby w rekordowej kapitalizacji rynkowej, w niektórych przypadkach sięgającej biliona dolarów. Rezerwy gotówkowe torują im prostą i najbardziej logiczną ścieżkę wzrostu.

Banki i fintechy – wspólny front

Jak czytamy w Global banking outlook 2018 opracowanym przez Ernst & Young, 85% banków na świecie jako priorytet na 2018 rok przyjęło wdrożenie programu cyfrowej transformacji. Dla skrępowanych regulacjami i procedurami wewnętrznymi tradycyjnych instytucji finansowych najszybszą drogą do “gotowej” innowacji, zwłaszcza w zakresie poprawy doświadczeń użytkownika, są fintechy. W zamian, dysponując aktywami o łącznej wartości 17,5 biliona USD, wiedzą i bazami klientów nadają fintechom rozpędu i mocy. Banki zapewniają  skalę, startupy finansowe – przewagę innowacyjną.

Przeprowadzona przez tę samą firmę analiza 45 największych banków światowych pokazuje, że chociaż wszystkie z nich są zaangażowane w fintech w taki czy inny sposób, tylko około jedna czwarta wchodzi w tę współpracę głębiej. Według World FinTech Report 2018, ponad 70% zarządzających fintechami wskazuje, że największym wyzwaniem we współpracy z tradycyjnymi firmami finansowymi jest ich brak elastyczności i sprzyjającego ekosystemu dla innowacji. Banki obawiają się zaś negatywnego wpływu na zaufanie klientów, markę oraz kulturę organizacyjną.

Nikt już jednak nie ma wątpliwości, że umiejętna współpraca i silne partnerstwa to jedyna szansa na szybkie wypracowanie skali i wartości, które zdołają przeciwstawić się dominacji GAFA i BAT w sektorze finansów w niedalekiej przyszłości.

Blisko połowa polskich mikrofirm w ciągu ostatnich dwóch lat doświadczyła problemów finansowych. Zdarzały się one niezależnie od sektora działalności, wielkości zatrudnienia czy formy organizacji prawnej przedsiębiorstwa – wynika z raportu “Bezpieczeństwo finansowe małych firm” opracowanego przez SMEO we współpracy z biurem informacji gospodarczej ERIF.

Na pytanie, czy w ciągu ostatnich dwóch lat zdarzyły się w firmie problemy finansowe, twierdzącej odpowiedzi udzieliło 45 proc. mikroprzedsiębiorców biorących udział w badaniu. Co dziesiąty z nich borykał się z nimi regularnie, 55 proc. popadło w kłopoty kilkukrotnie.

large_Raport_profeina_4.jpeg

Przyczyny problemów finansowych

Najczęściej problemy finansowe mikroprzedsiębiorców związane są ze zbyt niskim (38 proc.) lub nieregularnym poziomem przychodów (35 proc.). 31 proc. narzeka na zbyt wysokie koszty prowadzenia działalności. W co czwartym przedsiębiorstwie  dochodzi do okresowych braków gotówki, co skutkuje utratą płynności finansowej. 18 proc. właścicieli mikrofirm jako główną przyczynę trudności podaje utratę kluczowych kontrahentów. 13 proc. pogrąża błędne oszacowanie kosztów realizacji zlecenia, a co dziesiątego – składane przez ich klientów reklamacje.

large_Raport_profeina_1.jpg

Jednoosobowe działalności gospodarcze zdecydowanie częściej niż te działające w formie prawnej spółek mają problem z utrzymaniem regularności przychodu.  Spółki natomiast dwukrotnie częściej popadają w kłopoty związane z realizacją zleceń – niedoszacowują kosztów ich realizacji lub ponoszą skutki finansowe reklamacji.

Różnice widać także w poszczególnych sektorach. Przedsiębiorstwa handlowe zdecydowanie częściej narzekają na zbyt niską sprzedaż (48 proc.) w porównaniu do 33 proc. w sektorze usług i 39 proc. w produkcji. Główną bolączką “usług” jest zaś kłopot z zapewnieniem regularności przychodu (40 proc.). W handlu sytuacja wygląda pod tym względem znacznie stabilniej (24 proc.). Przekłada się to bezpośrednio na zdolność do utrzymania płynności finansowej w poszczególnych sektorach.  Do okresowych deficytów gotówki na bieżącą działalność dochodzi najczęściej w firmach usługowych (32 proc.). W handlu i produkcji na problem wskazuje kolejno 17 proc. i 15 proc. właścicieli firm.

Ryzyko zatrudnienia

Osoby działające na własną rękę (tj. nie zatrudniające pracowników), współpracujące za to w razie potrzeby z poddostawcami, rzadziej niż pozostałe mają kłopot z uzyskaniem bezpiecznego poziomu przychodów. W przypadku małych firm sprawdza się zatem model minimalizacji kosztów stałych i elastycznego outsourcowania zasobów.  

Firmy zatrudniające pracowników częściej wskazują na problem zbyt wysokich kosztów prowadzenia działalności. – Koszty pracownicze stanowią zatem znaczne obciążenie mikrodziałalności i są istotnym czynnikiem ryzyka finansowego. Współpraca z gronem poddostawców niesie jednak inne zagrożenia – firmy te częściej od pozostałych stykają się z reklamacjami klientów – zauważa Michał Pawlik, prezes SMEO.

Rezerwa “raz jest, raz jej nie ma”

Co trzeci właściciel mikrofirmy (36 proc.) utrzymuje, że zawsze ma zapewnioną rezerwę finansową. Połowa (51 proc.) przyznaje, że rezerwa pojawia się tylko okresowo. 13 proc. mikroprzedsiębiorców nigdy nie dysponuje nadwyżkowymi kwotami na czarną godzinę. Najczęściej zdarza się to właścicielom firm nie zatrudniających pracowników (25 proc. z nich nie ma żadnego zabezpieczenia finansowego).  

Jak mikroprzedsiębiorcy reagują na trudności

W obliczu trudności finansowych mikroprzedsiębiorcy najczęściej sięgają po prywatne środki na ratowanie firmy. Postępuje tak aż  34 proc. z nich.  20 proc. przyznaje, że pieniądze pożycza od znajomych. Co piąta firma popadająca w kłopoty opóźnia płatności wobec dostawców. Taki sam odsetek korzysta w podobnej sytuacji z kredytu. 17 proc. firm uruchamia rezerwę finansową. Co dziesiąta – sięga po faktoring. Podobny odsetek decyduje się na rozwiązania ostateczne – korzysta z usług firm windykacyjnych lub prawnika.  

– Jednoosobowe działalności gospodarcze znacznie częściej angażują osobiste środki finansowe, aby poprawić sytuację w firmie. Relatywnie większą profesjonalizacją zarządzania finansami obserwujemy w przypadku spółek, które kilkukrotnie częściej sięgają po dedykowane dla biznesu narzędzia finansowe takie jak faktoring, usługi prawne czy windykacyjne. Nie zmienia to faktu, że wciąż najpowszechniejszą reakcją polskich mikroprzedsiębiorców na problemy finansowe, niezależnie od formy prawnej prowadzonej działalności, jest uruchomienie osobistych środków  finansowych – komentuje Michał Pawlik.      

large_Raport_profeina_3.jpg

Badanie „Bezpieczeństwo finansowe małych firm” zostało przeprowadzone na zlecenie firmy SMEO we współpracy z ERIF Biuro Informacji Gospodarczej S.A. w sierpniu 2018 roku wśród mikroprzedsiębiorstw, czyli firm zatrudniających do 10 pracowników, zarejestrowanych w Polsce.

W pierwszym kwartale 2018 roku liczba dłużników w branży budowlanej sięgnęła 40 tys., a ich łączne zadłużenie wyniosło 4,5 mld zł, wynika z danych biura informacji gospodarczej InfoMonitor. W ciągu roku opóźnienia płatności uległy wydłużeniu z 84 do 116 dni, czytamy w raporcie Coface. Budowlanka trafiła na listę ryzykownych branż, których banki niespecjalnie chcą kredytować, a firmy ubezpieczeniowe asekurować – przyznaje Zespół Doradców Gospodarczych TOR. Tak wygląda sytuacja firm budowlanych w Polsce jesienią 2018 roku.

Problemy firm budowlanych – porównywane do tych z lat 2012-2013 – wynikają głównie z faktu, że obecnie realizowane kontrakty były podpisywane nawet dwa-trzy lata temu. W tym czasie wzrosły ceny materiałów budowlanych oraz koszty pracowników (nawet o 20 proc. w ciągu ostatniego roku), przez co wiele kontraktów stało się mało- albo nieopłacalnych.

W ciągu ostatnich miesięcy polskie firmy budowlane – szczególnie małe i średnie, będące podwykonawcami dużych projektów – zaczęły częściej sięgać po faktoring, który umożliwia szybszą wypłatę pieniędzy zamrożonych w wystawianych kontrahentom fakturach. Liczba małych podmiotów z branży budowlanej, które skorzystały w trzecim kwartale 2018 r. z usług faktoringu online SMEO wzrosła o 16 proc. porównując do drugiego kwartału br.

W przeciwieństwie do kredytu, gdzie finansowanie zależy od obrotu, zysku i historii kredytowej, dla faktorów liczy się przede wszystkim dana transakcja. Nie jest ważne, jak długo firma istnieje na rynku i jakie ma dochody, a to, czy przedsiębiorca każdego miesiąca realizuje swoje usługi, dostarcza towary, czy współpracuje ze stabilnymi kontrahentami i czy dostaje od nich pieniądze. Aby móc skorzystać z faktoringu firma nie musi być dochodowa.
Faktoring dla firm budowlanych nie może być jednak traktowany jak ostatnia deska ratunku. Aby dostać limit faktoringowy też trzeba spełniać warunki – nie można zalegać z opłatami za podatek VAT i dochodowy oraz ZUS-y, nie można mieć trwającego postępowania komorniczego czy długów wobec swoich dostawców. Faktoring stanowi raczej zabezpieczenie przed wpadnięciem w jeszcze większe kłopoty finansowe, a w niektórych przypadkach chroni przed upadłością z powodu zatorów płatniczych.

Według analiz zespołu ekspertów SMEO, spółki oferującej faktoring online dla małych firm, do końca 2018 r. liczba podmiotów z branży budowlanej regularnie korzystających z usług faktoringu wzrośnie o ok. 20 proc. w porównaniu do ubiegłego roku.

Monika Woźniak, ekspertka SMEO

Trzy pierwsze kwartały 2018 przyniosły szereg istotnych zmian legislacyjnych dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Choć tempo produkcji aktów prawnych w pierwszym półroczu spadło w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, polscy przedsiębiorcy z trudem nadążają za zmianami.

Według danych z raportu Grant Thornton, od stycznia do końca czerwca 2018 r. Dziennik Ustaw opublikował 808 aktów prawnych. Przedsiębiorca, który chciałby w pełni świadomie prowadzić swój biznes, musiałby poświęcić na ich przeczytanie około 2 godziny i 15 minut każdego dnia roboczego. Zapoznanie się z całym kontekstem zmian wymagałoby znacznie więcej czasu. Choć po rekordowym roku 2015 tempo produkcji aktów prawnych zaczęło spadać, Polska pozostaje w tej kwestii liderem pośród innych krajów Unii.

Niepewność najbardziej uciążliwa

Rząd zapewnia, że zmiany mają na celu poprawę warunków rozwoju biznesu w kraju. Tegoroczne badanie Związku Pracodawców Polskich pokazuje jednak, że dla 72 proc. polskich przedsiębiorców największym utrudnieniem w prowadzeniu działalności jest właśnie sama niestabilność prawa. 66 proc. firm zmaga się też z nadmierną biurokracją.

– Duża zmienność regulacji działa na niekorzyść przedsiębiorców. Po pierwsze to oni muszą ponieść koszty dostosowania firmy do nowych realiów. Po drugie częste zmiany narażają ich na nieświadome łamanie przepisów, których nie zdążyli sobie jeszcze przyswoić. Po trzecie – podejmują istotne decyzje biznesowe w określonych okolicznościach, a działalność muszą kontynuować już w innych. Tracą tym samym kontrolę nad skutkami swoich wyborów – mówi Agnieszka Gołębiewska, współzałożycielka faktoringu online SMEO i współautorka kursu „Popraw płynność finansową swojej firmy w pięć dni” skierowanego do właścicieli mikro- i małych firm.

Trochę lepiej, trochę gorzej

W swoim sztandarowym projekcie kierowanym do przedsiębiorców, czyli Konstytucji Biznesu, rząd zapowiedział szereg ulg podatkowych i uproszczeń proceduralnych mających ułatwić życie przede wszystkim tym “najmniejszym”. Najważniejsze z nich to ulga na start, działalność nierejestrowana dla dochodów nieprzekraczających 1050 zł miesięcznie oraz “Mały ZUS”, który ma objąć ponad 173 tys. jednoosobowych firm o średniomiesięcznych przychodach do 5250 zł.

W “Konstytucji” pojawiły się ponadto zapisy zmierzające do poprawy komunikacji urzędów z firmami, takie jak domniemanie uczciwości przedsiębiorcy czy ujednolicenie niektórych wzorów formularzy. Resort usiłuje także zobowiązać urzędy do wydawania objaśnień przepisów prostym językiem, a do rozpatrywania sporów powołał Rzecznika MŚP, będącego jednocześnie gwarantem wdrożenia zasad Konstytucji Biznesu.

– W obliczu każdych zmian warto zachować czujność. Ustawa wprowadzająca “Mały ZUS” jest pozytywnie oceniana przez przedsiębiorców, obejmie jednak wąskie grono beneficjentów. Zasada proporcjonalności względem przychodu jest poza tym kryterium wybiórczym. Dyskryminuje model handlowy oraz firmy operujące na minimalnych marżach, czyli te obarczone wysokim ryzykiem niepowodzenia. Na fali entuzjazmu względem nowych ulg niewiele zaś mówi się o przewidywanym na 2019 rok wzroście składek ubezpieczeń społecznych o około 100 zł, który dotknie całą resztę przedsiębiorców. Obok niewątpliwych uproszczeń proceduralnych, jak choćby możliwości zakładania spółki akcyjnej przez internet, wyrastają nowe biurokratyczne komplikacje. Jedną z nich będzie konieczność składania wniosków o zwrot nadpłaconego i zamrożonego na koncie VAT podatku. Zasady uwalniania gotówki na konto standardowe są teraz niejasne zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla samych urzędów skarbowych – komentuje Szymon Ostrowski, autor bloga finansowego na co dzień współpracujący z firmami z sektora MŚP oraz współtwórca programu edukacyjnego SMEO.

Skutki uboczne

Dużym obciążeniem dla firm i źródłem kolejnych procedur są zmiany mające na celu uszczelnienie VAT. Jednym z udogodnień, które Ministerstwo Finansów zaproponowało na zachętę płatnikom rozliczającym się z zastosowaniem mechanizmu podzielonej płatności, jest przyspieszony (25-dniowy zamiast standardowego – 60-dniowego) termin zwrotu nadpłaconych środków. Będą one jednak wysyłane z powrotem na konto VAT, a zatem mogą być wykorzystane wyłącznie do regulowania podatku. Aby przenieść pieniądze na konto standardowe i nimi swobodnie obracać, przedsiębiorca będzie musiał złożyć umotywowany wniosek. Na jego rozpatrzenie Urząd Skarbowy ma 60 dni. Oznacza to, że korzystając z przywileju, dostęp do środków może uzyskać później niż w standardowym trybie.

Wprowadzenie split payment oznacza ponadto koniec kwartalnych “pożyczek” dla firm posiadających status małego podatnika. Swobodne zarządzanie kwotami VAT przez trzy miesiące niejednokrotnie ratowało płynność finansową małych firm. Teraz powinny liczyć się z tym, że w perspektywie najbliższych lat będą dysponować mniejszą ilością gotówki “w obiegu” i zawczasu zmienić planowanie budżetu w oparciu o kwoty netto.

– W firmach z sektora MŚP drzemie największy potencjał generowania wzrostu gospodarczego. Stanowią one 99,8 proc. firm ogółem i odpowiadają obecnie za ponad 50 proc. PKB. Zmiany legislacyjne powinny zmierzać ku faktycznej poprawie ich sytuacji oraz unikać rozwiązań pozornych, tymczasowych lub takich, w których pojawiają się niekontrolowane “skutki uboczne”. Należy też mieć na uwadze, że przyczyną większości upadłości jest utrata płynności finansowej, a tej nie należy korelować jedynie z prostymi przyczynami, takimi jak niska sprzedaż lub wysoki ZUS. Najbardziej zagrożone upadłością są firmy o niskiej świadomości finansowej, nieznające metod planowania i zabezpieczania finansów oraz nieświadome tego, że określone regulacje mogą mieć realny wpływ na ich biznes. Z tego względu, obok ulg, tak ważna jest inwestycja w edukację przedsiębiorców – podsumowuje ekspertka SMEO.

Pomimo rosnącego popytu na usługi i coraz większej liczby inwestycji, branża budowlana jest w tym roku w trudnej sytuacji. Budowlanka jest coraz mniej rentowna i coraz bardziej zadłużona. Jakie są tego powody i jak mogą sobie z tym radzić zwłaszcza mniejsze firmy?

Patrząc na ulice dowolnego polskiego miasta można stwierdzić, że firmy zajmujące się budowami mają się świetnie. Rzeczywiście, według danych z badania KRD o sytuacji w branży, produkcja w pierwszych pięciu miesiącach 2018 r. wzrosła o 20% w stosunku do analogicznego okresu w roku 2017. Jednak sytuacja przedsiębiorstw budowlanych wcale nie jest dobra. Obroty rosną, ale marże maleją.

– Kumulacja zamówień publicznych w budowlance spowodowała lawinowy wzrost cen materiałów, usług, kosztów logistyki oraz spowodowała, że zabrakło rąk do pracy – mówi Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Szacuje, że w branży brakuje 200 tys. osób do pracy. Jak wyjaśnia, naturalną konsekwencją poszukiwania pracowników był także dynamiczny wzrost płac  – w całym 2017 roku wzrosły o ponad 20% – a taki wzrost kosztów pracy, a także cen materiałów spowodował automatyczny wzrost cen usług podwykonawczych. Podwyżki  sprawiły, że projekty budowlane stają się coraz mniej opłacalne. Rentowność firm w branży spadła z poziomu 2,9% w roku 2017, do 0,8% w pierwszej połowie tego roku.

Przetargi publiczne – ryzykowne

Jak wyjaśnia Rafał Bałdys-Rembowski, ponad 60% prac budowlanych jest opłacane ze środków publicznych. Przetargi w tej sferze często przeprowadzane są w formule zaprojektuj i wybuduj. – Jej główną zaletą (z punktu widzenia inwestora publicznego) jest fakt, że przetarg na wyłonienie wykonawcy można rozpocząć relatywnie szybko, nie posiadając pełnej dokumentacji technicznej. Oczywiście oszczędność czasu jest iluzoryczna, bowiem wykonawca i tak w pierwszej kolejności będzie musiał daną inwestycję zaprojektować i  uzyskać pozwolenia na budowę, co zazwyczaj zajmuje nie mniej niż 18 miesięcy – stwierdza.

W takiej formule przeprowadza się obecnie ok. 80% przetargów publicznych, a wykonawcy wyłonieni w przetargach w 2016 i 2017 r. proponowali rynkowe na tamten czas ceny. Są one niewystarczające do wykonania tych samych robót w dzisiejszej rzeczywistości. Zawarte wtedy kontrakty budowlane przestają być opłacalne, a w wielu przypadkach generują straty. Z tego samego powodu wiele firm, aby odrobić owe straty, zwiększa marże w ofertach składanych obecnie. To dodatkowo nakręca spiralę wzrostu cen.

Rośnie zadłużenie, a płynność maleje

Według danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA, łączne zadłużenie firm budowlanych wynosi już prawie 2,5 mld zł – o 200 mln zł więcej niż rok temu. W ciągu roku opóźnienia płatności uległy wydłużeniu z 84 do 116 dni, jak wynika z niedawnego raportu Coface. Dodatkowo wielu podwykonawców trzymanych jest w szachu przez nierzetelnych kontrahentów. Już 10% kwoty całego zadłużenia stanowią wzajemne zobowiązania branży.

Jak wyjaśnia Bałdys-Rembowski, jednym z rozwiązań problemu płynności firm budowlanych byłoby usprawnienie procesu zatwierdzenia płatności przez podmioty publiczne. – Inwestorzy publiczni chwalą się, że dokonują płatności nawet szybciej niż ustawowe 30 dni. Jednak to tylko część prawdy, bo choć faktycznie nie ma problemów z płatnościami faktur, to realnym problemem jest zatwierdzenie faktury,  czyli potwierdzenie kwoty do zapłaty na rzecz wykonawcy. Inwestorzy – najczęściej publiczni – zwlekają z zatwierdzeniem płatności często przez wiele miesięcy – mówi. Problemem nie jest więc zapłata za fakturę, a kłopot z jej wystawieniem. Te opóźnienia wpływają na terminy zapłat podwykonawcom.

Dla małych firm, które często są podwykonawcami dużych projektów, rozwiązaniem ratującym przed upadkiem mogą być też produkty finansowe, takie jak faktoring, który obecnie, dzięki spółkom zajmującym się technologiami finansowymi, dostępne są dla małych i mikrofirm.

W przeciwieństwie do kredytu, gdzie  finansowanie zależy przede wszystkim od obrotu, zysku i historii kredytowej, dla faktorów liczy się przede wszystkim dana transakcja. Nie jest ważne, jak długo firma istnieje na rynku i jakie ma dochody, a to, czy przedsiębiorca każdego miesiąca realizuje swoje usługi, dostarcza towary, czy współpracuje ze stabilnymi kontrahentami i czy dostaje od nich pieniądze.

– Żeby skorzystać z faktoringu firma nie musi być dochodowa, natomiast często firmy zwracają się do nas ze starymi fakturami, albo zdecydowanie zbyt późno – wyjaśnia Mateusz Żynda, manager ds. zarządzania ryzykiem firmy faktoringowej SMEO. Dodaje, że do faktorów zwracają się firmy, które mają niezapłacony  VAT, podatek dochodowy, albo już trwające postępowania komornicze. – W trudnej sytuacji w jakiej znajduje się branża, należy takim sytuacjom zapobiegać. Może w tym pomóc na przykład faktoring – stwierdza.

Potrzebne rozwiązania systemowe

Zarówno budowlańcy, jak i branża finansowa są zgodni – potrzebne są systemowe zmiany, nie tylko takie, które usprawniają przepływy finansowe, ale też sprawią, że polskie firmy będą mogły konkurować na rynku międzynarodowym nie tylko cenowo.

– Po pierwsze należy tak planować programy inwestycyjne, aby służyły nie tylko samym inwestycjom, ale również rozwojowi branży, tak jak miało to miejsce w innych krajach członkowskich UE, dla których środki pomocowe były silnym impulsem rozwojowym dla budownictwa. W ten sposób możliwe było utworzenie silnych podmiotów, które zaczęły eksportować swoje usługi – stwierdza wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Stwierdza, że polskie firmy nie mają na to szans, bowiem nie mają kapitału na eksport swoich usług, większość wysiłków kierowane jest na przetrwanie, a nie rozwój i inwestycje.

Wtóruje mu Michał Pawlik, prezes SMEO. – Dla zleceniodawców pewność, że dostawcy nie przerwą realizacji zlecenia z powodu problemów z płynnością jest kluczowym kryterium ich doboru. A żeby branża budowlana się rozwijała potrzebny jest zrównoważony rozwój wszystkich firm, od dużych do bardzo małych.

Przed płatnikami VAT pierwszy miesiąc rozliczania tego podatku na nowych warunkach – z rachunkami split payment. Jak odzyskać pieniądze z takiego rachunku? Czy trzeba je deklarować w rozliczeniach VAT? I jak przygotowane są do tego tematu Urzędy Skarbowe?

Płacić VAT można jak zwykle

Stworzone przez banki rachunki VAT przedsiębiorców są jeszcze w dużej części puste lub znajdują się na nich drobne kwoty. Nie ma konieczności dokonywania płatności VAT z tego konta, a co za tym idzie – nie trzeba go uzupełniać dodatkowymi środkami.

 Płatności można dokonywać ze zwykłego rachunku firmowego lub dedykowanego konta VAT, nawet jeśli nie ma na nim pełnej kwoty potrzebnej do opłacenia podatku –  wyjaśnia Monika Woźniak ze spółki faktoringowej SMEO. – W sytuacji, gdy na naszym kon­cie VAT nie będzie wystar­cza­ją­cych środ­ków na spłatę należ­no­ści podat­ko­wych, bra­ku­jąca kwota zosta­nie pobrana z konta fir­mo­wego –  dodaje.

Podobnie sprawa ma się z nadwyżkami VAT – jeśli płatnik nie będzie chciał otrzymać zwrotu na konto VAT, po prostu nie podaje go w deklaracji. Zwracane pieniądze nie są automatycznie kierowane na VAT-owskie konto.

Zwroty z rachunku VAT? Są warunki

Jednym z udogodnień, które Ministerstwo Finansów proponuje płatnikom rozliczającym się z urzędami za pośrednictwem konta VAT, jest przyspieszony (25-dniowy zamiast standardowego – 60-dniowego) termin zwrotu nadpłaconego VAT z rachunku. Jest on wtedy wysyłany z powrotem na to konto, czyli będzie możliwy do wykorzystania jedynie do realizacji płatności związanych z tym podatkiem. Przedsiębiorcy mogą przenieść pieniądze z tego rachunku na inne konto bankowe należące do firmy, jednak w takim wypadku muszą uzyskać zgodę Naczelnika Urzędu Skarbowego. W tym celu należy złożyć wniosek do Urzędu Skarbowego. Powinien on zostać rozpatrzony w ciągu 60 dni – czyli dostęp do środków może trwać dłużej niż w wypadku zwrotu na zwykłe konto firmowe.

Przekazanie przez Urząd Skarbowy pieniędzy z konta VAT na konto firmowe nie dzieje się automatycznie. Fundusze nie będą przelane w wypadku, kiedy istnieją zaległości podatkowe lub gdy zachodzi uzasadniona obawa, że podatnik nie wykona swoich zobowiązań. Urząd ma być szczególnie uważny w wypadku, gdy płatnik regularnie nie uiszcza opłat, zbywa majątek przedsiębiorstwa, ewentualnie gdy ustalone zostanie dodatkowe zobowiązanie.

Ustawa nie określa formy składanego przez podatnika wniosku. Spokojnie można uznać, że pismo powinno zawierać dane wskazane w art. 168 Ordynacji podatkowej. Są to m.in. dane podatnika i naczelnika właściwego urzędu skarbowego i podpis wnioskującego. Do tej pory podatnicy posługiwali się zazwyczaj załącznikiem do deklaracji podatkowej według ustalonego wzoru.

Ustawa określa, że wniosek winien być umotywowany, jednak nie nakłada na podatnika wymagań odnośnie szczegółowego uzasadnienia składanego pisma. Może wydawać się, że wystarczającą informacją zawartą we wniosku jest zapewnienie o spełnianiu przez podatnika warunków uzasadniających zwrot podatku VAT, jednak takich szczegółów w ustawie nie ma.

Informacje są dostępne – w teorii

Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda informacja o płatnościach i zwrotach VAT w nowych warunkach. Około godziny szesnastej zadzwoniliśmy na infolinię Ministerstwa Finansów. W kolejce na połączenie oczekiwało ponad 50 osób. Nie przesuwała się ona zbyt szybko. Po godzinie dziewiątej rano następnego dnia było lepiej – około 35 osób, natomiast samo oczekiwanie na połączenie trwało niecałe 10 minut.

Pracownicy infolinii udzielili dokładnej informacji – łącznie z tą, jak złożyć wniosek do Urzędu Skarbowego (według Infolinii Ministerstwa Finansów nie musi być zbytnio szczegółowe – wystarczy formułka “Proszę o przekazanie kwoty… na rachunek” i krótkie uzasadnienie). Gorzej jest w momencie, kiedy przechodzimy do praktyki, dzwoniąc do Urzędów Skarbowych.

Urząd: „Będziemy się zastanawiać”

Dzwoniąc do Urzędów Skarbowych dowiedzieliśmy się, że lawina jeszcze nie ruszyła. Co więcej, nie pojawiły się jeszcze żadne płatności z kont VAT. Jako że jest to pierwszy miesiąc funkcjonowania ustawy, nie jest to nic dziwnego. Urzędnicy radzą, żeby formularze wypełniać tak, jak do tej pory.

Do tej pory księgowe z urzędów, z którymi się kontaktowaliśmy jako przedsiębiorcy, nie spotkały się jeszcze z potrzebą przesunięcia pieniędzy z konta VAT. Niektóre sugerowały aby – ponieważ nie mają jeszcze wypracowanych procedur na takie sytuacje – “złożyć wniosek, a urząd będzie się zastanawiać”.

Co siódmy Polak chętnie udostępni swoje dane do logowania do banku licencjonowanemu podmiotowi. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy wiąże się to z określonymi korzyściami. Unijna dyrektywa PSD2, która ma w pełni obowiązywać w przyszłym roku, ma szansę poprawić ten wynik.

Polacy w porównaniu do innych narodów szybko przyswajają sobie nowinki usprawniające korzystanie z usług finansowych. Wciąż momentem zawahania jest dla nas konieczność podania danych do logowania do konta bankowego poprzez pośrednika usługi. Jednak i w tym zakresie nabieramy pewności.

Według badania Blue Media, w ubiegłym roku już 14 proc. polskich internautów było gotowych podać dane do logowania do banku firmie, którą uznają za wiarygodną. Rośnie także ogólne zaufanie do niebankowych dostawców usług finansowych. W 2016 roku z ich oferty skorzystałoby 6% ankietowanych, w 2017 roku było to już 11%. Fintechy liczą na to, że Polacy wkrótce ostatecznie przełamią opory w związku z obowiązującą od czerwca tego roku dyrektywą PSD2, która pełnego wdrożenia doczeka się w przyszłym roku.

Podpisana pod koniec maja przez prezydenta nowelizacja ustawy o usługach płatniczych jest kolejnym krokiem na drodze do stworzenia jednolitego rynku płatności w UE. Sprzyja też rozwojowi nowoczesnych usług finansowych świadczonych online. PSD2 nakłada na banki obowiązek zapewnienia podmiotom spełniającym określone wymogi bezpieczeństwa dostęp do informacji o rachunku klienta poprzez zestaw procedur i funkcji dostępowych czyli tzw. API (Application Programming Interface). Klient wyraża zgodę na udzielenie takiego dostępu autoryzując połączenie. Choć sam odgórny obowiązek dopuszczania takich integracji oraz ustandaryzowanie integratora jest nowością, rynek już od dawna radzi sobie korzystając z pośrednich rozwiązań.

– Na rynku europejskim od lat funkcjonują z powodzeniem instytucje finansowe, które za zgodą klienta weryfikują dane z jego rachunku bankowego. Dzięki temu są w stanie zaoferować usługę finansową zwykle w pełni online, bez konieczności wypełniania obszernych formularzy i dostarczania papierowej dokumentacji. W Polsce najpopularniejszym narzędziem do takiej automatycznej i wygodnej weryfikacji jest istniejący już niemal dekadę polski Kontomatik. Korzystają z niego nie tylko duże e-commercy typu Allegro czy fintechy, ale też same banki w celu przyspieszenia wewnętrznych procesów – mówi Michał Pawlik,prezes spółki faktoringowej SMEO, która dwa lata temu zdecydowała się na wdrożenie rozwiązania.

Mechanizm stosuje protokół SSL, który gwarantuje szyfrowaną transmisję danych, podobnie jak gdy logujemy się do banku przez przeglądarkę internetową lub dokonujemy płatności online. Z rachunku klienta odczytywane są wyłącznie dane niezbędne do przeprowadzenia operacji, którą chce właśnie wykonać. Co najważniejsze, nie są one nigdzie zapisywane na stałe. Informacje analizowane są na bieżąco w celu np. przyznania finansowania, a następnie zostają trwale usunięte w momencie wygaśnięcia sesji połączenia z bankiem.

– Klient oczekuje od nowoczesnych instytucji finansowych natychmiastowego dostępu do usługi. Chce uruchomić proces kilkoma kliknięciami, np. wypłacić sobie środki z wystawionych faktur sprzedażowych w ramach faktoringu albo przyznać pożyczkę. Aby mu to zapewnić musimy oprzeć się na wiarygodnych źródłach danych, a takim bez wątpienia jest historia rachunku bankowego. Dzięki Kontomatik nie trzeba udawać się do banku po żadne zaświadczenia ani wypełniać obszernych wniosków. Po autoryzacji dostępu do rachunku mechanizm sam wyszukuje i analizuje potrzebne dane. Po kilku minutach kwota, o którą wnioskował tak zweryfikowany klient znajduje się na jego  koncie – komentuje prezes SMEO.

Zastosowanie tego rodzaju narzędzi weryfikacji jest coraz popularniejsze np. w Niemczech, krajach skandynawskich czy Wielkiej Brytanii. Funding Circle – korzystający z analogicznej weryfikacji konta bankowego brytyjski fintech – po siedmiu latach działalności znalazł się w pierwszej trójce największych pożyczkodawców w UK, włączając w to banki.

Zdaniem Pawlika, obawy przed udostępnianiem danych z konta wynikają głównie z niewiedzy, jak są one wykorzystywane i zabezpieczane. Choć dyrektywa PSD2 nie pociąga za sobą żadnego innowacyjnego technologicznie rozwiązania, poprzez nałożenie na banki obowiązku otwarcia API ma szansę przyczynić się do szybkiej popularyzacji usług opartych na weryfikacji rachunku. To zaś sprawi, że klienci oswoją się z całym mechanizmem i zaczną podchodzić do niego z większym zaufaniem.

Firmy faktoringowe, podobnie jak inne instytucje finansowe starają się poznać swojego nowego klienta, przed podjęciem z nim współpracy. Jak to robią? Z jakich mechanizmów korzystają?

Michał Pawlik: Każda firma faktoringowa ma swoją własną politykę weryfikacji klientów. Nieco upraszczając, firmy faktoringowe można obecnie podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowią tradycyjni faktorzy, którzy robią pełną analizę klienta. Często robią to na podstawie składanych przez niego dokumentów, łącznie z np. umowami handlowymi. Drugą grupę stanowią firmy łączące usługi finansowe z technologią, takie jak SMEO, które odeszły już w całości od zbierania papierowych dokumentów na rzecz w pełni zdigitalizowanego procesu online.W SMEO weryfikację klienta opieramy na naszym autorskim rozwiązaniu technologicznym, wykorzystując dane finansowe i behawioralne. Takie nowoczesne podejście jest szczególnie ważne dla mało ubankowionych mikro i małych przedsiębiorstw. Czyli takich firm, o których faktorzy mają mało tradycyjnych informacji, albo które wychodzą poza standardowe modele, np. startupów. Poza informacjami na temat przychodów i wystawianych faktur ważne jest dla nas, czy firma ma rzeczywiście relacje z klientami, czy realizuje dla nich swoje usługi i czy dostarcza produkt końcowy. Analizujemy bardzo dużo danych, łącznie z tymi płynącymi z mediów społecznościowych. Oczywiście korzystamy także z baz zewnętrznych.

Z jakich zewnętrznych źródeł informacji korzystają firmy faktoringowe w procesie oceny ryzyka kredytowego?

MP: Firmy faktoringowe, podobnie jak banki, korzystają z szerokiego wachlarza informacji. Dla spółek działających w tradycyjnym modelu są to głównie dane z biur informacji gospodarczej, dane finansowe przedsiębiorstwa czy szereg zaświadczeń, które musi przedstawić klient. Firmy technologiczno-finansowe, takie jak SMEO, oprócz twardych danych, analizują dane behawioralne dotyczące przebiegu procesu składania wniosku. Dodatkowo biorą pod uwagę również dane środowiskowe, jak system operacyjny potencjalnego klienta, przeglądarka z jakiej korzysta, adres IP, lokalizacja geograficzna. Oba te podejścia łączy to, że korzystamy z BIG jako niezawodnego źródła danych. Dla takiej firmy jak nasza ważne jest, aby mieć dostęp do informacji w każdej chwili, online. Dzięki temu dane uzyskujemy błyskawicznie. Biorąc pod uwagę specyfikę naszych klientów, którym zależy na czasie, proces weryfikacji musi przebiegać jak najszybciej i najpłynniej.Wśród zewnętrznych baz danych zostały wymienione biura informacji gospodarczej.

Jakie dane z BIG-ów są najważniejsze dla faktora?

MP: Dla faktorów używających standardowych modeli szacowania ryzyka ważne są dane negatywne o niezapłaconych terminowo rachunkach czy ratach kredytu. Coraz częściej w faktoringu wykorzystuje się też zbierane przez BIG dane pozytywne. Dla nas są one czymś szalenie istotnym, jako że są one wysoce predykcyjne.Od wielu lat pracuję z obszarami ryzyka i nie wyobrażam sobie analizy bez kluczowych danych, które uzyskać można z pomocą BIG. Zawsze powinny one stanowić jeden z filarów oceny ryzyka faktoringowego.

W bazie BIG znajdują się informacje o nieterminowo spłacanych zobowiązaniach takich jak: raty kredytu, raty pożyczek, płatności za telefon itp. Na ile istotna jest taka informacja z punktu widzenia firmy faktoringowej, która finansuje faktury na kwoty kilkunastu czy też kilkudziesięciu tysięcy PLN? 

MP: Każda informacja, która pokazuje nam, że klient może nie wywiązywać się z należności terminowo, jest dla nas istotna. Małe zaległości mogą przekładać się na problemy z większymi opłatami. Zwłaszcza w przypadku przedsiębiorcy, o którym mamy niewiele informacji. Nawet drobne problemy, zwłaszcza jeśli widać, że jest ich sporo, mówią nam dużo o kulturze i możliwościach płatniczych klienta. Pokazują, że może być to ryzykowny klient. Może się bowiem okazać, że z małej chmury będzie padał duży deszcz. Trzeba mieć też na uwadze, że każdemu mogą przydarzyć się potknięcia. Dlatego też jedno lub kilka opóźnień z opłatą za rachunek telefoniczny, zwłaszcza jeśli są one zrównoważone przez pozytywne dane, nie powinny przekreślać współpracy. Zatem wiemy już, że informacje o zadłużeniach widoczne w BIG, są ważne w procesie oceny ryzyka i zdolności kredytowej klienta. Wymienione zostały również informacje pozytywne, które potwierdzają terminowe regulowanie zobowiązań.

W jakich obszarach ta kategoria danych gospodarczych może być pomocna w faktoringu?

MP: Dane pozytywne pojawiają się dużo szybciej i częściej od tych negatywnych, które zwykle są incydentalne. Pozwalają nam na obserwowanie długoterminowych zachowań klienta. Jeśli bazujemy tylko na informacjach negatywnych, możemy nie mieć pełnego obrazu zdolności finansowej klienta. Dane o terminowym i wypłacalnym kliencie potwierdzone dzięki danym pozytywnym pokazują dobre zachowania klienta i świadczą o zaufaniu, jakim obdarzają go kontrahenci. Oczywiście o zaufaniu klientów do firmy możemy dowiedzieć się z innych źródeł, np. z mediów społecznościowych. Jednak BIG pokazuje nam dodatkowo dane finansowe. Generalnie poziom zaufania do firmy jest trudny do wychwycenia, jeśli nie korzystamy z obu kategorii danych.

W jakim kierunku na przestrzeni najbliższych 2-3 lat widzieliby Państwo rozwój produktów i usług biur informacji gospodarczej, by pełniej zaspokajać potrzeby branży faktoringowej?

MP: Jako reprezentant jednej z najszybciej rozwijającej się gałęzi sektora bankowego mam nadzieję, że BIG-i ciągle będą poszerzać zakres źródeł, z których czerpią informacje. Tym bardziej, że w obecnej, cyfrowej rzeczywistości mamy dostęp do olbrzymiej liczby danych, które tylko czekają, żeby je zebrać i poddać analizie.Ogromne nadzieje pokładam w informacjach pozytywnych. Wychodzę z założenia, że poza sygnałami alarmowymi wynikającymi z problemów w płatnościach, należy patrzeć też na to, jak przedsiębiorcy ze sobą współpracują, ilu klientów jest z nich zadowolonych. Klienci SMEO to ciężko pracujący przedsiębiorcy. Przede wszystkim staramy się im pomóc w ograniczeniu problemów z zatorami finansowymi.

Edyta Szymczak, Prezes Zarządu ERIF BIG S.A.

Edyta Szymczak, Prezes Zarządu ERIF BIG S.A.Cieszymy się, że na rynku pojawiają się nowe firmy faktoringowe, które również dostrzegają potrzebę współpracy z biurami informacji gospodarczej. ERIF od stycznia 2018 roku ma przyjemność być Partnerem Wspierającym Polski Związek Faktorów. Dokładamy wszelkich starań, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom firm faktoringowych, zarówno tych zrzeszonych w związku, jak i tych które jeszcze do niego nie należą. Oczekiwania te spełniamy już od początku naszych rozmów biznesowych poprzez tworzenie specjalnych, dedykowanych dla branży modeli współpracy. Zdajemy sobie doskonale sprawę jak ważne jest ograniczanie kosztów, również w tej branży. Zapewniamy przejrzystą i prostą infrastrukturę techniczną, która pozwala na szybkie jej wdrożenie, a także intuicyjne korzystanie. Każdego dnia pracujemy nad tym, aby w naszej bazie było jak najwięcej danych. Aktualnie w ERIF znajduje się ok. 700 tys. NIP i 4 mln numerów PESEL. Znaczna część tych danych w przypadku podmiotów gospodarczych dotyczy informacji pozytywnych ze 100% pokryciem danych adresowych. A to – jak potwierdzają nasi Partnerzy biznesowi jest kluczową wartością przy weryfikacji m.in. tożsamości nowego klienta.

Poza fiskusem, na mechanizmie podzielonej płatności najwięcej zyskają banki. Podwójnie stracą firmy, które kupują za gotówkę, ale należności od kontrahentów otrzymują przelewem.

Przyjęcie mechanizmu zadeklarowały na razie duże spółki skarbu państwa. Zasady działania split payment zostały przemyślane jednak tak, by rynek sam wymusił szybkie jego upowszechnienie.

Gdy kupujący przy dokonywaniu przelewu za fakturę skorzysta z podzielonej płatności, bank automatycznie zasili konto VAT sprzedającego należną kwotą podatku. Na zwykłe konto wpłynie zatem odpowiednio niższa kwota. Jeśli sprzedający sam nie zastosuje mechanizmu względem własnych dostawców, będzie zmuszony wypłacać im z konta bieżącego zarówno kwotę netto, jak i wartość podatku VAT. W tym samym czasie na jego rachunku VAT zaczną kumulować się nadpłacone środki, którymi jednak nie będzie mógł swobodnie obracać.

Efekt wywołanej w ten sposób kuli śniegowej zatrzyma się na małych firmach o najsłabszej pozycji negocjacyjnej, które same nie zdołają wymusić zastosowania tej metody rozliczeń na swoich dostawcach lub po prostu nie mogą jej stosować ze względu na realia branży.

– Split payment dotyczy wyłącznie transakcji dokonywanych przelewem na rachunek bankowy. Mechanizm nie uwzględnia płatności gotówkowych i kartą płatniczą. Na jego wdrożeniu stracą zatem najwięcej te firmy, które za firmowe zakupy płacą gotówką lub kartą płatniczą, ale należności od kontrahentów otrzymują przelewem z zastosowaniem MPP. Należny im VAT spłynie na konto, z którego nie będą mogli swobodnie korzystać, a sami VAT zapłacą swoim dostawcom z rachunku bieżącego. W praktyce będą to przede wszystkim małe przedsiębiorstwa i jednoosobowe działalności gospodarcze, np. niewielkie firmy transportowe kupujące paliwo na stacji, budowlańcy zaopatrujący się w sieciówkach czy niektórzy hurtownicy – tłumaczy Agnieszka Gołębiewska, dyrektor finansowa spółki faktoringowej SMEO.  

Miesięczny przychód takich firm, którym mogli do tej pory swobodnie operować zmniejszy się w skrajnych przypadkach o 8-23 proc. Wprowadzenie MPP oznacza w praktyce ograniczenie dostępu do środków finansowych na bieżącą działalność i może pociągnąć za sobą kłopoty w utrzymaniu płynności finansowej, która i tak jest już bolączką wielu podmiotów z sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

– W niektórych przypadkach pomocne będzie wykorzystanie narzędzi finansowych takich jak kredyt obrotowy czy faktoring. Zwiększają one ilość wolnej gotówki w firmie i pomagają poprawić płynność finansową. Zasadniczo jednak w przypadku systematycznie powstających nadwyżek na koncie VAT przedsiębiorcy nie unikną wnioskowania do Urzędu Skarbowego o uwolnienie tych pieniędzy na standardowy rachunek. Urzędnik na decyzję ma aż 60 dni i nie musi wyrazić zgody na wypłatę takiej kwoty, o jaką wnioskujemy. Należy też liczyć się z częstszymi kontrolami US w przypadku częstego powtarzania procedury – komentuje ekspertka SMEO.

W przypadku jednoosobowych działalności gospodarczych pojawia się dodatkowa komplikacja. Zgodnie z prawem podmioty te nie mają obowiązku prowadzenia konta firmowego. Jak zapewnia Ministerstwo Finansów nie zostaną one zatem zmuszone do przyjęcia mechanizmu split payment. W praktyce jednak kontrahent, który sam mu podlega i traci na współpracy z firmami nie włączonymi do systemu najprawdopodobniej przekona swoich dostawców do założenia dodatkowego rachunku.

Zdaniem ekspertki SMEO, poza samym fiskusem, który liczy na zwiększenie ściągalności podatku VAT o nawet 9 mld rocznie, na zmianie najwięcej zyskają banki, ponieważ split payment wymusza na rynku obrót bezgotówkowy. Można też przypuszczać, że wśród ponad 3 mln funkcjonujących obecnie w Polsce jednoosobowych działalności gospodarczych znacząco wzrośnie liczba takich, które pod presję kontrahentów zdecydują się na założenie osobnego konta na firmę.

Złóż wniosek online