Była Konstytucja Biznesu, Pakiet MŚP, 100 Zmian dla firm… Teraz rząd wprowadza ok. 70 zmian dla małych przedsiębiorców w ramach Pakietu Przyjazne Państwo (PPP). Eksperci chwalą większość pomysłów, ale zwracają uwagę na pewne niedociągnięcia.
Polscy przedsiębiorcy przez pierwsze pół roku swojej działalności mają obniżoną składkę ZUS – nie muszą płacić nic prócz 342,32 zł miesięcznie za składkę zdrowotną. Obecny rząd wprowadził kolejne udogodnienia, np. mały ZUS, jeśli firma nie przekracza progu przychodów w wysokości 63 tys. zł rocznie. Ale teraz ustawodawca pójdzie jeszcze dalej.
1. Przedsiębiorca też człowiek – może się mylić
– Celem PPP jest stworzenie lepszych warunków do rozwoju mikro, małych i średnich firm, a co za tym idzie, lepsza pozycja konkurencyjna naszego kraju. A także wyeliminowanie przypadków niekonsekwencji czy nadmiernej restrykcyjności polskiego prawa – powiedziała minister Jadwiga Emilewicz. Część tych restrykcji ma zostać zupełnie anulowana. Prócz małego ZUS-u w PPP przewidziano także prawo do błędu. Firmy wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej przy pomyłce proceduralnej nie będą karane. W pierwszym roku działalności, przy popełnieniu pierwszego uchybienia, dostaną jedynie pouczenie. Oczywiście muszą usunąć w wyznaczonym terminie swój błąd. Podobne rozwiązania funkcjonują we Francji i na Litwie.
2. Łatwiej zostać rzemieślnikiem
Definicja rzemieślnika zostanie rozszerzona. Ich działalność będzie możliwa przez spółkę jawną, komandytową, komandytowo-akcyjną, jednoosobową spółkę kapitałową. Możliwość zarejestrowania spółki zostaje wprowadzona ze względu na rodzinny charakter, jaki często mają tego typu firmy. – Mowa o ponad 200 tys. specjalistów, którym teraz łatwiej będzie wprowadzić do tego zawodu najbliższą rodzinę. Będą też razem mogli wypracować strategię działania i plan finansowy. A właśnie na etapie biznesplanu i dobierania odpowiednich instrumentów finansowych rzemieślnicy często nie dawali sobie rady – mówi Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO.
3. Współpracujesz z większym? Ma zapłacić w 60 dni
Najbardziej pokrzywdzone są przedsiębiorstwa działające w relacji asymetrycznej, w której mała firma wykonuje zlecenie dla dużego podmiotu, a potem wystawia mu fakturę. Duży kontrahent często nie płaci w terminie, bo wie, że małe firmy są wręcz skazane na współpracę z tymi większymi. I będą świadczyć zlecenia – nawet w przypadku zaległości liczonych w miesiącach. – Przedsiębiorca czasem czeka 190 dni albo dłużej na należność po wystawieniu faktury. Odbiorca de facto się u niego kredytuje – mówi Jadwiga Emilewicz.
Dlatego teraz maksymalny dopuszczalny termin płatności nie będzie mógł przekroczyć 60 dni. Za opóźnienia w realizacji płatności mają być naliczane kary w wysokości do 5 proc. wartości niezapłaconej faktury. – To ważna zmiana, która pomoże ograniczyć zatory płatnicze. Ingerencja odpowiednich organów nadzorczych była tu potrzebna. Nasi klienci sami zauważają, że jeżeli wierzytelność jest zabezpieczona przez nas – większą firmę faktoringową – to kontrahenci płacą faktury na czas. Jeżeli mają do czynienia z niewielkim podmiotem, to odkładają płatność – mówi Michał Pawlik, prezes SMEO. Co, jeśli strony ustalą jednak dłuższą, np. 90-dniową spłatę faktury? Nic. Po prostu terminem wiążącym pozostanie 60 dni. Co ciekawe, na etapie międzyresortowych uzgodnień – jeszcze przed wprowadzeniem pomysłu pod obrady komisji sejmowych – padła propozycja skrócenia tego terminu nawet do 30 dni.
Co, jeśli kontrahent wynegocjuje dłuższą, np. 90-dniową spłatę faktury? Nic. Po prostu terminem wiążącym pozostanie 60 dni. Co ciekawe, na etapie międzyresortowych uzgodnień – jeszcze przed wprowadzeniem pomysłu pod obrady komisji sejmowych – padła propozycja skrócenia tego terminu nawet do 30 dni.
4. Ulga na złe długi – nie zawsze korzystna?
Przedsiębiorca, któremu nie zapłacił kontrahent, nie będzie musiał płacić podatku. Ma uregulować zaległość wobec państwa dopiero wtedy, gdy sam otrzyma pieniądze. – „Ulga na złe długi” nie obejmuje jednak cesji zwrotnej wierzytelności na pierwotnego wierzyciela, dokonywanej na mocy umowy faktoringu z regresem. Tymczasem blisko połowa klientów firm faktoringowych korzysta z tej właśnie formy – tłumaczy Sebastian Grabek, przewodniczący komitetu wykonawczego Polskiego Związku Faktorów. To może zachwiać rynkiem, na którym polskie przedsiębiorstwa prowadzące działalność faktoringową sfinansowały według danych Głównego Urzędu Statystycznego za 2017 r. wierzytelności o wartości 222,5 mld zł.
Na czym polega problem? Polscy przedsiębiorcy, którzy przekazują firmom faktoringowym swoją fakturę do sfinansowania, mogą to zrobić na dwa sposoby. Albo korzystając z faktoringu bez regresu – wówczas faktor przejmuje ryzyko niewypłacalności kontrahenta. Jest to jednak dużo droższa opcja, dostępna raczej tylko dla większych firm. Z kolei tzw. umowa faktoringu z regresem – która polega na finansowaniu faktur bez przejęcia przez faktora ryzyka niewypłacalności kontrahentów – jest znacznie częściej wykorzystywana przez MŚP. Jednak, zgodnie z projektem, w tej drugiej sytuacji, gdy przedsiębiorca nie uzyskuje środków w terminie od nieuczciwego dłużnika, zostanie też pozbawiony możliwości skorzystania z „ulgi na złe długi”. – Nasza działalność pokrywa się z tym, do czego dąży Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii – wyeliminowaniem zatorów. Skoro już teraz 17 tys. przedsiębiorców korzysta z takiej formy planowania przepływów finansowych, nie powinniśmy odbierać im przywilejów mających płynąć z najnowszych zmian – twierdzi Michał Pawlik ze SMEO, spółki należącej do Polskiego Związku Faktorów.
Michał Pawlik – prezes SMEO, spółki należącej do Polskiego Związku Faktorów